Najlepsze Albumy Roku 2013

Dodano: Czwartek, 2 stycznia 2014 (13:11)


 Grzegorz Betlej
50. Laura Mvula "Sing To The Moon". Brytyjka nagrała w tym roku krążek, którym pokazała starszym koleżankom po fachu, jak powinien wyglądać dobry materiał w klimacie soul. W dodatku połączyła na nim sprytnie r&b i gospel – tego albumu wstyd więc nie znać. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
49. Jay Z "Magna Carta Holy Grail". Choć czterdziestkę skończył już kilka lat temu, udowadnia, że daleko mu do muzycznej emerytury. „Magna Carta Holy Grail” to nie najwybitniejszy z dotychczasowych albumów rapera, ale i tak materiał godny naśladowania. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
48. Kacey Musgraves "Same Trailer Different Park". Piękny krążek młodziutkiej wokalistki, poszukującej złotego środka między ambitnym folkiem a mainstreamowym popem. „Same Trailer Different Park” pokazuje, że granie country nie musi być obciachowe. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
47. David Bowie "The Next Day". Dla jednych – album potężny jak sam jego twórca, dla innych – przyzwoity krążek w dorobku sumiennego rzemieślnika ambitnej strony estrady. „The Next Day” to magiczny album, którego – z grzeczności – nie można pominąć. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
46. Sky Ferreira "Night Time, My Time". Ferreira pojawiała się dotychczas w filmach oraz pozowała do sesji zdjęciowych. Synthpopowy debiut studyjny „Night Time, My Time” jest chyba bardziej kontrowersyjny, niż sama okładka, obnażająca nagi biust 21-latki. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
45. Saint Lu "2". Drugi krążek w dorobku austriackiej wokalistki. Saint Lu balansuje na granicy bluesa, soulu i jazzu, co w zestawieniu z jej fascynacją Janis Joplin doszczętnie zadziwia delikatnością „2”. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
44. Lorde "Pure Heroine". Długogrający debiut 17-letniej Nowozelandki. Pochodzący z niego utwór „Royals” podbił listy przebojów na całym świecie, ku zaskoczeniu tych, którym wydawało się, że za alternatywną, minimalistyczną muzyką, nie pójdą tłumy. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
43. Flagship "Flagship". Kolejny debiut w zestawieniu - nagrany przez raczkujący skład z Północnej Karoliny. „Flagship” to soft rock inspirowany indie. Jeśli progres w ich karierze będzie wciąż tak olśniewający, możemy być świadkami narodzin legendy. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
42. Portugal. The Man "Evil Friends". Amerykański skład reprezentujący szeroko pojętą alternatywę. „Evil Friends” to siódmy studyjny longplay w dorobku Portugal. The Man i chyba pierwszy, którym udało się dotrzeć do naprawdę szerokiego grona odbiorców. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
41. Eminem "The Marshall Mathers. Volume 2". Krążek wydany prawie dokładnie siedemnaście lat od daty premiery debiutanckiego lonplay’a. Em udowodnił już niejednokrotnie, że nie tylko czarni potrafią rapować. Kto nie wierzy, niech posłucha „Rap God”… / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
40. Dawid Podsiadło "Comfort and Happiness". Ma dopiero dwadzieścia lat, ale wielkie ambicje i głos, którym mógłby burzyć ściany. Wygrał „X Factor” i udowodnił, że nie na każdego zwycięzcę talent-show czeka hałaśliwy, różowo-popowy szołbiznes. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
39. The Neighbourhood "I Love You". The Neighbourhood nie spodziewali się chyba takiej popularności, toteż furora wokół debiutanckiego krążka przyprawia o jeszcze serdeczniejszy uśmiech. Alternatywny pop-rock jest tu lekarstwem na długie, zimowe wieczory. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
