Nawet w najmniejszych sądach rejonowych, liczących mniej niż 10 sędziów, powstać mają stanowiska wiceprezesów sądów - ustalił Onet. Takie są plany Ministerstwa Sprawiedliwości, którego przedstawiciele - zanim doszli do władzy - głośno krytykowali nadmiar stanowisk "funkcyjnych" i zbyt małą ilość sędziów "do pracy". Teraz zaś te dodatkowe funkcje - zdaniem części sędziów, kompletnie niepotrzebne - tworzą sami rządzący. „Powstają fuchy dla swoich” - mówi Sędzia Katarzyna Wesołowska-Zbudniewek z łódzkiego SO.

Pod koniec lutego - jak ustaliliśmy - jeden z dyrektorów w Ministerstwie Sprawiedliwości, kierujący Departamentem Kadr i Organizacji Sądów Powszechnych i Wojskowych, rozesłał do prezesów sądów apelacyjnych wiadomość o następującej treści:

"Uprzejmie informuję o decyzji podjętej przez Pana Łukasza Piebiaka - podsekretarza stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości, dotyczącej gotowości powoływania wiceprezesów we wszystkich sądach, także sądach rejonowych o etatyzacji poniżej 10 stanowisk sędziowskich, asesorskich i referendarskich".

Chodzi więc o tzw. "mikrosądy", z reguły znajdujące się w niewielkich miejscowościach, zatrudniające, przykładowo, siedmiu sędziów i dwóch asesorów. Także w takich jednostkach pojawić mają się - oprócz prezesów - wiceprezesi.

Obecna władza przed wyborami zarzucała sędziom, że w ich środowisku występuje przerost osób "funkcyjnych", które - zamiast pracować - zajmują się "piastowaniem stanowisk". Teraz nowe stanowiska zamierza tworzyć obecne kierownictwo resortu. Po co? Te pytania wysłaliśmy do Ministerstwa. Jak poinformował nas jego rzecznik Jan Kanthak nasze pytania "zostały przekazane do departamentów merytorycznych". Na odpowiedzi liczyć możemy około piątku.

Decyzja Ministerstwa to absurd. Albo cyniczne tworzenie "fuch dla swoich"

To wygląda tak, jakby wracała funkcja tzw. "oficerów politycznych", bo trochę tak widzę tych nowych wiceprezesów w sądach klasy "mini" - mówi Onetowi rzecznik "Themis" sędzia Dariusz Mazur. Tyle, że "oficerowie polityczni" to przeżytek nawet w skostniałej armii, nie mówiąc o tym, że taki pomysł kłóci się z ideą niezależności sądownictwa - podkreśla.

Jak mówi, powoływanie wiceprezesów sądów rejonowych liczących poniżej 10 sędziów nie znajduje żadnego wytłumaczenia. Zwłaszcza w świetle dotychczasowych wypowiedzi ministerstwa o przeroście stanowisk funkcyjnych w sądownictwie. Widzę tu inny cel - mówi sędzia Mazur. - Skoro nie udaje się sędziów zastraszyć działaniami rzeczników dyscyplinarnych, to próbuje się ich kupić stanowiskami funkcyjnymi - uważa.

Zdaniem sędzi Katarzyny Wesołowskiej-Zbudniewek z łódzkiego Sądu Okręgowego, działania obecnej władzy - wbrew zapowiedziom - doprowadziły do tego, że ilość osób "funkcyjnych" się nie zmniejsza - a zdecydowanie zwiększa. A teraz mamy kolejny krok ministerstwa, aby pozyskać ludzi sobie przychylnych. To są zwykłe fuchy dla swoich - mówi nam sędzia.

W jej ocenie, skoro w sądach zatrudniających poniżej 10 sędziów nie było dotąd wiceprezesów, to znaczy, że po prostu nie byli oni potrzebni. Teraz się te funkcje tworzy, co nie znajduje żadnego uzasadnienia. To tak, jakby do liczącej 20 osób klasy powoływać dwóch wychowawców, bo jeden nie da rady "ogarnąć". To co najmniej dziwne - podkreśla.

Nie zapomnijmy też, że takiego wiceprezesa może objąć nowy regulamin urzędowania sądów, który przewiduje, że wiceprezesi mają mniej spraw do rozpatrzenia, czyli mniej pracy. Więc jaki byłby "uzysk" z takiej nowej funkcji, poza stworzeniem grupy, która "z zawodu będzie wiceprezesem? - pyta sędzia Wesołowska-Zbudniewek. W czasach "słusznie minionych" mieliśmy osoby będące "z zawodu dyrektorem". Widzę, że do tej "chlubnej" tradycji wracamy z przytupem - sędzia nie kryje ironii.