Po nocnej ewakuacji pacjentów ze słupskiego szpitala zmarł 60-letni mężczyzna. Chorych przewieziono, bo ktoś zawiadomił, że w szpitalu podłożona jest bomba.

Dyrekcja placówki zapewnia, że ewakuacja nie miała bezpośredniego wpływu na śmierć mężczyzny. Zastępca dyrektora szpitala powiedział, że pacjent miał chore serce. Jego stan pogorszył się o 18:00, zmarł o 23:00. Anonimowy rozmówca zadzwonił z grożbą wybuchu o 18:40, dlatego szpital nie łączy śmierci mężczyzny z ewakuacją. Rodzina twierdzi jednak, że jego śmierć spowodowana była przez alarm bombowy. Bliscy nie mają wątpliwości, że stres związany z przewiezieniem do innego szpitala przyczynił się do tragedii. Syn zmarłego zapowiedział, że jeśli złapana zostanie osoba winna śmierci ojca, to rodzina będzie się domagać od niej odszkodowania. Policja wciąż szuka sprawcy. Na razie wiadomo, że dzwonił do straży pożarnej z telefonu komórkowego.

Posłuchaj relacji reportera radia RMF, Adama Kasprzyka:

12:15