Załoga rządowej maszyny, która lądowała w Bydgoszczy bez udziału lotniskowego kontrolera lotu, nie złamała żadnych procedur. Jak informuje reporter RMF FM Krzysztof Zasada, tak orzekła specjalna wojskowa komisja badająca ten incydent. Chodzi o lot Jaka-40 po ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego w dniu 26 kwietnia.

Rzecznik sił powietrznych, z którym rozmawiał nasz dziennikarz, nie chciał odpowiedzieć na pytanie, po co są kontrolerzy lotu, skoro można lądować bez ich udziału. Odsyłał do instytucji zarządzających przestrzenią powietrzną. Widać jednak, że wojskowym nawet na cywilnym lotnisku więcej wolno.

Robert Kupracz wyjaśniał, że załoga Jaka-40 otrzymała z Warszawy informacje o pogodzie w Bydgoszczy i ciśnieniu na lotnisku, ale dodatkowo, że pas jest wolny i można wykonać lądowanie. Oprócz tego załoga, podchodząc do lądowania, wykonała przelot nad pasem upewniając się, że można wykonać na nim lądowanie.

Co ciekawe, reporter RMF FM dowiedział się nieoficjalnie, że wojskowi piloci już przed startem wiedzieli, że w Bydgoszczy nie będzie kontrolerów lotu. Mimo to zdecydowali się na podróż, która w przypadku pilotów cywilnych raczej nie wchodziłaby w grę.