24-letnia turystka z Warszawy jest już piątą ofiarą jaskini Studnia Szpatowców w Podlesicach na Jurze Krakowsko - Częstochowskiej. Dziewczyna zginęła spadając z wysokości kilkudziesięciu metrów. Ratownicy z jurajskiej grupy GOPR wydobyli wczoraj jej ciało.

Trudno jednoznacznie stwierdzić jakie były przyczyny tej tragedii. Nasz reporter rozmawiał ze świadkami, z ratownikami grupy jurajskiej GOPR, którzy wyciągnęli ciało kobiety. Wszystko wskazuje na to, że na tę tragedię złożyło się kilka elementów. Kobieta wraz z trzema mężczyznami weszła do jaskini w nocy. Tam pito alkohol i po kilku godzinach wyszli na powierzchnię. 24-letnia turystka z Warszawy osłabła jednak w połowie drogi i postanowiła zostać do rana na jednej z półek skalnych. Towarzyszący jej mężczyźni zostawili ją samą. Nikt w tej chwili nie wie kiedy kobieta spadła w dół z wysokości kilkudziesięciu metrów. Jak powiedział jeden z uczestników tej tragicznej wyprawy, kobieta nie była doświadczonym grotołazem i po raz pierwszy zeszła do jaskini. Wiadomo, że nie miała na sobie specjalnej uprzęży, do której przymocowane są liny asekuracyjne. Co zatem stało się z uprzężą i dlaczego nie miała jej na sobie, wyjaśnia w tej chwili prokuratura w Zawierciu. Posłuchaj rozmowy reportera RMF, Tomasza Maszczyka z kolegami dziewczyny i ratownikami:

Tragiczny początek wakacji także na Warmii i Mazurach. W piątek utonęły tam trzy osoby. 8-letni chłopiec wpadł do stawu hodowlanego niedaleko Kętrzyna. Druga tragedia rozegrała się w Głomnie koło Bartoszyc. 19-latek popisywał się swoimi umiejętnościami przed kolegami. Skakał na "główkę" do wody. Za trzecim razem już nie wypłynął. Do kolejnego utonięcia doszło w pobliżu Reszla. 14-latek wbiegł do wody. Gdy ta sięgała mu do kolan, niespodziewanie przewrócił się i utonął. Jak twierdzi lekarz, który przybył na miejsce zdarzenia, prawdopodobną przyczyną śmierci był szok termiczny.

foto RMF

6:10