Obciążające prezydenta zeznania Dochnala i Wieczerzaka, fotografie w „Wproście”, nagłe pojawienie się w prokuraturze „paliwowego barona” to efekt domina - mówi Konstanty Miodowicz z komisji orlenowskiej.

Tomasz Skory: Spodziewa się pan rewelacji od Grochulskiego.

Konstanty Miodowicz: To bardzo ciekawy świadek. Równie ciekawe są okoliczności, w jakich wszedł wczoraj w styk z prokuraturą. To wszystko musi być przedmiotem wyjaśnień i nie tylko w prokuraturze, ale także na forum komisji śledzącej. Co miejmy nadzieję rychło nastąpi.

Tomasz Skory: Sam Grochulski to zaanonsował wręcz. Panie pośle, kiedy poszukiwany od 2 lat w całej Europie, ukrywający się ponoć w Szwajcarii filar mafii paliwowej – jak go nazywają niektórzy – pojawia się ni stąd ni zowąd w prokuraturze, oświadczając, że chętnie powie i prokuratorom, i komisji śledczej, nie zapala się panu czerwone ostrzegawcze światełko, że to jest bardzo podejrzane w kontekście ostatnich wydarzeń?

Konstanty Miodowicz: Nie chcę myśleć w takich kategoriach, jakie okazały się wygodne w myśleniu pana Aleksandra Kwaśniewskiego i sugerować, że mamy do czynienie ze sprzysiężeniem, spiskiem lub daleko idącą konspiracją wobec struktur państwa realizowaną przez elementy przestępcze lub lobbystów tudzież służby specjalne. To raczej efekt pewnego domina. Enuncjacje Dochnala, które następowały wcześniej niż to miało miejsce podczas przesłuchania w ostatnią sobotę, wypływały z komisji orlenowskiej, stymulowały zainteresowanie opinii publicznej, aktywizowały media, wywołały reakcję. I ta relacja jest bardzo dynamiczna. Jednym słowem mniej w tym spisku więcej przypadku i zachowań naturalnych.

Tomasz Skory: Ale przyzna pan, że może być trochę racji w domniemaniu, że jest zastanawiające. W sobotę dwóch istotnych świadków dwóch komisji śledczych jednocześnie obciąża swoimi zeznaniami Pałac Prezydencki. W poniedziałek publikowane jest zdjęcie jednego z nich z prezydentem, sam prezydent odmawia wówczas składania zeznań przed komisją. We wtorek zgłasza się kolejny kluczowy i chętny do składania zeznań świadek. Bardzo zastanawiające. Może prezydent ma rację – może to spisek służb specjalnych?

Konstanty Miodowicz: Jednak nawiążę do tego – gdy pada strzał, echo jest donośne i z taką sytuacją mamy do czynienia obecnie. Ja sądzę, że artykuł w tygodniku „Wprost” był dla pana prezydenta czymś może zbawiennym. To człowiek słabego charakteru. On bardzo niechętnie wyraził zgodę na kontakt z komisją. Stało się to w efekcie namawiania go do takiego stanowiska przez specjalistów od public relation i od kształtowania jego wizerunku. Zdjęcia okazały się wygodnym pretekstem, aby powiedzieć „nie”.

Tomasz Skory: Ale to zostało też opatrzone komentarzem o głęboko zdemoralizowanej, atakującej go w awanturniczy sposób komisji śledczej, z którą on rozmawiać nie będzie. Dlaczego komisja reaguje tak niemrawo – gadając do krzesła, jak to wczoraj obserwowaliśmy.

Konstanty Miodowicz: Nie dajmy sobie narzucić stylu, który jest niepożądany na scenie politycznej demokratycznego państwa. Pan Kwaśniewski unosił się na falach emocji, gdy w ostatni poniedziałek wyłączał się z kontaktu z parlamentem. Twierdził rozemocjonowany, że nie tylko nie zamierza się z tą komisją kontaktować, ale z żadną. Rozumiem, że także z jego ulubioną - komisją sportu nie zamierza w przyszłości rozmawiać. Jednym słowem, pan Kwaśniewski zaserwował nam gorszące widowisko. Nad czym bardzo boleję, bo nie czynił tego jako obywatel, jako osoba prywatna, lecz prezydent państwa i nie chciałbym, żeby komisja, w której jestem, wpisała się w taki sposób prowadzenia dyskursu publicznego. Gorąco namawiałem naszych kolegów do innej reakcji na wystąpienie, które traktuje jako quzi-prowokację.

Tomasz Skory: Należałoby to zmilczeć wstydliwie.

Konstanty Miodowicz: I bardzo szybko zapomnieć.