Justyna Kowalczyk wystartuje w sobotę w biegu na 10 kilometrów techniką klasyczną, przedostatnim etapie Tour de Ski, w Val di Fiemme. Po sześciu zawodach tego cyklu Polka o 27,7 wyprzedza Włoszkę Ariannę Follis. Jeszcze nie zdecydowaliśmy o taktyceWszystko zależy od samopoczucia Justyny - uważa Wierietielny.

Jeśli będzie mocna, na pewno zaatakuje, szczególnie na lotnych premiach, by zyskać cenne sekundy bonifikat. Jeżeli wyścig nie będzie się układał po jej myśli, wtedy skupi się na pilnowaniu najgroźniejszych rywalek - dodał szkoleniowiec.

Mistrzyni olimpijska z Vancouver jest w bardzo komfortowej sytuacji. Nie dość, że ma wyraźną przewagę w klasyfikacji generalnej, to jeszcze przedostatni etap TdS jest jedną z jej specjalności. Polka nie ma jednak szczęścia do Val di Fiemme, gdzie zawodniczki będą rywalizowały. W ubiegłym roku Justyna też miała przewagę, a jak się wszystko skończyło doskonale pamiętamy - upadek na kilometr przed metą i dopiero 24. miejsce - zaznaczył szkoleniowiec.

W 2008 roku Kowalczyk zajęła w Dolinie Płomieni 26. lokatę, a rok później 15. W obozie Polki panuje jednak optymizm. W tym sezonie w końcu udało się Justynie stanąć na podium w Davos, pierwszy raz wygrała prolog Tour de Ski. Może i tu pech ją ominie, co zaowocuje dobrym rezultatem - dodał Wierietielny.

Val di Fiemme przywitało uczestników Tour de Ski odwilżą. Według prognoz temperatura ma wynosić pięć stopni Celsjusza i możliwe są opady deszczu. Wbrew pozorom nie jest to zła pogoda dla narciarzy. Zdecydowanie gorzej byłoby, gdyby padał śnieg. Gdy na trasie pojawia się świeży, lepki puch znacznie trudniej dobrać smarowanie - ocenił szkoleniowiec triumfatorki PŚ w dwóch poprzednich sezonach.