Kompletne fiasko misji gospodarczej polskich sadowników na Białorusi. Jak się dowiedział reporter RMF FM Krzysztof Zasada, Białorusini nie tylko nie kupią więcej polskich jabłek, ale najpewniej ograniczą dotychczasowy import z naszego kraju.

Do tej pory Białoruś importowała od nas około 200 tysięcy ton jabłek. Jednak połowa tych dostaw była reeksportowana do Rosji. W piątek przedstawiciele naszej misji dowiedzieli się, że po wprowadzeniu przez Moskwę embarga na artykuły spożywcze z zachodu sytuacja się zmieniła.

"Oni tylko i wyłącznie będą brali na potrzeby swojego lokalnego rynku, absolutnie nie chcą zaryzykować, bo obawiają się, że reeksport może być powodem wprowadzenia przez Rosję restrykcji także wobec nich" - mówił reporterowi RMF FM tuż po zakończeniu rozmów prezes Związku Sadowników RP Mirosław Maliszewski. Dodał, że import nawet 100 tysięcy ton jabłek jest zagrożony. Nasza misja usłyszała, że w tym roku białoruscy sadownicy mają bardzo wysokie zbiory, więc ich zapotrzebowanie na jabłka się zmniejsza.

Jedyna propozycja naszych partnerów, to zaproszenie polskich firm, by inwestowały w białoruską branżę przetwórstwa owocowo-warzywnego. "Bardzo szukają zagranicznego kapitału" - dodał Maliszewski. Według niego niektórzy polscy przedsiębiorcy szacują, czy takie inwestycje mogłyby się opłacać. Białoruś obiecała ułatwienia w nabywaniu ziemi i między innymi ulgi podatkowe. Prezes Związku zwraca jednak uwagę, że bardziej opłacalne jest na przykład przetwarzanie jabłek na koncentraty w Polsce i wysyłanie tych produktów za granicę. Litr koncentratu, to 7 kilogramów jabłek.

Misję zorganizowano po zeszłotygodniowych rozmowach w Mińsku polskiej delegacji z ministrem rolnictwa na czele. W środę Marek Sawicki poinformował, że Białorusini są gotowi kupować w Polsce więcej produktów spożywczych. Twierdził, że interesują ich między innymi jabłka, które przetwarzane, mogły by być wysyłane przez Białoruś do Rosji.