Pytania wokół sprawy przeszczepu twarzy w Gliwicach, kosztowne limuzyny urzędników, chemiczne dodatki w mięsie w zalewie - to niektóre tematy piątkowych wydań dzienników. Na RMF24 prezentujemy przegląd porannej prasy.

Uważaj, co grillujesz! Mięso w zalewie to trucizna

Chemicznych dodatków w zalewie na kupnym mięsie jest cały zestaw - ostrzega "Fakt" i dodaje: "Taka mazia zawiera m.in. fosforany. Powodują one odwapnienie kości i zwiększają ryzyko zachorowania na osteoporozę. Poza tym od fosforanów psują nam się zęby". Gazeta podkreśla, że kolejną trucizną, którą zjadamy w gotowej marynacie, jest dodatek E407, zwany karagenem. "Są naukowe dowody, że uszkadza on błony śluzowe żołądka i jelit. Eksperci podejrzewają, że ten dodatek może być rakotwórczy" - możemy przeczytać. Więcej na ten temat, w piątkowym "Fakcie".

35 milionów na limuzyny dla urzędników

Roczne utrzymanie 1700 samochodów, należących do 64 rządowych instytucji, kosztuje nas jakieś 35 mln zł! - donosi "Fakt". Tabloid podkreśla, że auta te niekoniecznie
kursują w celach służbowych. Podaje przykład ministra transportu Sławomira Nowaka, którego kierowca służbową limuzyną wozi na siłownię. Kolejnym przykładem
jest prezydent Gdańska, który udał się służbowym autem na spotkanie prezydentem Sopotu. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że Adamowicz zabrał ze sobą
całą rodzinę, z którą pojechał do restauracji na obiad.

Dlaczego odcięta twarz trafiła do szpitala tak późno?


"Grzegorzem, któremu maszyna kamieniarska dosłownie oderwała twarz, lekarze zajmowali się od godz. 8.29. Dlaczego więc odcięta część jego twarzy została przywieziona do szpitala dopiero około południa?" - zastanawia się "Gazeta Wyborcza" i dodaje, że niektórzy wskazują winę prokuratora. Prosząca o anonimowość pracownica szpitala przyznaje: "Od początku była mowa o tym, że twarz przyjedzie później, bo prokurator chciał zbadać miejsce wypadku. Gdy w końcu twarz do nas dotarła, była w złym stanie". Prokuratura zaprzecza, że to z jej winy transport się opóźnił. Z notatki Prokuratury Rejonowej w Oławie, którą przesłał dziennikowi rzecznik prokuratora generalnego, wynika, że prokurator pojawił się na miejscu wypadku około godz. 9, a więc już po odlocie helikoptera z rannym. Twierdzi, że nikt mu nie mówił o części ciała wewnątrz maszyny. Widział tylko ślady krwi.