"Korea Północna to najbardziej izolowany kraj i najbrutalniejsza dyktatura na świecie. Niewiele o niej wiemy i dlatego jej postrzeganie stało się karykaturalne" - mówi w rozmowie z RMF FM Suki Kim, dziennikarka i pisarka, która uczyła w Pjongjangu dzieci tamtejszych elit. "Jestem bardzo zmęczona żartami z Kim Dzong Una. Brutalny dyktator torturuje ludzi, a światu wydaje się to zabawne" - dodaje.

Suki Kim urodziła się w Korei Południowej. W wieku 13 lat razem z rodziną wyjechała do USA. W pracy dziennikarskiej i pisarskiej często wraca do tematyki koreańskiej. Największą popularność przyniosła jej książka "Pozdrowienia z Korei", która właśnie trafia do polskich księgarń. Suki Kim opisuje w niej swój półroczny pobyt w stolicy Korei Północnej, Pjongjangu. Pracowała tam jako nauczycielka angielskiego na jednej z uczelni - Pyongyang University of Science and Technology. Nie mogła nikomu ujawnić, kim jest naprawdę, więc wcieliła się w rolę świeckiej misjonarki.

Działałam pod przykryciem. Nie miałam momentów zwątpienia. Wiedziałam, że jeśli chcę pisać o Korei Północnej, to nie mam innego wyjścia. Żeby napisać cokolwiek, co będzie miało znaczenie, trzeba poznawać kraj nieoficjalnie. Inaczej robisz z siebie PR-owca reżimu, a tego chciałam uniknąć  - tłumaczy w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Maciejem Nyczem. Konspiracja była wyczerpująca, ale skoro się zdecydowałam, to nie było innej opcji - podkreśla.

Jak wyglądało zetknięcie pisarki udającej nauczycielkę z synami koreańskiej wierchuszki? Byłam zaskoczona, że nawet oni nie mają poczucia wolności. Nam się wydaje, że powinni mieć lepiej - w praktyce mają trochę więcej jedzenia i prądu. Ale brak wolności jest absolutny - przyznaje Suki Kim. Mimo wszechobecnej propagandy i totalnej inwigilacji swoich podopiecznych wspomina bardzo ciepło.

Moi uczniowie byli cudowni. Problem, jaki mamy z przekazem dotyczącym Korei, jest taki, że wygląda on karykaturalnie. Koreańczycy zostają sprowadzeni do haseł: "uciekinierzy", "broń nuklearna". A człowiek to skomplikowana, wielowymiarowa istota. Moi uczniowie to synowie członków elity, którzy wierzą w Wielkiego Przywódcę, ale to nie znaczy, że są głupi - zauważa autorka "Pozdrowień z Korei". Chłopcy, których spotkałam i z którymi miałam styczność przez pół roku, byli wspaniali, wyjątkowi i niezwykle bystrzy. Jednocześnie dużo kłamali, wierzyli w wyższość ich kraju nad światem oraz wiele innych nonsensów - przyznaje.

Byłam jedną z pierwszych osób z zagranicy, którą spotkali. Kiedy żyjesz z grupką 20-latków, to nie ma znaczenia, że to mogą być przyszli liderzy - to po prostu 20-letnie chłopaki. Byłam dla nich przedstawicielką wrogiej Ameryki. Kiedy bliżej się poznaliśmy, odkryli, że interesuję się tym, co mają do powiedzenia, i mi na nich zależy - opowiada Suki Kim. Kiedy spędzasz z kimś dużo czasu, poznajecie się i rodzi się więź. Zaczyna ci na kimś zależeć. To są bardzo naturalne, ludzkie emocje. Zapomnieliśmy o nich w odniesieniu do Koreańczyków - ocenia.

"Nie odnosimy się do nich jak do ludzi"

Suki Kim podkreśla, że choć o Korei Północnej z roku na rok mówi się coraz więcej, to wciąż postrzeganie tego kraju bliskie jest karykaturze. Myślenie świata o Korei Północnej jest bardzo jednowymiarowe i uproszczone. Niewiele o niej wiemy, bo obieg informacji jest kontrolowany. Jestem bardzo zmęczona żartami z Kim Dzong Una. Brutalny dyktator torturuje ludzi, a światu wydaje się to zabawne - mówi autorka w RMF FM. My nie odnosimy się do Koreańczyków jak do ludzi. Pisząc książkę chciałam to zmienić - tłumaczy. Żeby przejąć się ich losem, musimy zobaczyć w nich ludzi. Jak pomyślisz, że twoja rodzina mogłaby się znaleźć w takim położeniu, to sprawa przestaje być zabawna. To jest pierwszy krok - precyzuje.

Zobacz zdjęcia z Pjongjangu na oficjalnej stronie Suki Kim.

Izolacja oznacza kontrolę. Koreański rząd jest doskonały w kontrolowaniu ludzi i mediów - mówi Suki Kim i przypomina epizod z czasów swojego pobytu w Pjongjangu. W szkole powiedziano mi, że część uczniów korzysta z internetu. Pokazano mi 10 osób przed komputerem. Wszyscy mieli otwartą wyszukiwarkę Google. Później rozmawiałam z nimi i przyznali, że nie mieli pojęcia, jak ona działa. Jednak chodziło o to, żebym zobaczyła obrazek. Koreańczycy są świetni w urządzaniu takich przedstawień - zauważa pisarka. Po śmierci Kim Dzong Ila nie zobaczyliśmy jakiejkolwiek zmiany. Wielki Przywódca to symbol - twarze mogą się zmieniać, ale reżim, najbardziej brutalna dyktatura na świecie pozostaje taka sama - podkreśla.

Pytana o to, czy zgodziłaby się na ekranizację swojej książki, Suki Kim przyznaje, że nie miałaby nic przeciwko temu, a co więcej - były już takie plany. Było zainteresowanie ekranizacją, ale po skandalu wokół "Wywiadu ze Słońcem Narodu" i ataku hakerskim na Sony Pictures środowisko zaczęło się bać. Korea Północna stała się tematem, którego nikt nie chce dotykać - relacjonuje. "Wywiad ze Słońcem Narodu" wywołał ogromne zainteresowanie. Wiele osób obejrzało ten film. Niestety, to tylko błaha komedyjka niemająca nic wspólnego z koreańską rzeczywistością - ocenia pisarka.

Zdradza też, że pracuje już nad kolejną książką. Na pewno temat Korei ze mną zostanie. Pierwsza była powieść, później reportaż. Teraz nie wiem jeszcze, co mi wyjdzie - przyznaje.