Dziekan uczelni postawił swoim studentom ultimatum: jeżeli chcą zaliczyć studia, muszą pojechać na narty do Włoch. Młodzi ludzie są oburzeni, ale na obóz i tak muszą pojechać. Miejsce obozu to Passo Tonale we Włoszech, a koszt - razem z kieszonkowym - wynosi około 2 tysięcy złotych.

Zarządzenie wydał Dziekan Wydziały Wychowania Fizycznego Andrzej Szwarc. Mówi ono, że warunkiem koniecznym ukończenia studiów licencjackich jest uczestnictwo i uzyskanie zaliczenia z obozu zimowego.

Uczestnicy obozu w rozmowie z dziennikarzem RMF Wojciechem Jankowskim skarżą się, że to dla nich bardzo duży wydatek. Dojazdy, akademik, utrzymanie i jeszcze obozy narciarskie we Włoszech trzeba opłacić – skarży się jeden z nich.

Przed wyjazdem każdy student do kasy uczelni musiał wpłacić około 900 złotych. Do tego trzeba dodać kieszonkowe, które w przypadku spędzania czasu we włoskim kurorcie wynosić może nawet 150 euro.

W Biuletynie Zamówień Publicznych Akademii Wychowania Fizycznego w Gdańsku nie ma informacji o przetargu na wybór ośrodka w Passo Tonale. Jest jedynie ogłoszenie o rozstrzygniętym konkursie na firmę przewozową, która zawiozła studentów do Włoch. Dziekan Szwarc nie znalazł czasu na rozmowę z dziennikarzem RMF FM - sekretarka od kilku dni tłumaczy, że jest zajęty.

Według pracownicy uczelni, która nie chciała wypowiadać się oficjalnie, ośrodek w Passo Tonale to doskonałe miejsce na narty. Nie ma kolejek, warunki zawsze doskonałe i prawie same niebieskie trasy – mówi pracownica.