Od 1996 roku siedzi w ciężkim więzieniu w Teksasie, skazany za brutalny gwałt na kilkuletniej pasierbicy. Gwałt, którego nigdy nie udowodniono i któremu zaprzeczały zarówno dziecko, jak i jego matka. Minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski zapowiedział dziś, że porozmawia z amerykańskim prokuratorem generalnym o głośnej przed laty sprawie Rafała Pietrzaka.

Pietrzak, syn łódzkiej plastyczki, zamieszkał w Stanach Zjednoczonych 21 lat temu. Osiedlił się w Teksasie. Poznał emigrantkę z San Salwadoru, Berthy Alvarenga. Kobieta miała dwie córeczki. Para, żyjąca w konkubinacie, planowała wziąć ślub, gdy w grudniu 1996 łodzianin został aresztowany pod zarzutem "brutalnego molestowania nieletniej pasierbicy".

Mężczyznę oskarżono o gwałt, ponieważ obmył skaleczoną 4-letnią Doris - także w intymnych miejscach - nie używając gąbki. Dziewczynka i jej matka zaprzeczyły, gwałtu nie wykazało także badanie lekarskie. Na każdym etapie śledztwa Pietrzak powtarzał, że jest niewinny.

Początkowo łodzianina bronił adwokat z wyboru, ale z jego usług zrezygnowano. Ronald Danforth, który później podjął się obrony Polaka, wcześniej miał doświadczenie tylko w drobnych procesach z tytułu naruszenia prawa drogowego. Obrońca popełnił liczne błędy, dał się zakrzyczeć prokuratorce. Przy sprawnej obronie Pietrzak mógłby liczyć na łagodną karę. Dostał jednak 30 lat więzienia, a apelację złożono zbyt późno.

W obronie mężczyzny stawały organizacje polonijne, organizacje społeczne i jego rodzina w Polsce. Jedynym polskim politykiem, który próbował interweniować w tej sprawie u władz amerykańskich był Lech Kaczyński, jako minister sprawiedliwości.

Jako pierwszy historią Polaka zainteresował się dziennikarz "Gazety Wyborczej" i polonijnego "Nowego Dziennika". Opisał ją w słynnym reportażu "Zły dotyk".