Gigantyczne pieniądze za przygotowanie 2 spisów powszechnych dostał Janusz Dygaszewicz - dyrektor Departamentu Programowania i Koordynacji Badań GUS i szef Centralnego Biura Spisowego. Chodzi o ponad 130 tys. złotych. Kontrolę zlecił premier, a do jej wyników dotarła "Rzeczpospolita". Sprawą zajmie się Centralne Biuro Antykorupcyjne.

131 tys. zł to dodatkowe pieniądze poza stałym wynagrodzeniem Dygaszewicza. W raporcie jest mowa także o innych osobach, które zarobiły olbrzymie pieniądze. Prawie 100 tys. zł otrzymał naczelnik wydziału ds. organizacji spisów powszechnych, po prawie 40 tys. zł dostali także niektórzy zastępcy.

Skala i kwoty, na które zostały zawarte umowy na prace spisowe, jest wyjątkowa - napisano w raporcie z kontroli. W ciągu trzech miesięcy ubiegłego roku GUS podpisał umowy-zlecenia z 357 pracownikami na kwotę ponad 3,5 mln zł, z czego 67 pracowników otrzymało w sumie dodatkowo ponad 2,3 mln zł! Płacono za prace spisowe - w 2010 r. odbył się spis rolny, w tym - Narodowy Spis Powszechny, który rozpocznie się 1 kwietnia.

Według informacji "Rz", Kancelaria Premiera skontrolowała GUS, bo docierały do niej skargi informujące o nieprawidłowościach w urzędzie. Kontrola potwierdziła w dużej mierze te informacje - powiedział gazecie jeden urzędników KPRM.

Kontrola wykazała szereg poważnych nadużyć finansowych sięgających miliony złotych, nie tylko dotyczących podwójnego finansowania poprzez umowy-zlecenia z etatowymi pracownikami. Byli pracownicy, którzy otrzymywali jeszcze specjalny dodatek spisowy w wysokości od 1,6 do 12 tys. zł. Jak tłumaczył się z zarzutów GUS? Według dyrektora generalnego Urzędu "spis to przedsięwzięcie nadzwyczajne" i dlatego należy pracownikom płacić za prace ekstra.