Profesjonalna obsługa wieży zrobiłaby wszystko, aby nie dopuścić do lądowania Tu-154 w Smoleńsku - mówi gość Kontrwywiadu RMF FM Witold Waszczykowski. Państwo było w konflikcie z prezydentem. Niechlujstwo doprowadziło do tego, że Lech Kaczyński dostał tylko osobistą ochronę bez logistycznego zabezpieczenia wizyty. Należy podjąć decyzję o politycznej odpowiedzialności ministrów Klicha i Arabskiego.

Konrad Piasecki: Były minister Lecha Kaczyńskiego, kandydat na prezydenta Łodzi, Witold Waszczykowski, dzień dobry.

Witold Waszczykowski: Dzień dobry panu redaktorowi, dzień dobry państwu, szczególnie pozdrawiam słuchaczy w Łodzi.

Konrad Piasecki: Po takiej nominacji dość nieoczekiwanej, to się nie dziwię. Zdziwiła pana?

Witold Waszczykowski: I tak, i nie. Oczywiście oczekiwałem, że jednak to środowisko, z którym współpracuję od lat, jednak jakąś propozycję mi złoży.

Konrad Piasecki: Ale propozycję dla pana, dyplomaty, byłego ministra, człowieka zajmującego się polityką zagraniczną Łódź? Działalność samorządowa?

Witold Waszczykowski: Ja nie tylko jestem dyplomatą, ale urzędnikiem administracji państwowej. Również przez lata byłem naukowcem, więc mam doświadczenie w kilku dziedzinach. I mogę również przysłużyć się w tej dziedzinie samorządowej. Chodzi o radę, współpracę.

Konrad Piasecki: To Jarosław Kaczyński panu zaproponował?

Witold Waszczykowski: Tak, to prezes Jarosław Kaczyński zadzwonił do mnie osobiście i zaproponował.

Konrad Piasecki: I nie zapytał pan: "Ja do Łodzi"? Wiem, że pan jest związany z Łodzią, ale nie zapytał pan: "Ja"?

Witold Waszczykowski: Nie, nie zapytałem. Uważałem, że rzeczywiście mam sporo argumentów na to, żeby powalczyć o to stanowisko.

Konrad Piasecki: Sporo argumentów, ale mało szans.

Witold Waszczykowski: Nie zgadzam się z tym, uważam, że jest szansa.

Konrad Piasecki: W dużych miastach PiS dużo nie wygrywa.

Witold Waszczykowski: Jest szansa zintegrować to środowisko, tamto środowisko też po drugiej stronie, czyli "platformerskiej" jest rozbite. Jest szansa powalczyć o to stanowisko.

Konrad Piasecki: A podoba się panu taki PiS, jaki jest dzisiaj?

Witold Waszczykowski: A co ma pan do zarzucenia PiS-owi dzisiaj?

Konrad Piasecki: Że po czasach kampanii prezydenckiej nagle radykalnie zmienił retorykę, nagle radykalnie ją zaostrzył. Jarosław Kaczyński, który jeszcze 3 miesiące temu mówił, że z Bronisławem Komorowskim zawsze i wszędzie będzie współpracował, dzisiaj mówi: "Pan Komorowski nie jest dla mnie partnerem".

Witold Waszczykowski: Wydaje mi się, że ta sytuacja została wywołana właśnie przez tamtą stronę. Ta sytuacja również sprzed wyborów, gdzie mówiono, że "zgoda buduje", a wcześniej jeszcze mówiono o polityce miłości, została natychmiast po wyborach przerwana, w związku z tym taka jest reakcja PiS-u.

Konrad Piasecki: Nie widziałem tego przerwania polityki miłości ze strony Platformy, a że strony PiS-u owszem.

Witold Waszczykowski: Ja widziałem. Chociażby ta kwestia krzyża natychmiast po zwycięskich wyborach, kiedy zapowiadano, że natychmiast zostanie on przesunięty. Zamiast wspomnienia, że należałoby uhonorować ofiary tragedii, mówiono o przesunięciu krzyża, to było zerwanie tej polityki miłości i hasła "zgoda buduje".

Konrad Piasecki: Ta kampania samorządowa, to będzie w wykonaniu PiS-u "kampania smoleńska"?

Witold Waszczykowski: Nie, nie, to powinna być, przynajmniej w Łodzi, gdzie ja chcę to robić, kampania merytoryczna. Ja chcę robić kampanię pozytywną, nie chcę atakować przeciwników, grzebać w życiorysach, chcę zastanowić się jak pomóc Łodzi, bo jest to miasto, które zasługuje na pomoc.

Konrad Piasecki: A ja bym chciał pana zapytać o Smoleńsk. Chciałby pan, żeby za tę katastrofę ktoś trafił do więzienia?

Witold Waszczykowski: To jest za daleko posunięte pytanie. Uważam, że po kilku miesiącach, po wielu pytaniach, po "setkach" pytań, które są nierozliczone, rzeczywiście należałoby już podjąć decyzję o politycznej odpowiedzialności.

Konrad Piasecki: Listę politycznie odpowiedzialnych pan kreśli tak samo jak Jarosław Kaczyński: Tusk, Komorowski, Arabski, Sikorski, Nowak, Klich?

