Część mieszkańców bloku socjalnego w Kunkach niedaleko Olsztyna wciąż ma niesprawne instalacje gazowe. To wniosek z przeprowadzonej tam ponownej kontroli. Sytuacja i tak jest jednak lepsza niż jeszcze dwa tygodnie temu - poprzednia inspekcja wykazała bowiem nieszczelności aż w 13 mieszkaniach.

Mieszkańcy bloku używają gazu do gotowania. Nie mają jednak wspólnej instalacji - każdy na własną rękę kupuje butlę gazową i podłącza ją do zwykłej kuchenki. To najlepszy sposób, bo na kuchenki na prąd nas po prostu nie stać, rachunki by nas zabiły - mówi jedna z mieszkanek bloku. Problem w tym, że samodzielne instalacje nie zawsze są sprawne. Dwa tygodnie temu kontrola wykazała poważne nieszczelności w 13 mieszkaniach. Władze gminy zakazały wówczas używania butli i zleciły naprawę usterek. W piątek okazało się, że nie wszyscy sobie z tym poradzili.

Żyją jak na gazowej bombie, ale nie mają wyjścia

Gmina Olsztynek, na terenie której leży wieś, nie chce zainstalować w bloku profesjonalnych instalacji gazowych. Nie mamy pieniędzy, by wszystkim lokatorom naszych bloków socjalnych kupować butle gazowe - tłumaczy Beata Pieniak z Zarządu Gospodarki Mieszkaniowej w Olsztynku. Początkowo planowaliśmy, że w tych mieszkaniach kuchenki będą na prąd, ale jego koszty spowodowały, że ostatecznie wybraliśmy inne rozwiązanie - każde mieszkanie dostało tzw. piecokuchnię, opalaną drewnem - dodaje.

Według mieszkańców, taki piec, na którym teoretycznie da się gotować, ma jednak poważne wady. Po pierwsze, długo się nagrzewa. Po drugie, piec jest połączony z kaloryferami i jego podstawową funkcją jest ogrzanie mieszkania. W efekcie, aby zagotować wodę na herbatę, trzeba jednocześnie włączyć ogrzewanie. Wiosną i latem w mieszkaniu nie dałoby się wytrzymać - mówi jeden z mieszkańców. Gmina o tym wie, ale pieniędzy na lepsze rozwiązanie nie ma. Pozostaje więc podłączanie do kuchenek butli gazowych i nadzieja, że tym razem instalacja okaże się szczelna.