Co najmniej 3 osoby zabite i ponad 50 rannych – to bilans wczorajszego samobójczego zamachu w Tel Avivie. Palestyński zamachowiec zdetonował bombę w kolejce ludzi przed klubem w nadmorskim pasażu.

Do zamachu natychmiast przyznała się organizacja Islamski Dżihad, ale nie wiadomo, czy ta deklaracja jest prawdziwa. Władze Autonomii Palestyńskiej natychmiast atak potępiły. Twierdzą też, że choć zamach został dokonany przez Palestyńczyka, to akcję zleciła libańska organizacja Hezbollah.

Izraelska policja ustaliła, że terrorysta przyjechał z miasta Tulkarem, które w przyszłym tygodniu miało zostać przekazane pod kontrolę władz Autonomii. Aresztowano też dwóch Palestyńczyków - braci zamachowca.

Jest to pierwszy atak po zawartym w tym miesiącu przez Izrael i Autonomię Palestyńską porozumieniu przewidującym przerwanie ognia. Miało ono położyć kres trwającym od czterech lat palestyńsko-izraelskim walkom i powtarzającym się atakom samobójców.

Na dziś zapowiedziano nadzyczajne spotkanie prezydenta Mahmuda Abbasa z kierownictwem palestyńskich struktur bezpieczeństwa. Abbas wezwał także do podjęcia wspólnego, palestyńsko-izraelskiego śledztwa.