Ostateczny jest już wyrok dożywotniego więzienia dla 27-letniego Marcina R. za zasztyletowanie przypadkowej ofiary - 22-latki - przed dyskoteką w Łodzi. Sąd Najwyższy oddalił kasację obrońcy skazanego.

Do zbrodni doszło w sierpniu 2010 roku przed dyskoteką przy al. Piłsudskiego w centrum Łodzi. Kiedy 22-letnia Alicja wraz z koleżankami wchodziła do dyskoteki, zaczepił ją, w bardzo wulgarny sposób, nieznany mężczyzna. Zadał jej cios nożem w okolice mostka i kopnął w twarz. Młoda kobieta zmarła w szpitalu.

Okoliczności popełnienia zabójstwa oraz osoba sprawcy podczas śledztwa i postępowania przed sądami nie budziły wątpliwości. Rozpatrywana była natomiast jego poczytalność. W tym kierunku zmierzała także kasacja złożona przez obrońcę skazanego, mec. Barbarę Owczarek.

Sprawca leczył się psychiatrycznie, cierpiał na manię prześladowczą, spał z siekierą pod poduszką. Uznanie jego poczytalności i w związku z tym winy oraz kara dożywocia oparte są o materiał budzący szereg wątpliwości - mówiła obrońca przed SN. Jak dodała, biegli psychiatrzy i psycholog po jednorazowym badaniu stwierdzili, że w chwili popełnienia zbrodni sprawca był w pełni poczytalny.

Prokuratura w odpowiedzi na te zarzuty wskazywała, że biegli, wydając opinię o poczytalności sprawcy, mieli świadomość wszystkich okoliczności sprawy, zapoznawali się z kartami pobytu sprawcy w szpitalach psychiatrycznych i wiedzieli o jego uzależnieniu od narkotyków.

Jak ustalono w śledztwie po dokonanej zbrodni napastnik odjechał taksówką i ukrył się w swoim mieszkaniu przy ul. Limanowskiego. Kiedy na miejsce przyjechali policjanci, Marcin R. rzucał w nich m.in. młotkiem, telewizorem i nożami. Jeden z funkcjonariuszy został ranny. W końcu agresywnego mężczyznę udało się obezwładnić. Na bluzie znalezionej w mieszkaniu stwierdzono ślady krwi ofiary.

Marcin R. został oskarżony o zabójstwo a także o czynną napaść na policjantów i stosowanie wobec nich przemocy i gróźb karalnych. W śledztwie przyznał się do winy, ale przed sądem wszystko odwołał i odmówił składania wyjaśnień.

W prokuraturze, w wulgarnych słowach, oskarżony opisywał swoją ofiarę i całe zajście. Mówił, że wychodząc z domu, zawsze zabierał ze sobą nóż, który miał mu służyć "zarówno do obrony, jak i ataku". Ta dziewczyna, którą zabiłem, to była k..., bo wszyscy ludzie, którzy chodzą do tej dyskoteki, to k...y i frajerzy. Wszystkich bym wystrzelał, gdybym miał pistolet - mówił. Przyznał, że wcześniej leczył się z uzależnienia od narkotyków; miewał napady "szału", w czasie których demolował swoje mieszkanie.

"Wszystkich bym wystrzelał, gdybym miał pistolet"


Osobowość skrajnie nieprawidłowa nie świadczy jeszcze o chorobie psychicznej, to zły charakter, a nie choroba - mówiła przed SN pełnomocniczka oskarżycieli posiłkowych mec. Anna Lachman-Kaszyńska. Dodała, że motywem zbrodni - jak ustalono - było "rozładowanie agresji".

Sąd pierwszej instancji, skazując oskarżonego w kwietniu zeszłego roku na dożywocie za zabójstwo popełnione z motywacji "zasługującej na szczególne potępienie", uznał, że cechuje go nie tylko niechęć do rzeczywistości, ale nawet nienawiść do otaczającego go świata i ludzi. Opinię biegłych psychiatrów ocenił jako "pełną, rzetelną i jasną". Łódzki sąd apelacyjny w lutym utrzymał karę dożywocia i dodał w uzasadnieniu: "jaki czyn, taka kara".

Argumentację łódzkich sądów podzielił Sąd Najwyższy, który - jak mówił, uzasadniając postanowienie oddalające kasację, sędzia Piotr Hofmański - uznał, że twierdzenie jakoby sąd drugiej instancji odniósł się w sposób niewłaściwy do zarzutów obrony "jest gołosłowne". 

(jad)