Niemiecki sprzeciw wobec wydobycia gazu łupkowego, finansowa rewolucja w stosunkach państwo - Kościół, przekraczający prędkość politycy i nowe fakty ws. katastrofy smoleńskiej - to tylko niektóre z tematów poruszonych w piątkowej prasie. Już teraz zapraszamy do przeglądu porannych dzienników.

Gaz łupkowy na cenzurowanym

Berlin grozi łupkom - donosi na pierwszej stronie "Gazeta Wyborcza". Kanclerz Niemiec Angela Merkel krytycznie wypowiedziała się na temat szczelinowania hydraulicznego - techniki stosowanej w USA do wydobycia gazu ze złóż w skałach łupkowych. Zaznaczyła, że trzeba sprawdzić, czy nie będzie to zagrażało ludziom i środowisku. Wcześniej podobnych słów użył też minister środowiska. Prawo wykluczające możliwość stosowania tej techniki miałoby zostać uchwalone jeszcze przed wyborami.

To temat, który wzbudza w Niemczech wiele kontrowersji. Szacowane złoża zaspokoiłyby zapotrzebowanie Niemiec na gaz na 10-30 lat. Jeśli nasi zachodni sąsiedzi uchwaliliby zakaz stosowania szczelinowania, poszliby w ślady Francji, Bułgarii i Czech. "Gazeta Wyborcza" zwraca uwagę, że koalicja Berlina z Paryżem mogłaby w Europie zaszkodzić polskim planom wydobycia gazu z łupków.

Finansowy kompromis rządu z Kościołem

Na czwartej stronie dziennik obszernie pisze natomiast o finansowej rewolucji w stosunkach państwa z Kościołem. Rząd porozumiał się z hierarchami. Fundusz Kościelny zostanie tym samym zastąpiony przez dobrowolny odpis podatkowy w wysokości 0,5 proc. To rozwiązanie kompromisowe - dające Kościołowi więcej, niż początkowo oferował rząd, ale trochę mniej, niż wcześniej oczekiwali biskupi.

Na łamach "Gazety Wyborczej" wypowiada się też obrońca Katarzyny W., który odnosi się do decyzji o upublicznieniu jej procesu. Podkreśla, że nie jest to "proces czarownicy". Sugeruje, że tym, którzy nalegali na jego jawność, niekoniecznie chodzi tylko o informacje, a kamery mogą utrudnić ustalenie prawdy.

Politycy łamią przepisy na ulicach stolicy

Takie trzynastki bierze władza - pisze na pierwszej stronie "Fakt", który przeanalizował listę trzynastych pensji prezydentów i burmistrzów miast. Najwięcej miejsca poświęca jednak "drogowemu patrolowi", który sprawdził, jak szybko po ulicach stolicy jeżdżą politycy.  

Sławomir Nowak chciałby ograniczyć dopuszczalną prędkość nocą w miastach o 10 km/h. Na drogach stawia też coraz więcej fotoradarów. Piątkowy "Fakt" sprawdził więc, z jaką prędkością po drogach poruszają się parlamentarzyści. "Drogowy patrol" złapał m.in. wicepremiera Janusza Piechocińskiego. Pędził 90 km/h  w miejscu, gdzie ograniczenie wynosi o 40 km/h mniej. Elżbieta Bieńkowska wyjeżdżając z Sejmu przekroczyła z kolei prędkość o 17 km/h. Przepisy złamała też prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz, która jechała po ulicach Warszawy o 27 km/h zbyt szybko. "Skoro sami tworzą prawo, niech się do niego stosują" - apeluje tabloid.

Awaria silników jedną z przyczyn katastrofy?

W tupolewie wysiadły silniki - informuje także "Fakt" na swojej szóstej stronie. Do awarii silników w prezydenckim samolocie miało dojść jeszcze przed katastrofą i uderzeniem w brzozę. Do takich wniosków mieli dojść eksperci z sejmowego zespołu wyjaśniającego przyczyny wypadku. Na podstawie zapisów z czarnej skrzynki mieli ustalić, że najpierw uszkodził się silnik trzeci, a później drugi i pierwszy. Zdaniem Antoniego Macierewicza ich awaria miała być jedną z głównych przyczyn tragedii.