Witold Waszczykowski: Może nie aż tak daleko. Ja jestem w mniejszej skali urzędnikiem, a w tej chwili rozpoczynającym karierę polityczną człowiekiem, ja uważam, że rzeczywiście odpowiedzialni bezpośrednio za organizację takich lotów, czyli jak minister Klich, minister Arabski, to są ludzie odpowiedzialni bezpośrednio.

Konrad Piasecki: Czyli Klich i Arabski powinni odpowiedzieć karierą polityczną?

Witold Waszczykowski: Uważam, że powinni być rozliczeni za to.

Konrad Piasecki: Ale rozliczeni również przez prokuratora?

Witold Waszczykowski: Na razie politycznie. Uważam, że jeśli standardy europejskie obowiązują również u nas, gdzie polityków rozlicza się za niezasadne użycie karty kredytowej, to za takie użycie lotnictwa, które doprowadziło do katastrofy, powinni być politycznie odpowiedzialni urzędnicy i politycy, którzy za to odpowiadają.

Kondrad Piasecki: Mówi pan o tej katastrofie: "Politycy partii rządzącej pozbyli się wroga". Sugeruje pan celowe działanie?

Witold Waszczykowski: Nie. Nie celowe, oczywiście.

Kondrad Piasecki: Myśl o zamachu jest panu obca.

Witold Waszczykowski: Tak. Na razie tak. Chociaż rozumiem, że prokuratura oraz wszyscy, którzy badają, śledzą tego nie wykluczają. Oczywiście teoretycznie jest to w dalszym ciągu rozpatrywane. Natomiast faktycznie państwo polskie od kilku lat było w konflikcie, w takim stałym konflikcie z prezydentem. Próbowano odebrać mu prerogatywy, próbowano ograniczyć jego funkcje. Pamiętam jak mówili, między innymi minister Arabski, że nie przydzielą prezydentowi samolotu. Uważali, że jego wizyty są prywatne, nieoficjalne.

Kondrad Piasecki: Tylko gdzie tu związek z samą katastrofą, z mgłą smoleńską?

Witold Waszczykowski: Związek jest pewnym niechlujstwem, pewną atmosferą, która tworzyła taką sytuację, iż na przykład odpowiedzialni ludzie za ochronę prezydenta uważali, że ta wizyta, która była wizytą państwową w Smoleńsku została na przykład zakwalifikowana jako wizyta nieoficjalna. To przyznał oficjalnie szef BOR-u.

Kondrad Piasecki: Ale gdyby została zakwalifikowana jako oficjalna, czym by się to różniło?

Witold Waszczykowski: A różniłoby się tym, że nie przydzielono by tylko osobistej ochrony prezydentowi na pokładzie samolotu, ale również rozpostarto by ochronę nad tym samolotem, nad lotniskiem, nad całą trasą, która miała być, nad alternatywnymi środkami transportu z innych lotnisk.

Kondrad Piasecki: Myśli pan, że gdyby to była wizyta oficjalna, to oficer BOR-u siedziałby na wieży kontrolnej w Smoleńsku?

Witold Waszczykowski: Nie wiem. Być może tak. Nie znam procedur takiego zachowania, ale byłyby być może przygotowane alternatywne lotniska, alternatywne kolumny transportu. To wszystko powinno być zagwarantowane w przypadku takiej wizyty, na tak wyniosłą uroczystość, gdzie samolot wiózł tylu oficjeli polskich.

Kondrad Piasecki: Panie ministrze, jeśli się okaże, bo może się tak okazać, bo niczego nie da się dzisiaj wykluczyć, że winę za tę katastrofę ponoszą wyłącznie piloci i pogoda, to co wtedy PiS powie?

Witold Waszczykowski: Nie wydaje mi się, że jest to ich wyłączna wina, bo już dzisiaj wiemy, że są i były poważne problemy po stronie lotniska smoleńskiego. To lotnisko było w katastrofalnym stanie technicznym. Również widać jednoznacznie, że zachowanie wieży kontrolnej również pozostawiało wiele do życzenia.

Kondrad Piasecki: Boję się, jak patrzę na dzisiejszy artykuł w "Gazecie Wyborczej", że problemem tam było potraktowanie nadzwyczajne i zupełnie nie niechlujne tej wizyty. Gdyby potraktowano ją zwyczajnie, powiedziano by: "Nie macie prawa lądować. Nie możecie lądować, lećcie na inne lotnisko."

Witold Waszczykowski: To trzeba było to zrobić.

Kondrad Piasecki: Ponieważ wyjątkowo się obawiano, co będzie w takiej sytuacji powiedziano: "No, jeśli chcecie, to lądujcie."

Witold Waszczykowski: Ale nie powiedziano tego. Nie zrobiono tego.

Kondrad Piasecki: Oczywiście to jest błąd. Bez wątpienia.

Witold Waszczykowski: Właśnie o to chodzi. To jest błąd, trzeba było to zrobić. Jeśli mielibyśmy do czynienia z profesjonalnymi ludźmi, którzy kierowali tym lotniskiem, to powinni to zrobić. Jeśli stan lotniska i stan pogody był taki, że nie pozwalał na lądowanie trzeba było krzyczeć, wołać, zatrzymać, wjechać ciężarówką na to lotnisko i pokazać pilotom, że nie można tam lądować.

Kondrad Piasecki: Boję się, że jakby wjechano ciężarówkami, to byłoby jeszcze gorzej. Ale i tak było fatalnie.