Zginęli od strzałów w tył głowy. Do dziś nie wiadomo, gdzie dokładnie są ich ciała. Ofiary stalinizmu z Poznania i okolic w pierwszych latach po drugiej wojnie światowej były mordowane w lesie kilkanaście kilometrów od stolicy Wielkopolski. Od lat trwają profesjonalne poszukiwania miejsca kaźni, ale na razie bezskutecznie.

Bliscy zabitych mają jednak od dziś gdzie zapalić znicz. W lesie pojawił się prosty kamienny pomnik. Jego odsłonięcie nastąpiło w 68. rocznicę egzekucji w gądeckich lasach Władysława Rachela, sołtysa skazanego na śmierć przez poznański Wojskowy Sąd Rejonowy za przenocowanie oddziału partyzanckiego.

Przez lata myśleliśmy, że żyje, że go wywieźli na Syberię. Dopiero w 1992 roku dowiedzieliśmy się, że został zastrzelony strzałem w tył głowy... gdzieś tutaj - powiedziała RMF FM obecna na uroczystości córka Władysława Rachela.

To ona odsłoniła pomnik razem z bratanicą innej ofiary reżimu - Jana Jodzisa. Przyszli też bliscy innych ofiar. Poszukiwania ciał ich krewnych trwają.