Skończyło się na strachu i lekkich obrażeniach trzech pasażerów.
Samolot pasażerski amerykańskich linii lotniczych Southwest nie zdołał wyhamować na pasie lotniska koło Los Angeles. Maszyna lecąca z Las Vegas staranowała ogrodzenie lotniska i wjechała na pobliską autostradę.
Tylko metry dzieliły ją od stacji benzynowej a rozpędzony Boeing trafiłby w zbiorniki z paliwem. Pasażerowie opowiadają, że wszystko wydarzyło się dosłownie w ułamku sekundy.
"Ktoś zaczął krzyczeć. Nie zatrzymaliśmy się, poczuliśmy gwałtowny zakręt, uderzenie, kabina się przechyliła. Otworzyły się wyjścia awaryjne i wydostaliśmy się na skrzydło w ciągu kilku sekund" - relacjonuje jeden z pasażerów.
Na razie nie wiadomo, dlaczego pilot nie zdołał w porę zatrzymać samolotu. Pasażerowie twierdzą, że ich zdaniem maszyna leciała zbyt szybko, a ziemi dotknęła daleko za początkiem pasa startowego.