Już prawie dwa miesiące trwa śledztwo w sprawie awarii prądu z połowy stycznia. Z powodu śnieżyc niektórzy nie mieli wówczas energii nawet przez kilka tygodni.

URE tłumaczy, że kontrole są skomplikowane, śledztwa trudne, więc opóźnienia muszą być.

Z kolei nadzorujący prace urzędu wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak umywa ręce i nawet nie myśli o tym, żeby mobililizować urzędników. Twierdzi, że URE jest niezależne.

Problem w tym, że według wstępnych zapowiedzi, pierwsze wyniki kontroli miały być znane już miesiąc temu. Czekają na nie wszyscy poszkodowani w trakcie ostatnich awarii prądu.

Bo jeżeli okaże się, że zawiniła nie pogoda, a zakłady energetyczne, będzie można domagać się sporych odszkodowań.