38. Janelle Monáe "The Electric Lady". Janelle od lat udziela się jako kompozytorka, autorka tekstów, tancerka i przede wszystkim wokalistka. Jeśli tak ma wyglądać współczesna wersja Destiny’s Child, to nie mamy się czego wstydzić. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
37. Phoenix "Bankrupt!". Pochodzą z Francji, nagrywają po angielsku, zachwycają cały świat. Piąta płyta, „Bankrupt!”, to świeżość, która łączy w sobie wszystkie te cechy, którymi dzisiaj żyje muzyczny świat: indie-rock, ambitny pop i elektronika. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
36. Biffy Clyro "Opposites". Szósty studyjny album szkockiej grupy, która brzmi wciąż tak smacznie, jak na debiucie sprzed jedenastu lat. Po tylu latach energia tej grupy nie maleje, a koncerty porywają tłumy tak, jak niegdyś szalone występy Nirvany. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
35. Tomasz Makowiecki "Moizm". Jeśli Polska w Unii jest od lat, to dopiero teraz zaczyna dorastać do europejskich standardów muzycznych. „Moizm” to produkcja na poziomie krążków wielkich brytyjskich artystów eksperymentujących z elektroniką. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
34. Daft Punk "Random Access Memories". Na czwarty studyjny album duet kazał poczekać swoim fanom aż osiem lat. Krążek to disco/ house dla tych, którzy z dystansem patrzą na elektronikę. Pamiętne „Discovery” to oczywiście nie jest, ale cieszy niezmiernie. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
33. The Knife "Shaking The Habitual". Czwarty studyjny album w dorobku szwedzkiego rodzeństwa, które pieczołowicie zajmuje się chronieniem swojej prywatności. „Shaking The Habitual” to odkrycie chyba najbardziej futurystyczne z całego zestawienia. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
32. Palma Violets "180". Rok temu magazyn „NME” nazwał ich najlepszym nowym zespołem. Choć trudno o stawiających pierwsze kroki powiedzieć, że mają wypracowany styl, garażowe brzmienia rockowego składu Palma Violets pasują naprawdę tylko do nich. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
31. Jon Hopkins "Immunity". Jeśli ambient można w ogóle nazwać muzyką rozrywkową, to on osadził ten termin w popkulturze dość dobrze. Do mainstreamu mu daleko, ale „Immunity” nie jest wyłącznie zabawką dla audiofilów, lecz dawką wyśmienitej elektroniki. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
30. Deap Vally "Sistrionix". Dwie młode dziewczyny chwyciły za gitarę, perkusję i mikrofony i nagrały rockowy „Sistrionix”. Kompozycje Deap Vally zalatują starym, surowym bębnieniem w garażach, co tylko potęguje uwielbienie do tych niepozornych istotek. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
29. Daughter "If You Leave". „If You Leave” w piękny sposób łączy delikatne gitary z elektronicznymi efektami, które potęgują nastrój wzniosły, ale nie na siłę patetyczny. Trochę soft-rocka, więcej świetnych przesterów. Efekt oszałamiający. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
28. Pure Love "Anthems". Debiut brzmiący tak, jakby brytyjsko-amerykańska grupa Pure Love grała ze sobą od wielu, wielu lat. Od „Anthems” wieje trochę punk rockiem, ale już nie tak brudnym, jaki możemy pamiętać z Jarocina - bo bliżej im do Green Day. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
27. Rhye "Woman". „Woman” to taka alternatywa, w której pełno ambientu. Płyta wymagająca, niebanalna, kojarząca się bardzo z tłem powolnych, offowych filmów o skomplikowanej miłości. Świetne połączenie elektroniki z soulem. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
26. Krzysztof Zalewski "Zelig". Zalewski wyrósł z ciężkiego rocka, choć wciąż blisko mu do tego klimatu. „Zelig” to pierwsza od dziewięciu lat płyta artysty: jest funk, soulowo-jazzowe wibracje, trochę popu, a wszystko podszyte heavymetalowym głosem. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
25. Manic Street Preachers "Rewind the Film". Pochodzą z Walii, grają razem 27 lat, a „Rewind the Film” to ich jedenasty studyjny krążek. Jeśli przez lata można grać alternatywny rock na niezmiennie wysokim poziomie, to oni to udowadniają. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
24. Laura Marling "Once I Was An Eagle". Ma 23 lata, ale głos godny pozazdroszczenia. „Once I Was An Eagle” jest czwartym krążkiem w jej karierze. Zaskakujące jest to, że aby nagrać świetny album, wystarczy gitara akustyczna i elektryzujący wokal. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
23. Franz Ferdinand "Right Thoughts Right Words Right Action". “Love Illumination” z tego krążka jest już – można śmiało powiedzieć – klasykiem. To już czwarty album rockmanów ze Szkocji, a oni – jak wino – coraz lepsi, choć wciąż niezbyt skomplikowani. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
22. Half Moon Run "Dark Eyes". Ci Kanadyjczycy stworzyli indie-folkowy album, który zachwycił publiczność po obydwu stronach Atlantyku. Można śmiało zaryzykować stwierdzeniem, że następny krążek może odwrócić uwagę świata od Mumford & Sons. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
21. Disclosure "Settle". Dwóch nastoletnich braci weszło do studia i zarejestrowało „Settle”. Fakt, że udało im się zarazić swoją miłością do muzyki house całą Europę mówi, że to najlepszy klubowy skład młodego pokolenia. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
20. Kanye West "Yeezus". Ma ego większe niż Burj Khalifa, ale też gigantyczny talent. Kto kojarzy go tylko ze skandalami, nigdy nie słuchał jego „Yeezusa”. A „NME” w zestawieniu 500 płyt wszechczasów umieściło jego poprzedni krążek na 21 miejscu. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
19. Gregory Porter "Liquid Spirit". Kiedy mówimy o jazzie przyswajalnym przez przeciętnego słuchacza, powinniśmy mieć na myśli Portera. Ciężko wybrać krążki do pierwszej dwudziestki zestawienia albumów roku – ale nie istniałoby ono bez „Liquid Spirit”. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
18. The 1975 "1975". Muzyczne wędrówki między indie-popem a elektroniką z zadymionych klubów. Ich debiutanckie „1975” znalazło się na pierwszym miejscu brytyjskiego odpowiednika OLiS. Można przypuszczać, że prawdziwa sława dopiero przed nimi. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
17. Pearl Jam "Lightning Bolt". Grają od blisko dwudziestu trzech lat, już od debiutanckiego krążka, „Ten” z 1991 roku, utrzymując się na pozycji światowego lidera grunge’u. Po dwóch słabszych płytach wydali „Lightning Bolt” – swoisty powrót do korzeni. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
16. Moderat "Moderat II". Ktoś, kto wymyślił dawno temu new rave, musiał przewidywać, że kiedyś pojawi się Moderat i nagra „II”, który ugruntuje im pozycję w światowym przemyśle muzycznym. Przeskoczyli swój kapitalny debiut, co nie było łatwe. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
15. Stereophonics "Graffiti On The Train". Ósmy album studyjny walijskiego składu rockowego. W melancholijnym graniu znaleźli przepis na sukces, bo „Graffiti On The Train” przyjęte zostało równie ciepło, co ich kultowy „Pull the Pin” sprzed sześciu lat. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
14. Arcade Fire "Reflektor". Kanadyjski skład z materiału na materiał staje się ikoną art-rocka, obok którego nie da się przejść obojętnie. Bo w warstwie pod tytułem „o coś nam chodzi” band wyprzedza kolegów ze światka muzycznego o całe lata świetlne. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
