Czterech na dziesięciu polskich rodziców przyznaje, że dzieli się w internecie zdjęciami i filmami dokumentującymi dzieciństwo ich dzieci. Rocznie każdy z tych rodziców wrzuca średnio 72 zdjęcia i 24 filmy z własnymi dziećmi w roli głównej. To wnioski z badań na temat zjawiska tak zwanego sharentingu, którego nazwa pochodzi od angielskich słów "dzielić" i "rodzicielstwo". Właśnie opublikowany został raport „Sharenting po polsku, czyli ile dzieci wpadło do sieci?”.

81 proc. rodziców ocenia udostępnianie zdjęć własnych dzieci pozytywnie lub neutralnie, co pośrednio może wynikać z faktu, że ponad połowa, bo 57 proc. deklaruje, że o prywatności dziecka decydują rodzice, zatem jeśli decydują się na wrzucanie do internetu zdjęć lub filmów z własnymi dziećmi, nie ma w tym nic złego. 60 proc. dzieli się dokumentacją dzieciństwa własnych dzieci przynajmniej raz w miesiącu, a tylko około 25 proc. zapytało własne dziecko o zgodę na udostępnianie jego zdjęć. 35 proc. rodziców twierdzi, że w zapisując zdjęcia dzieci w internecie prowadzi wirtualny pamiętnik z ich dzieciństwa i archiwizuje wspomnienia.

Rodzice zamieniają się w sieciowych reporterów, dokumentując często każdy krok swoich dzieci od narodzin, lub nawet od okresu ciąży, przez kolejne wydarzenia z ich życia - mówi Alicja Wysocka - Świtała, współautorka badania. Moja córka ma trzy miesiące, wrzuciłam już do sieci kilkanaście zdjęć z moją córką, bo trzeba się chwalić tym, z czego jest się dumnym - mówią w rozmowie z naszym dziennikarzem rodzice mieszkający w Warszawie. To są najczęściej zdjęcia lifestylowe, pokazujące zacisze domowe, sceny z życia rodzinnego. Mamy ustawiony profil na portalach społecznościowych tak, aby zdjęcia zobaczyli tylko znajomi, czyli w praktyce głównie rodzina - dodają.

Duma z dziecka powodem sharentingu

Znaczna większość, bo 75 proc. rodziców deklaruje, że dokumentuje specjalne okazje, czyli urodziny lub ważne wydarzenia w szkole. Matki i ojcowie wskazują na dumę z dziecka jako kluczową motywację do dzielenia się zdjęciami i filmikami. Ponadto, traktują postowanie w mediach społecznościowych jako zamiennik rozmowy z rodziną czy bliższymi znajomymi i poprzez nie informują, co się u nich i dziecka dzieje - dodaje dr Marta Bierca, ekspertka Uniwersytetu SWPS i współautorka badania. Takie potrzeby wydają się naturalne i zrozumiałe, ale rodzice nie poprzestają na okazjonalnym wrzuceniu zdjęcia czerwonego paska czy starannej kolorowanki. Aparat mają zawsze w gotowości - podkreśla. 

Sharenting bez restrykcyjnych filmów

Badanie pokazuje, że rodzice nie stosują bardzo restrykcyjnych filtrów czy ograniczeń wyświetlania zdjęć. 42 proc. udostępnia zdjęcia i filmy z własnymi dziećmi większym grupom znajomych (do 200 osób), a 37 proc. decyduje się na pokazanie ich najbliższej rodzinie i znajomym, co wciąż oznacza grupę do 20 osób. Wielu z nich nie ma również obaw, jeśli chodzi o pokazanie miejsca pobytu dziecka czy jego szkoły - 39 proc. wrzuca filmy i zdjęcia pokazujące, gdzie w danym momencie przebywa dziecko. 

Opracowanie: