"Komu zależy na tym, żeby Polska poszła na dno?" - pyta w wywiadzie dla poniedziałkowego "Do Rzeczy" wicepremier, minister kultury Piotr Gliński. O opozycji mówi obrazowo: "Przegrali wybory, ktoś inny steruje łódką, a oni wybijają siekierami dziury w zęzie, żebyśmy wszyscy poszli na dno".

Gliński, pytany w kontekście reformy sądownictwa, czy PiS poradzi sobie z oskarżeniami polityków unijnych i światowych mediów o "zamach na państwo prawa", podkreślił, że "rząd już sobie z tymi oskarżeniami poradził".

To zwykła histeria opozycji oraz części polityków i mediów zagranicznych, którzy nie mają pojęcia, co dzieje się w Polsce. Zachód nie doświadczył pół wieku komunizmu i wydaje się, że nie zauważył tego, iż u nas wyjście z tego systemu wyglądało zupełnie inaczej niż np. w Niemczech, gdzie członkowie partii nie mogli uczyć swych następców, a elity po 1989 roku tworzyli przede wszystkim ludzie z demokratycznej RFN - nie nomenklatura i służby - wyjaśnił.

Według wicepremiera, "Zachód nie pojmuje - albo jest mu wygodniej udawać, że tego nie rozumie - jakie szkody wyrządził brak dekomunizacji i sensownej lustracji".

Nasza reforma sądownictwa jest konsekwencją braku rozliczeń: w wymiarze personalnym, systemowym czy instytucjonalnym - stwierdził.

Na pytanie, czy uważa, że będzie to trwała dekomunizacja, wicepremier odparł, że "nie przewiduje szybkiej zmiany rządów w Polsce, choć w polityce nic nie jest pewne i trzeba przede wszystkim ciężko pracować oraz zachować pokorę".

Jednak jesteśmy chyba jedynym rządem, który wywiązuje się ze swoich zobowiązań i ma dobry kontakt ze społeczeństwem. Władzę zdobyliśmy dzięki poparciu zwykłych ludzi, bez zaplecza instytucjonalnego, medialnego, finansowego i zagranicznego, które mieli Platforma oraz jej akolici. Myślę, że to będzie procentować - ocenił minister kultury.

Gliński odniósł się także do słów prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który w wywiadzie dla "Sieci" zwrócił uwagę, że przeciwnicy polityczni PiS "nie są normalną opozycją", a w Hiszpanii ludzie wzywający niegdyś do buntu przeciw demokratycznemu rządowi "siedzą w więzieniu z perspektywą kilkunastoletnich wyroków".

Opozycja, korzystając z tolerancji naszej demokracji, pozwala sobie na działania antypaństwowe. I pewnie bardziej chciałaby umierać na pluszowych krzyżach... My jednak mamy mocne nerwy i poparcie społeczeństwa i nie musimy na szczęście spełniać tych "oczekiwań". Zwracamy jednak uwagę, że ktoś igra z ogniem. Niszczy polską demokrację. Jak sądzę, to miał na myśli prezes Prawa i Sprawiedliwości - podkreślił wicepremier.

Jak dodał, "w Hiszpanii za takie czyny grożą wysokie wyroki, a protestujący na ulicy są brutalnie pacyfikowani, w Polsce - nie, choć przedstawia się nas w roli gwałciciela demokracji i opresora".

To PO za swoich rządów strzelała gumowymi kulami do górników, zatrzymywała dziennikarzy i napadała na redakcje. A obecna władza, mimo ciągłych prowokacji, nie daje się sprowokować. Mimo awantur, obstrukcji, donosów na Polskę za granicą, kłamstw i manipulacji medialnych - podkreślał minister.

W ocenie Glińskiego niszczenie tkanki i kultury demokratycznej to "najgorsze, co może dzisiaj Polskę spotkać".

Bo co? Ta druga strona myśli, że jeśli wygra wybory, to przegrany podporządkuje się zasadom, których sama teraz nie respektuje? To jest początek spirali śmierci. Komu na tym zależy, żeby niszczyć polską demokrację? Przegrali wybory, ktoś inny steruje łódką, a oni wybijają siekierami dziury w zęzie, żebyśmy wszyscy poszli na dno. Pytam powtórnie: komu zależy na tym, żeby Polska poszła na dno? Na szczęście udaje nam się w porę powstrzymywać tę katastrofę. I niech nikt nawet przez moment nie myśli, że będzie inaczej - oświadczył wicepremier Gliński.


(e)