​Nie wiedzieliśmy, co będzie z nami. Baliśmy się, że osoby, które przejmą kamienicę, przejmą też nasze mieszkania - zeznała przed komisją weryfikacyjną Jolanta Mizerska, mieszkanka zreprywatyzowanej kamienicy przy ul. Hożej 25 w Warszawie.

Komisja weryfikacyjna bada w czwartek reprywatyzacje nieruchomości przy ul. Hożej 23/25, 25 i 25a. Prawa do Hożej 25a "handlarz roszczeń " Marek M. kupił za 550 zł od starszych kobiet - spadkobierczyń właścicieli. Trwa śledztwo w tej sprawie.

Jako świadków na rozprawę komisji wezwano: mieszkańców nieruchomości oraz Krzysztofa Ratowskiego - byłego kierownika działu nieruchomości dekretowych w Biurze Gospodarki Nieruchomościami, Jacka W. - referenta spraw oraz Izabellę Korneluk - zwolnioną z pracy prawniczkę Urzędu Miasta. Na rozprawę nie została wezwana prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Na rozprawę nie stawił się Marek M., którego reprezentuje pełnomocnik.

"Będą roszczenia, trzeba poczekać"

Jolanta Mizerska zeznała przed komisją, że od 1996 roku mieszkała w kamienicy przy Hożej 25, ale nie wykupiła mieszkania, bo - jak powiedziała - "słyszała, że będą roszczenia i trzeba poczekać". W 2012 roku dostaliśmy decyzję o zwrocie kamienicy właścicielom - powiedziała.

Baliśmy się, że osoby, które przejmą kamienicę, to przejmą nasze mieszkania - dodała. Zaznaczyła, że mieszkańcy "nie wiedzieli, co z nimi będzie".

Przyznała, że mieszkańcy próbowali odwołać się od tej decyzji także na drodze sądowej. W tej sprawie spotykali się m.in. z ówczesnym burmistrzem Śródmieścia. Słyszeliśmy o tym, co się działo w innych kamienicach - powiedziała. Ale, jak dodała, "usypiano czujność lokatorów". Skoro z urzędu wszyscy nas informowali, dostawaliśmy pisma, że to postępowanie trwa, to dawaliśmy wiarę pani prezydent i ludziom tam pracującym, że sprawa będzie miała swój finał. Niestety stało się inaczej, jesteśmy tutaj u państwa - mówiła.

Świadek zaprzeczyła jednak, by w kamienicy podniesiono czynsz. Wiem od osób, które były na spotkaniu, że pan, który miał to przejąć, przyszedł i powiedział na tym spotkaniu, że: ‘sprawa została załatwiona, możecie iść do sądu, to tylko się odciągnie w czasie i tak nic nie zrobicie, i podnoszę czynsz - bodajże - o 100 procent’ - mówiła.

Decyzja nie była prawomocna, ten pan nie wszedł do naszego budynku, ale był w naszym budynku, oglądał mieszkania - powiedziała.

Jakie były relacje mieszkańców z Markiem M.?

Przewodniczący komisji weryfikacyjnej Patryk Jaki pytał o relacje mieszkańców z Markiem M. Raz usiłowali wejść do naszego budynku panowie, którzy nie zostali wpuszczeni, próbowali uderzyć sąsiada, nie weszli - mówiła Jolanta Mizerska. Jak opowiadała, "była podniesiona ręka, która została zatrzymana przez sąsiada". Kiedy powiedzieliśmy, że będzie wzywana policja, to panowie się wycofali - mówiła. Dodała, że jedną z tych osób był Marek M.

Jolanta Mizerska zeznała, że jeżeli chodzi o budynki sąsiednie do Hożej 25, to wie, że "mieszkańcom były podnoszone czynsze, mieli wyłączaną wodę, pękały im rury, były niszczone stropy". Mogliśmy widzieć z naszych balkonów, co tam się działo. Życie ci państwo mieli tak umilane, żeby jak najszybciej się wyprowadzić - mówiła. Dodała, że w sąsiednich kamienicach były sprowadzane osoby, które miały przeszkadzać w normalnym funkcjonowaniu mieszkańców m.in. zostawiały butelki i puszki po alkoholu na klatce schodowej.


(ł)