50 milionów złotych przeszło koło nosa lubelskim drogowcom. Te fundusze miały wspomóc budowę obwodnicy do przejścia granicznego z Ukrainą w Dorohusku. Nie ma pieniędzy i nie będzie tak potrzebnej inwestycji. Okoliczni mieszkańcy i Generalna Dyrekcja Dróg Publicznych ubiegali się o nią od kilkunastu lat.

Mimo, że pieniądze są obwodnicy nie będzie. Wszystko dlatego, że z ponad 200 gospodarzy kilku nie chciało sprzedać swojej ziemi. Zaczęli zaskarżać decyzje o budowie obwodnicy i formalności przeciągały się. W tym roku inwestycja miała być rozpoczęta, aby 50 milionów pożyczki z Banku Światowego nie przepadło. Okopy straciły szanse a zyskał kto inny - powiedział Julian Kapica, szef wschodniej Dyrekcji Dróg Publicznych w Lublinie. "Pieniądze, które były przeznaczone na budowę tejże obwodnicy musiały być skierowane na inne zadanie w Polsce, dlatego że nie można jej rozpocząć" - dodaje Kapica. "Tu w gminie zrobiliśmy wszystko co trzeba. Jest plan zagospodarowania przestrzennego, który uwzględnia obwodnicę" - mówi wójt Dorohuska, Stanisław Maksymiuk. Problem w tym, że ludzie chcieli za dużo a przecież za hektar było płacone od 40 do 80 tysięcy złotych, ziemi która jest rolniczo warta 2000-2800 złotych. Niektórzy z rolników mieli po 3 hektary. Zdaniem Maksymiuka nie byłoby problemu, gdyby wykup ziemi prowadzony był szybciej a tak zbiegł się w czasie z wykupem ziemi pod terminal. Polskie Konsorcjum Gospodarcze płacąc wyższe stawki nakręciło spiralę roszczeń.

Teraz ewentualna budowa obwodnicy odsunęła się co najmniej o kilka lat co grozi zupełnym paraliżem komunikacyjnym. Teraz przez Okopy przejeżdża dziennie około 5 tysięcy samochodów, w przyszłym roku, gdy otwarty zostanie drugi most graniczny na Bugu ruch z pewnością jeszcze się zwiększy.

12:45