Jeździsz służbowym samochodem - już niedługo możesz płacić wyższe podatki. Ministerstwo Finansów uprościło przepisy dotyczące wykorzystywania samochodów firmowych do celów prywatnych. Uprościło tak - by już nikt nie mógł się wymigać.

Słyszeliście o tym, że od służbowych aut trzeba płacić podatki? Pewnie nie. Nic dziwnego. Prawie nikt tego nie robił, bo przepisy były zbyt skomplikowane. Lepiej było nie ujawniać, że pracownicy korzystają z samochodów służbowych do celów prywatnych niż wypełniać wszystkie formalności. Ujawniając się przedsiębiorca działał na swoją niekorzyść, bo tylko przyciągał uwagę skarbówki. "Przepisy nie mówią jak ten podatek wyliczyć. Każde wyliczenie zrobione przez firmę samodzielnie mogło być zakwestionowane jako nieprawidłowe" - powiedziała mi Dorota Pokrop, ekspertka podatkowa. I wtedy skarbówka mogła doliczyć kilkakrotnie wyższy podatek. Mówiąc krótko - nie opłacało się.

Teraz przedsiębiorcy nie będą mieli wyjścia. Pracownikowi, który wykorzystuje służbowe auto do celów prywatnych będzie do pensji doliczane pół procent wartości samochodu. Jeśli pracodawca nie wskaże konkretnej osoby, a okaże się, że pracownicy jeżdżą służbowymi autami po zakupy czy na wakacje, zapłaci za to sam i to dwa razy więcej. Do jego przychodów będzie doliczany jeden procent wartości samochodu. Kto będzie nas sprawdzał? Urzędy skarbowe. Jak się dowiedziałam na szczęście Ministerstwo Finansów wycofało się z absurdalnego zapisu, by to policja na drodze sprawdzała czy jedziemy gdzieś służbowo, czy też może prywatnie.

Nowe przepisy mogą wejść w życie już od nowego roku. Podatku nie będą płacić jedynie ci, którzy używają samochodów służbowych tylko do pracy. Pracodawcy mogą was jeszcze bardziej pilnować. Bo jeśli urząd skarbowy złapie pracownika na tym, że jeździ służbowym autem na wakacje i nie płaci podatku - to karę nałoży właśnie na pracodawcę.