Pomysł przeniesienia głosów na jednego z kandydatów z trójki: Szmajdziński, Olechowski, Nałęcz musi wrócić. Inaczej nie ma szans na dobry wynik wyborczy - mówi w Przesłuchaniu w RMF FM Paweł Piskorski. I dodaje, że w kwietniu zobaczymy, czy SLD wystarczy wyobraźni. Uważa również, że Bronisław Komorowski znacząco wygra prawybory w PO. Poparcia udzieli mu także Donald Tusk - komentuje Piskorski. Dodaje, że Platforma jest zdemoralizowana i zdemobilizowana dobrymi sondażami.

Agnieszka Burzyńska: Naprzeciwko szef partii o bardzo stabilnym, niezmiennym poparciu 1 procenta. Pora przyznać - nie udało się? Poległem?

Paweł Piskorski: Dzień dobry pani, dzień dobry państwu. Ja oczywiście mogę się przyznawać do tego, że te nasze notowania Stronnictwa Demokratycznego nie wybiły się jeszcze ponad powierzchnię 5 procent…

Agnieszka Burzyńska: … daleko do 5 procent.

Paweł Piskorski: Daleko, tak. Absolutnie. Ale też bądźmy rzetelni - moment "sprawdzam" jest daleko, dlatego, że mówimy o poparciu, które musi być w momencie wyborów parlamentarnych, czyli za półtora roku. I mam nadzieję, że tą pracą jesteśmy w stanie tę sytuację zmienić.

Agnieszka Burzyńska: W lutym ubiegłego roku mówił pan: SD powalczy w każdych wyborach. W ciągu 20 miesięcy usłyszycie wiele dobrych informacji ze Stronnictwa. Minęło 13 miesięcy i…?

Paweł Piskorski: No i moim zdaniem słyszymy bardzo wiele dobrych informacji.

Agnieszka Burzyńska: Same kłopoty raczej.

Paweł Piskorski: No nie. To, że była grupa działaczy, która usiłowała ten proces zahamować, bo chciała, żeby się nic nie zmieniało. Pamięta pani tę sytuację? SD przez 20 lat to była tak naprawdę martwa partia, nic się nie działo. Teraz się zaczęło dziać, teraz SD ma kandydata, którego może poprzeć w wyborach prezydenckich. To jest dużo dobrych wiadomości.

Agnieszka Burzyńska: To teraz motywacja: Dla mnie kluczową motywacją do wskrzeszenia Stronnictwa jest niedopuszczenie do powrotu PiS-u - to pańskie słowa. To może pan właściwie już odetchnąć z ulgą i wycofać się z honorem. Wszak sondaże Platformy wciąż szybują wysoko.

Paweł Piskorski: I tak bym z całą pewnością zrobił, i jest wiele pięknych rzeczy w życiu, które można robić, a niekoniecznie się zajmować polityką, gdybym miał przekonanie, że Platforma dobrze rządzi, i że nie marnuje tego czasu. Ja mam przekonanie, że nie, że są zdemobilizowani i trochę nawet zdemoralizowani tymi dobrymi sondażami, i że to psuje rządzenie.

Agnieszka Burzyńska: Ale nie widzi pan tego, że ta scena polityczna jest zabetonowana w tej chwili? Mamy PO, mamy PiS, miejsce na jakąś lewicę i nic więcej.

Paweł Piskorski: I to jest motywacja do działania. Bo jeżeli pani mnie zapyta, czy jest zabetonowana - tak, jest, i coraz bardziej będzie. A czy to jest dobra sytuacja? Niedobra. Trzeba to rozbić. Niedobra jest sytuacja, w której…

Agnieszka Burzyńska: Ale może nie z panem? Może to pan szkodzi temu przedsięwzięciu.

Paweł Piskorski: Może tak.

Agnieszka Burzyńska: Widział pan rankingi nieufności? Na pierwszym miejscu Jarosław Kaczyński, na drugim miejscu Lech Kaczyński, i pan na trzecim - z niezłym wynikiem.

Paweł Piskorski: Nie wiem, do którego się pani odnosi, bo ja widziałem też takie, w których mam całkiem duże zaufanie w liczbach bezwzględnych, w tym poparcie.

Agnieszka Burzyńska: Ja tych akurat nie widziałam.

