Minister sprawiedliwości interweniuje u prokuratora generalnego. Prokuratura zlekceważyła bowiem jego ostatnie polecenie: by podjąć na nowo śledztwo w sprawie śmierci 19-latka w Białymstoku. Sprawa łudząco przypomina historię zabójstwa Krzysztofa Olewnika - pisze "Gazeta Wyborcza".

Wystąpiłem do pana Andrzeja Seremeta z prośbą o osobiste zainteresowanie się z tą sprawą oraz rozważenie kontroli, bo według moich informacji brak działań prokuratury zmierzających do wyjaśnienia tej sprawy - mówi gazecie szef resortu sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski.

30 marca - tuż przed rozdzieleniem funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego - Kwiatkowski polecił podjęcie na nowo umorzonego przed laty śledztwa w sprawie śmierci Jarosława Ostapkowicza. 19-latek zginął w 1992 roku. Prokuratura uznała, że chłopak zmarł z powodu przygniecenia przez samochód, który stoczył się po podjeździe do jego domu. Śledczy umorzyli sprawę. Matka Jarosława uważa jednak, że było to zabójstwo, a podejrzewa o nie swojego brata.

W sprawie uderza podobieństwo do historii porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika - pisze "Gazeta Wyborcza". Najpierw był ciąg błędów policji, zaraz po odkryciu ciała. Potem forsowano jedna wersję - wypadku. Pomijano wątpliwości rodziny. A gdy na jaw wychodziło np. sfałszowanie protokołu wizji lokalnej w prokuraturze, zakryto je kolejnym umorzeniem. Liczba interwencji matki u parlamentarzystów i ministrów jest może nawet większa niż w sprawie Olewnika.

Śledztwo ostatecznie zamknięto w 1998 roku. O tej decyzji - jak przypomina gazeta - prof. Andrzej Rzepliński z Fundacji Helsińskiej pisał tak: Jarosław Ostapkiewicz musiałby czekać na staczający sie bardzo wolno samochód, stojąc na rękach i celując głową w zderzak, aby zatrzymać tak staczające się auto, co w świetle zdrowego rozsądku i doświadczenia życiowego jest zupełnie nieprawdopodobne.

Rozpoczęcie na nowo umorzonego śledztwa polecił 30 marca Krzysztof Kwiatkowski. Akta wysłane zostały najpierw do Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie. Później sprawę przeniesiono do Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku, a następnie - do Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Ta ostatnie zastanawia się teraz nad podjęciem śledztwa.