Być może my nie poznamy nazwiska kardynała „in pectore”. Kardynałowie natomiast będą traktować tego człowieka z szacunkiem, będą wstawać, kiedy on będzie wchodził, mimo że będzie to np. zwykły ksiądz - mówi Janusz Poniewierski, publicysta „Znaku”.

Konrad Piasecki: Kolegium Kardynalskie i konklawe otacza pewna tajemnica. Osoba 118. kardynała ma prawo uczestniczyć w konklawe. Był to jednak kardynał „in pectore”, czyli pozostałym w sercu papieskim, nieujawnionym. Kto to jest? Czy w ogóle można się tego domyślać?

Janusz Poniewierski: Można się próbować domyślać, natomiast trzeba zacząć od tego, że nie wiadomo, czy on mógłby uczestniczyć w konklawe. To mógł być człowiek, który skończył już 80 lat. Od czasu do czasu papież, mianując kardynałów, z jakichś sobie tylko wiadomych powodów, nie ujawnia wszystkich nazwisk. Mówi, że jednego czy dwóch kardynałów mianował w sercu. Kiedyś, przy pierwszym konsystorzu, takim kardynałem po latach okazał się więzień systemu komunistycznego w Chinach. Gdy po 30 latach siedzenia w łagrze został zwolniony i mógł wyjechać na Zachód, papież ogłosił, że to on jest kardynałem „in pectore”.

Konrad Piasecki: Jeżeli jest kardynał „in pectore” – w sercu papieskim, które już nie bije, czy jest możliwe, że to umierające serce zabrało ze sobą tajemnicę tego kardynała do grobu? Może być tak, że nigdy się nie dowiemy, kto był tym kardynałem „in pectore”?

Janusz Poniewierski: Tak, ponieważ to jest ogromne ryzyko i myślę, że Kolegium Kardynalskie bardzo obawiałoby się, gdyby znaleziono w Watykanie jakąś notatkę, co gorsza napisaną nie pismem papieża a na maszynie, mówiącą, kto jest tym kardynałem. To mogłoby wyglądać podejrzanie.

Konrad Piasecki: Czy w papieskim sejfie nie ma jakieś zalakowanej koperty, w której ten kardynał „in pectore” jest zapisany?

Janusz Poniewierski: To nie jest pytanie do mnie. Dowiemy się.

Konrad Piasecki: Czy jest możliwe, że to nazwisko znają papiescy współpracownicy?

Janusz Poniewierski: Tak, być może wiedzą, kogo papież miał na myśli i dlaczego to nazwisko nie zostało ujawnione. Być może oni też zabiorą tę tajemnicę do grobu, bo nie zostali przez papieża upoważnieni do jej ujawnienia.

Konrad Piasecki: Być może jest tak, że o tym, kto jest kardynałem „in pectore” wie tylko sam zainteresowany.

Janusz Poniewierski: Tak. A może być tak, że wie o tym tylko sekretarz papieża, arcybiskup Dziwisz, który już zadzwonił do osoby zainteresowanej i poinformował o niej kardynałów, a my się o tym nigdy nie dowiemy – może być tak. Kardynałowie będą natomiast traktować tego człowieka z szacunkiem, będą wstawać, kiedy on będzie wchodził, mimo że będzie to np. zwykły ksiądz.

Konrad Piasecki: Te ostatnie rozważania mógłby spiąć klamrą fakt, że to właśnie arcybiskup Dziwisz jest tym kardynałem. Prasa włoska i polska spekuluje, że być może to właśnie on.

Janusz Poniewierski: Nic nie jest wykluczone. Tu w grę mogło wchodzić bardzo wiele osób. Także arcybiskup Dziwisz, oczywiście.

Konrad Piasecki: Dziękuję za rozmowę.