Paweł Piskorski: Dobrze, to się wymienimy po audycji. To jest atut taki, że na czele Stronnictwa Demokratycznego stoi niewątpliwie kontrowersyjna osoba, którą część osób lubi, część nie. Ale czy to znaczy, że należy zaprzestawać działań? Nie. Dlatego Stronnictwo Demokratyczne pierwszy raz od 20 lat w ogóle jest zauważalne.

Agnieszka Burzyńska: Ale gdzie jest granica? Co byłoby kompletną porażką dla Pawła Piskorskiego? Klęska w wyborach parlamentarnych?

Paweł Piskorski: Tak. Ja zarysowałem to bardzo wyraźnie. Jeśli w wyborach prezydenckich, a później parlamentarnych ten pomysł rozbicia obecnego betonu sceny politycznej się nie uda, to ja pójdę może nie tyle na emeryturę, co na bardzo długi urlop. Bo to będzie porażka. Natomiast mam szczere przekonanie, że to, co się dzisiaj w polskiej polityce wyrabia i co się umacnia - ten podział między Platformą a PiS - to jest podział szkodliwy.

Agnieszka Burzyńska: A co słychać u kandydata na prezydenta popieranego przez SD - Andrzeja Olechowskiego?

Paweł Piskorski: Z tego co wiem wszystko bardzo dobrze. Andrzej Olechowski bardzo intensywnie teraz jeździ po kraju.

Agnieszka Burzyńska: Jakoś nigdzie go nie widać.

Paweł Piskorski: To jest rzeczywiście problem. Jeśli popatrzymy na to, jakie jest jego poparcie w sondażach i jednocześnie popatrzymy na to, ile się w mediach pojawia - mamy z tym absolutnie problem.

Agnieszka Burzyńska: Brak mu entuzjazmu?

Paweł Piskorski: Nie po stronie kandydata. Wprost przeciwnie - po stronie mediów. Pomimo, że Andrzej Olechowski ma prawie takie samo poparcie jak Sikorski czy Komorowski, media chętnie dały się wprowadzić w tę koleinę, jaką są prawybory i relacjonują prawybory, jakby to była jakaś wielka rzecz.

Agnieszka Burzyńska: No bo tam się coś dzieje.

Paweł Piskorski: Tam się dzieje pozór. Tam się dzieje pozór dyskusji między Komorowskim a Sikorskim. Bardzo sprytnie użyty, ale niestety pokazywany w dużej skali.

Agnieszka Burzyńska: A może kłopotem jest brak pieniędzy. Bo Andrzej Olechowski skarży się, że nie ma pieniędzy na kampanię wyborczą.

Paweł Piskorski: Na pewno pieniędzy jest zawsze za mało, przy czym pragnę zwrócić uwagę, że w tej chwili żadnych pieniędzy na kampanię nie można wydawać, bo będzie je można wydawać dopiero, jak wybory zostaną zarządzone.

Agnieszka Burzyńska: A ile przeznaczycie na wsparcie?

Paweł Piskorski: Jeszcze tego nie potrafię powiedzieć. Sądzę, że to będzie parę milionów złotych - na pewno. Natomiast wybory będą zarządzone i dopiero wtedy będziemy mogli mówić o pieniądzach. Dzisiaj pieniądze nie istnieją w wyborach prezydenckich.

Agnieszka Burzyńska: Pan ma pretensje do mediów, że zajęły się prawyborami. A może trzeba było zorganizować jednak coś na kształt prawyborów w centrolewicy? Ten pomysł już umarł, żeby starli się ze sobą Nałęcz, Szmajdziński i Olechowski.

Paweł Piskorski: Proponowaliśmy taką formułę dyskusji - nie wiem, czy prawyborów - w której kandydaci spoza tej dwójki: Platforma i PiS będą między sobą porozumiewać się w taki sposób, że ten z nich, który ma największe poparcie, uzyska poparcie pozostałych. Niestety przez SLD to było konsekwentnie odrzucane. Uważam, że ten pomysł wróci w kwietniu, dlatego że w kwietniu będzie bardzo wyraźnie już widać, że jeśli te głosy się nie zblokują i nie zagłosują na jednego kandydata, to szanse wejścia do drugiej tury są znacznie mniejsze.

Agnieszka Burzyńska: Myśli pan, że SLD zgodziłoby się na to, zgodzi się? Trwają w ogóle jakieś rozmowy, próba przekonania?

