W czwartek tureckie siły bezpieczeństwa stłumiły więzienne zamieszki, które trwały w dwóch zakładach karnych, Canakkale i Umraniye. W ciągu dwóch dni zginęło co najmniej 20 osób, w większości więźniów. Zginęli także dwaj policjanci.

Brutalna akcja sił porządkowych zakończyła wielotygodniowe, głodowe strajki skazańców. Więźniowie głodowali protestując przeciwko reformie systemu więziennictwa, przewidującej przede wszystkim przeniesienie więźniów z wielkich wspólnych sal (nawet 100-osobowych) do dwu lub trzyosobowych cel w nowych zakładach karnych. Odpowiedzią był strajk głodowy ponad 1000 więźniów w 48 więzieniach w całej Turcji. Postępowania policji bronił minister sprawiedliwości Hikmet Sami Turk: "W czasie operacji zginęło dwóch członków sił bezpieczeństwa, a czterech zostało rannych. Ale dzięki naszym działaniom, udało się uratować prawie dwieście osób, a także ocalić życie ponad sześciuset więźniom, prowadzącym strajk głosowy. Wszyscy oni trafili do szpitali".

W środę w Ankarze i Stambule do późnych godzin nocnych z policją walczyły grupki demonstrantów. Obrzucali oni kamieniami policyjne pojazdy. Do rozpędzenia manifestacji siły porządkowe użyły armatek wodnych. Przeciwko działaniom tureckiej policji demonstrowali także obywatele tego kraju, przebywający za granicą. Między innymi w "Oku Londynu" - największym na świecie "diabelskim kole". Dokładnie nie wiadomo ilu demonstrantów było w Londynie, padają liczby od 22 do 45. Wiadomo, że co najmniej dwóch mężczyzn oblało się benzyną i groziło podpaleniem. Policja najpierw ewakuowała innych pasażerów "diabelskiego koła". Cztery godziny później demonstranci sami zaczęli opuszczać wagoniki. Inna grupa Turków dostała się na galerię parlamentu i tam wznosiła okrzyki podczas tzw. godziny pytań w Izbie Gmin z udziałem premiera Tony'ego Blaira. Protestujący zajęli także w środę londyńskie biura Komisji Europejskiej i grożąc podpaleniem się okupowali je do wieczora. Policja aresztowała 12 osób.

13:00