13. Sigur Rós "Kveikur". Ich magiczne podróże, falset wokalisty, a także od podstaw wymyślony język, w którym skład tworzy niektóre piosenki, sprawiają, że wiemy, iż mamy do czynienia nie z muzyką, ale z niezwykle ważnym zjawiskiem. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
12. Chvrches "The Bones of What You Believe". Debiut prawdopodobnie najlepszego na świecie synthpopowego składu młodego pokolenia. Pochodzą z Glasgow, gdzie nagrywali dotąd zachwycające EP-ki. Teraz cały swój zapał włożyli w cudowny longplay. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
11. Queens of the Stone Age "Like Clockwork". Ustalają zasady na rockowym rynku, a szósty album to kwintesencja alternatywnego stylu, który wypracowali sobie przez lata. Ich sięganie do korzeni niejednokrotnie daje lepszy efekt, niż muzyczne kombinowanie. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
10. Beady Eye "BE". Jeśli ktoś ma rozdawać karty w światowym przemyśle rockowym, to jest to właśnie Liam Gallagher, ex-Oasis – nic więc dziwnego, że „BE” to po prostu przebojowo wyprodukowana mieszanka dynamicznych riffów i delikatnych ballad. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
9. Nick Cave & The Bad Seeds "Push the Sky Away". Działać z legendarnym Cavem to nie tylko zaszczyt, ale także motywacja do ciężkiej, rzemieślniczej wręcz pracy. Oczywistym jest więc fakt, że piętnasty krążek jego składu będzie po prostu genialny. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
8. Foals "Holy Fire". Trzecia studyjna płyta Foalsów, młodego głosu, sentymentalnie uwodzącego melancholijnymi gitarami. Jeśli starsi ludzie nie wierzą w to, jak wiele może mieć do powiedzenia pokolenie 80’, niech sięgną po „Holy Fire”. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
7. Tom Odell "Long Way Down". Debiutancki krążek 23-letniego Odella. Album, utrzymany w klimacie indie-popowym z elementami folku, wzrusza i powala zaskakującą dojrzałością, a pół-akustyczne „Another Love” staje się powoli hymnem nowego pokolenia. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
6. The National "Trouble Will Find Me". Szósty krążek The National brzmi całkowicie nowatorsko i ambitnie. Wciąż się rozgrywa i wciąż dociera do kolejnych rozgłośni radiowych, z czego wynika, że jeszcze większy sukces stoi dopiero przed The National. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
5. Haim "Days Are Gone". Siostry Haim bawią się indie-rockiem z drobnymi elementami elektroniki. Choć porównuje się je do Fleetwood Mac, po ich debiutanckim „Days Are Gone” o Peterze Greenie i jego znajomych wkrótce nikt już nie będzie pamiętał. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
4. Waxahatchee "Cerulean Salt". Trudno określić, jakim gatunkiem zajmuje się Waxahatchee. To dobrze zmontowana mieszanka przyciężkawego rocka, innym razem melorecytowanych zabaw folkiem i country, jeszcze kiedy indziej – przytupem z elektroniką w tle. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
3. James Blake "Overgrown". Jeśli istnieje coś takiego jak post-dubstep, to jego założycielem jest 25-letni wokalista z Wielkiej Brytanii. Powrócił po dwóch latach „Overgrown”, na którym znów bawi się elektroniką. Pominięcie tej płyty byłoby grzechem. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
2. Vampire Weekend "Modern Vampires of the City". „Modern Vampires of the City” przez prestiżowy magazyn „Rolling Stone” nazwany został najlepszą płytą 2013 roku. Niewątpliwie, ten krążek wskoczy na długie lata na listę klasyków muzyki rozrywkowej. / fot. Grzegorz Betlej
 Grzegorz Betlej
1. Arctic Monkeys "AM". "AM", piąty album Arctic Monkeys, to "Help!" naszych czasów. „Help!” w barwach zdecydowanie bardziej rockowych, świeższych i bliższych sercom publiczności XXI wieku. Najlepszy krążek – może nie tylko – 2013 roku! / fot. Grzegorz Betlej
Radio Muzyka Fakty