Dwie osoby zginęły, a dwie zostały poważnie ranne w czołowym zderzeniu opla i hondy, do którego doszło nad ranem w Katowicach. Wstępne ustalenia wskazują, że sprawcą tragedii mógł być nietrzeźwy policjant, który uciekł z miejsca wypadku.

Jeden z samochodów jest własnością żony policjanta, a sam funkcjonariusz krótko po wypadku trafił do szpitala, skarżąc się na bóle kręgosłupa i klatki piersiowej. W tej sprawie jest jeszcze wiele pytań, na które odpowiedź da prowadzone postępowanie. Dopóki się nie zakończy, mogę jedynie powiedzieć, że udział policjanta w tym zdarzeniu jest wyjaśniany - poinformował rzecznik katowickiej policji Jacek Pytel.

Sprawa nie jest jednoznaczna, bo gdy na miejsce wypadku dotarli ratownicy, w należącej do żony policjanta hondzie, która zderzyła się z oplem, nie było kierowcy. Na razie nie ma więc stuprocentowej pewności, że to funkcjonariusz kierował, choć można przypuszczać, że tak właśnie było.

Poza tym niedługo po wypadku siostra policjanta przekazała informację, że przebywający u niej brat wymaga pomocy lekarskiej. Trafił do szpitala z bólem kręgosłupa i klatki piersiowej. Badanie trzeźwości wykazało u niego ponad promil alkoholu w wydychanym powietrzu. Policjant jest pracownikiem jednego z katowickich komisariatów.

Jak donosi reporter RMF FM Piotr Glinkowski, na razie nie udało się przesłuchać policjanta. Mężczyzna złoży wyjaśnienia, kiedy tylko pozwolą na to lekarze. Poza tym policjanci poszukują świadków wypadku i będą chcieli przesłuchać dwie ranne osoby. Ich stan jest ciężki, ale ich życiu nic nie zagraża.

Do wypadku doszło przy ulicy Bytkowskiej, w pobliżu katowickiej dzielnicy Józefowiec. W wypadku zginęło małżeństwo jadące oplem: 49-letni mężczyzna i jego 46-letnia żona.