Rolnicy mówią krótko: takie ceny zboża to katastrofa. W tym roku nie zarobią na żniwach, a w niektórych rejonach Polski nawet do nich dołożą. Cena zboża jest bowiem nawet o jedną trzecią niższa niż w ubiegłym roku - ustalił "Fakt". Zapraszamy do przeglądu piątkowej prasy.

Już zeszłego lata rolnicy załamywali ręce i mówili, że za plony dostają grosze i harówka na roli ledwie się opłaca. Ale chyba w najczarniejszych snach nie przypuszczali, że teraz za ziarno dostaną jeszcze mniej - ustalił "Fakt". W tym roku płacimy około 600–650 złotych za tonę pszenicy. To zaledwie dwie trzecie tego co w ubiegłym roku – przyznaje Henryk Łada, prezes Podlaskich Zakładów Zbożowych.

Niewykluczone, że ta cena może jeszcze spaść – wieszczy złowrogo. Tylko w ciągu kilkunastu dni cena pszenicy w skupie spadła o prawie 200 złotych za tonę. Im więcej ziarna, tym jest ono coraz tańsze. To już prawdziwa tragedia – rozkłada ręce Antoni Jakubowski (54 l.), rolnik i producent zboża z Tylwicy (woj. podlaskie). Obecne ceny ledwie pokrywają koszty produkcji. A za co mamy żyć? Za co inwestować w rozwój gospodarstwa? – rozkłada bezradnie ręce. Rolnicy są w kropce! Bo mimo niskich cen niektórzy i tak ustawiają się do skupu i sprzedają swoje zboże za grosze, bo obawiają się, że jego cena może jeszcze spaść - podaje "Fakt".

W piątkowym wydaniu dziennika jest także informacja o okrutnym właścicielu psa. Paweł O. (29 l.) ciągnął psa za samochodem. Mieszkaniec Piły (woj. wielkopolskie) zobaczył psa, który przeraźliwie wył przy każdym kroku i był ciągnięty na smyczy. Zszokowany zawiadomił pogotowie dla zwierząt. Inspektorzy poszli do mieszkania właściciela psa i przeżyli szok. Pies był przywiązany smyczą do wieszaka na ubrania. Nie miał wody. Nie mógł się w ogóle ruszyć, bo opuszki łap były całkowicie zdarte. Właściciel tłumaczył, że pies dużo biegał po asfalcie. Gdy inspektorzy wezwali policję, przyznał się, że ciągnął suczkę za samochodem. 
Gabi natychmiast została mu odebrana i poddana leczeniu. Jej właścicielowi grozi do 3 lat więzienia - ustalił "Fakt".

"Gazeta Wyborcza"

Rosyjska policja, prokuratura, służby specjalne zastraszają każdego, kto krytykuje korupcję czy niszczenie środowiska naturalnego podczas przygotowań do zimowych igrzysk - podaje "Gazeta Wyborcza".

Human Rights Watch, międzynarodowa organizacja broniąca praw człowieka, opublikowała właśnie obszerny raport o sytuacji w czarnomorskim kurorcie, w którym wlutym odbędzie się olimpiada. Impreza jest oczkiem w głowie prezydenta Putina, który osobiście zabiegał o jej przyznanie Rosji. Na przygotowania wydano już 55 mld dol. – więcej, niż kosztowały w sumie wszystkie dotychczasowe zimowe igrzyska. To nie tylko koszty budowy obiektów sportowych i przebudowy infrastruktury regionu, ale także zmagazynowanie 400 tys. ton śniegu na wypadek, gdyby w położonym w strefie subtropikalnej Soczi zima okazała się wiosną. Dlatego właśnie krytycy igrzysk muszą się liczyć z represjami w Rosji - ustaliła "Gazeta Wyborcza".

Piątkowa "Gazeta Wyborcza" pisze także o sądzie nad duchownym. Były proboszcz i katecheta z Hłudna na Podkarpaciu jest oskarżony o psychiczne i fizyczne znęcanie się nad 13-latkiem oraz doprowadzenie go do samobójstwa, a także o znęcanie się nad trzema dziewczynkami. Teraz po raz drugi stanie przed sądem - pisze "Wyborcza".

"Dziennik Gazeta Prawna"

"Dziennik Gazeta Prawna" przygotował zestawienie 20 najgorszych prac dla młodych. Ten krótki przewodnik po dostępnych dla młodych ludzi zajęciach. I jak zapewnia "DGP": Każda z tych robót to zgroza. Którąkolwiek weźmiesz, będziesz żałować.

"Zanim pójdziesz pierwszego dnia do roboty, kup penaten na odparzone pośladki, kilka litrów napoju energetycznego (żeby nie zasnąć przez 14 godzin dniówki), które będziesz przegryzał tabletkami uspokajającymi. Będzie ci to potrzebne, bo zanim wrzask dobiegający ze słuchawki typu: "K...wa, wy j...ni złodzieje, będziecie rzygać krwią", przestaniesz brać do siebie, minie trochę czasu. Wtedy zresztą będziesz potrzebować troskliwej pomocy psychiatry. Bo znienawidzisz ludzi, zwłaszcza starszych, którym trzeba po dwie godziny tłumaczyć najprostsze rzeczy - np. że karta do telewizji satelitarnej nie ma nic wspólnego z układaniem pasjansów. Jeszcze bardziej będziesz nie cierpieć gości typu Wesoły Bolek, którzy po paru browcach dzwonią na infolinię, żeby się zabawić twoim kosztem. I porozmawiać o seksie. A ty musisz odpowiadać stanowczo, lecz grzecznie. Jeden wybuch i już dostajesz po premii. Zaleta tej roboty: ograniczysz znacznie rachunki za komórkę, bo sama myśl o tym, że masz porozmawiać z kimś przez telefon, będzie napełniać cię obrzydzeniem" - to opis przygotowany przez "DGP" na temat pracy jako doradca w call center.