Paweł Piskorski: Politycy SLD muszą mieć wyobraźnię, sięgać tą wyobraźnią znacznie dalej. Jeśli efektem wystawiania przez nich kandydata będzie tylko to, że inny kandydat, spoza Platformy i PiS-u, nie wejdzie do drugiej tury, to będzie to grzech, a nie cnota.

Agnieszka Burzyńska: Czyli kwietniu według pana okaże się, że będzie jeden…

Paweł Piskorski: Nie, nie. Tak nie mówię. W kwietniu wróci dyskusja i zobaczymy, czy politykom - w tym politykom SLD - starcza wyobraźni na to, ze wybory prezydenckie mogą się skończyć innym wynikiem niż tylko to, że wygra na pewno kandydat Platformy. Mogą - tylko do tego trzeba wyobraźni.

Agnieszka Burzyńska: A myśli pan, ze wynik wyborów wewnątrz Platformy jest przesądzony? Że wygra Komorowski?

Paweł Piskorski: Tak, wydaje mi się na podstawie mojej wiedzy - która, wydaje mi się, nie jest mała, dotycząca tego, jak Platforma wygląda - że Bronisław Komorowski jest przesądzony, ze te prawybory wygra - i to wygra znaczącym wynikiem z poparciem całej elity, łącznie z Donaldem Tuskiem.

Agnieszka Burzyńska: Jak już jesteśmy przy Platformie - ponad rok temu wieszczył pan: "Platforma w tej chwili przechodzi bardzo głęboki kryzys, ten budynek zaczął się sypać". Kariery wróżki by pan nie zrobił.

Paweł Piskorski: No i dlatego się za ten zawód nie zabieram. Mam wrażenie, ze to, co mówiłem o problemie wewnętrznym w Platformie, istnieje. Tam pokruszyły się wszystkie względy lojalności, takich pozytywnych powiązań osobistych, czego przykładem było to, jak Schetyna w tej chwili z Tuskiem się rozstawał.

Agnieszka Burzyńska: Ale teraz pozbierali się, znowu grają mecze, znowu oglądają mecze, spotykają się…

Paweł Piskorski: No tak, ale ja akurat za stary jestem, żeby się na taki teatr dawać nabierać. Natomiast to, co jest istotne, to to jest klasyczna partia władzy, którą spaja sukces, niewątpliwy - to trzeba im absolutnie oddawać, mają świetne notowania, potrafią te notowania oddać i mają absolutny uśmiech opatrzności, którym jest opozycja głównie w postaci braci Kaczyńskich, Jarosława Kaczyńskiego, to jest uśmiech opatrzności.

Agnieszka Burzyńska: Czyli dopóki sondaże będą dobre, to budynek będzie stał.

Paweł Piskorski: Tak jest. Dopóki się nie zacznie kruszyć, to ta reakcja łańcuchowa nie zostanie uruchomiona. A potem będzie, bo ta partia już nie ma wspólnych mianowników ideowych. Proszę zwrócić uwagę: mogą być LPR-owscy radni…

Agnieszka Burzyńska: To koalicje lokalne. Zawiera się tam różne koalicje.

Paweł Piskorski: Kiedyś takie rzeczy były dla Platformy niedopuszczalne. Teraz to jest partia od LPR-owców po Danutę Huebner.

Agnieszka Burzyńska: To na koniec: często bywa pan w prokuraturze?

Paweł Piskorski: Bardzo rzadko, ja mam wrażenie, że …

Agnieszka Burzyńska: To martwi pana?

Paweł Piskorski: Nie, właśnie mam wrażenie, że te sprawy prokuratorskie są w stosunku do mnie wybudowane wyłącznie po to, żeby one trwały. Ponieważ, jak widzę, jak te wszystkie zarzuty i różne obiekcje wyglądają, to jestem przekonany co do tego, że ja mam stuprocentową rację i jestem w stanie ją udowadniać.

Agnieszka Burzyńska: Zapoznał się pan z tymi aktami.

Paweł Piskorski: Tak, zapoznałem się i już mam dwustuprocentową pewność, że jeśli kiedykolwiek dojdzie do jakichś procesów czy rozpraw, to racja jest po mojej stronie.

Agnieszka Burzyńska: Ale nie wierzy pan w te procesy i rozprawy.

Paweł Piskorski: Ja uważam, że to wszystko jest po to, żeby to trwało i właśnie, żeby móc ten problem wywoływać raz na jakiś czas, a nie dlatego, że ktoś wierzy w jakąś moją winę.