Umożliwiające pełną reformę wymiaru sprawiedliwości ustawy o KRS i Sadzie Najwyższym weszły w życie. Na razie nie tylko nie widać pozytywnych skutków ich działania, ale w oczy rzucają się wręcz skutki negatywne.

Umożliwiające pełną reformę wymiaru sprawiedliwości ustawy o KRS i Sadzie Najwyższym weszły w życie. Na razie nie tylko nie widać pozytywnych skutków ich działania, ale w oczy rzucają się wręcz skutki negatywne.
Siedziba Sądu Najwyższego w Warszawie / Tomasz Gzell /PAP

KRS w hibernacji

Teoretycznie Krajowa Rada Sadownictwa, której 15 nowych członków Sejm powołał przed miesiącem, powinna rozpatrywać kandydatury do pełnienia urzędu sędziowskiego i przedstawiać Prezydentowi RP wnioski o ich powołanie na urzędy we wszystkich rodzajach sądów i w Sądzie Najwyższym. Praktycznie jednak tego nie robi, bo od 3 marca nie tylko się nie zbiera, ale nie jest nawet znany termin kolejnego jej posiedzenia. W efekcie wpadki rządzących w ustawie o KRS może je dziś zwołać tylko Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego, która jednak tego nie robi.

Sąd Najwyższy w rozsypce

Kilka dni temu w życie weszła także ustawa o Sądzie Najwyższym. W efekcie m.in. zniesiona została jego Izba Wojskowa, w efekcie czego czterech jej sędziów przeszło w stan spoczynku. W zamian stworzono dwie nowe izby SN - Dyscyplinarną i Kontroli Nadzwyczajnej, które jednak pozostają bytami czysto wirtualnymi - w siedzibie Sądu Najwyższego przy pl. Krasińskich nie ma na nie miejsca, co zresztą nie powoduje na razie większych niedogodności, bo nie ma też żadnych sędziów, którzy by je tworzyli.

Dla Izby Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego administracja SN poszukuje przez agencje nieruchomości lokum na rynku komercyjnym. Żadne z ministerstw i agencji, do których SN się zwracał, nie odpowiedziała na prośby o wskazanie obiektu, w którym mogłaby się mieścić.

Dla Izby Dyscyplinarnej SN nikt lokum nie szuka, bo przez jej samodzielność organizacyjną i budżetową może to zlecić dopiero sędzia, który nią będzie kierował, przy pomocy służb, które jeszcze nie istnieją. Administracja Sądu Najwyższego za Izbę Dyscyplinarną nie może tych zadań wykonać, a sama izba też tego nie robi, bo de facto nie istnieje.

Kadry

W zamyśle twórców nowy Sąd Najwyższy ma się składać ze 120 sędziów: 35 w Izbie Cywilnej, 29 w Karnej, 20 w Izbie Pracy, 20 - Kontroli Nadzwyczajnej i 16 w Izbie Dyscyplinarnej. Dziś SN składa się z 76 sędziów, a do powołania nowych potrzebne są wnioski niedziałającej KRS. Rada w poprzednim składzie przedstawiła wprawdzie prezydentowi w ostatnich miesiącach osiem wniosków o powołanie sędziów SN, Andrzej Duda jednak nie zrobił z nimi nic - ani sędziów SN nie powołał, ani powołania nie odmówił. Wnioski czekają od maja, listopada i lutego.

Nowa ustawa o SN przewiduje możliwość delegowania przez ministra sprawiedliwości nawet 36 sędziów do orzekania w Sądzie Najwyższym. Minister jednak z tej możliwości wciąż nie skorzystał.

Sędziów coraz mniej

Z wejściem ustawy w życie zaczęły biec terminy, związane z nowymi zasadami przechodzenia sędziów SN w stan spoczynku. Zgodnie z nimi aż 27 z 76 orzekających dziś w SN sędziów, z powodu ukończenia 65. roku życia, odejdzie z pracy na początku lipca, o ile nie poproszą o przedłużenie sprawowania urzędu prezydenta. Większość z nich (w tym pierwsza prezes i prezesi dwóch z trzech istniejących dziś faktycznie izb SN) nie zamierza takich wniosków składać. W lipcu, 65 lat ukończy kolejnych dwóch sędziów, którzy w związku z tym także przejdą w stan spoczynku. W skrajnym przypadku najbardziej obciążona Izba Cywilna SN może liczyć zaledwie 13 sędziów zamiast planowanych 35.

Możliwość odejścia z pracy w ciągu pół roku od wejścia ustawy w życie (do początku października) ma też 47 pozostałych wtedy w SN młodszych sędziów. Ilu z nich z tej możliwości skorzysta - nie da się ocenić.

Perspektywy

W najbliższym czasie Sąd Najwyższy na pewno nie osiągnie zakładanego w ustawie składu 120 sędziów. Trudno też wyobrazić sobie, że nowo powołane izby SN rychło rozpoczną pracę, choćby przez brak miejsca, gdzie mogłyby urzędować. A w wypadku nieistniejącej Izby Dyscyplinarnej lokum może zacząć szukać dopiero jej nieistniejąca administracja, na zlecenie nieistniejącego dziś prezesa.

Do równie nieistniejącej Izby Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego już wpływają skargi nadzwyczajne. Na razie kilka, z pominięciem właściwego trybu (można je składać tylko za pośrednictwem m.in. RPO, Prokuratora Generalnego i RPD), wyłącznie od osób prywatnych. Jeśli obecny bezruch będzie trwał dłużej, zaległości w pracy SN będą rosnąć, a liczba jego sędziów - stopniowo i nieuchronnie spadać.

Realizacja zapowiadanych jako gruntowne zreformowanie wymiaru sprawiedliwości ustaw utknęła. Mimo ich wagi i składania kolejnych projektów nowelizowania prawa - na razie nic nie wskazuje na to, by ktokolwiek przejmował się tym, co się z nimi dzieje, kiedy już wchodzą w życie.

(ag)