Nawet dwa lata trzeba czekać w mazowieckich szpitalach na planowe zabiegi ortopedyczne. Tamtejszy NFZ alarmuje, że w stolicy brakuje lekarzy niemal wszystkich specjalności. Najbardziej: stomatologów, okulistów, neurologów, kardiologów i chirurgów. Te braki prowadzą do zdrowotnych absurdów... Przeczytaj, jakich.

Przykład? Na wizytę u okulisty na Mazowszu czeka prawie 38 tysięcy pacjentów, do stomatologa - 28 tysięcy. To oznacza, że pacjent z jaskrą czy bólem zęba dostanie się do lekarza najwyżej za... rok, dwa, a nawet trzy lata.

Ile trzeba czekać na lekarza? Statystyka z województwa mazowieckiego:

Liczba pacjentów oczekujących do okulisty: 37 tysięcy 463 osoby

Liczba pacjentów oczekujących do fizjoterapeuty: 33 tysiące 275 osób

Liczba pacjentów oczekujących do stomatologa: 28 tysięcy 391 osób

Liczba pacjentów oczekujących do rehabilitanta: 26 tysięcy 538 osób

Liczba pacjentów oczekujących do ginekologa-położnika: 25 tysięcy 623 osoby

W Warszawie brakuje także anestezjologów. Jak udało mi się dowiedzieć, niedobór lekarzy tej specjalności może stanąć na drodze Urzędowi Miasta Warszawy, który ze swojej kasy chce finansować zabiegi znieczulenia przy porodach. Według bardzo wstępnych szacunków tylko w Warszawie brakuje kilkudziesięciu anestezjologów. Obsada tych specjalistów różni się w zależności od konkretnego szpitala. W jednych ich wystarcza, w drugich ciężko obsadzić wszystkie dyżury.

I teraz dochodzimy do absurdu polskiej służby zdrowia w mikroskali. Warszawa ma środki na to, żeby wydawać rocznie kilka milionów złotych za znieczulenia przy porodach. Ale... nie ma lekarzy.

Najgorsze jest to, że na taką sytuację nie ma doraźnej recepty. Lekarzy trzeba inaczej kształcić i trzeba więcej im płacić. A tego nie da się zrobić dziś czy jutro. Na razie miasto planuje od przyszłego roku uruchomić program pilotażowy. A te mamy, które nie wezmą w nim udziału za należny im poród bez bólu nadal będą płacić kilkaset złotych.