Albo biznes, albo samodzielna droga polityczna. Marcinkiewicz może też poczekać w PiS aż się Kaczyńskiemu powinie noga - tak przyszłość byłego premiera widzi Bronisław Komorowski, wicemarszałek Sejmu z PO, gość Kontrwywiadu RMF FM.

Kamil Durczok: Kazimierz Marcinkiewicz nie wchodzi do rządu. Jest pan zdziwiony?

Bronisław Komorowski: Nie. Parę dni temu dałem wypowiedź na ten temat i bez satysfakcji, ale jednak przewidziałem taki bieg zdarzeń. Jestem przekonany, że oferta Jarosława Kaczyńskiego, by Marcinkiewicz został ministrem we własnym rządzie, który kiedyś tworzył jest ofertą złożoną w złej wierze, z przekonaniem, że Marcinkiewicz jej nie przyjmie. Jest parę powodów. To bardzo niezręczne dla wszystkich, nie tylko ze względów prestiżowych, ale także ze względów funkcjonowania instytucji, jest kiedy były szef-twórca tej instytucji staje się podległym.

Kamil Durczok: Ale to byłaby ostra gra premiera. Proponuje stanowisko, które tak naprawdę jest nie do przyjęcia. Po co? By jeszcze osłabić pozycję Marcinkiewicza?

Bronisław Komorowski: Bo chciał kupić – mówiąc językiem politycznym – popularność osobistą Kazimierza Marcinkiewicza za małe pieniądze. Ale tak naprawdę traktuje Kazimierza Marcinkiewicza jako kłopot, także osobisty, bo jakby nie było Kazimierz Marcinkiewicz przewyższa Jarosława Kaczyńskiego wielokrotnie stopniem popularności, akceptacji społecznej i w rządzie byłby konkurentem. Tak samo w ramach PiS-u.

Kamil Durczok: A może to Marcinkiewicz grał za wysoko?

Bronisław Komorowski: Nie sądzę. Mam taką opinię, że w polityce, po tym jak się pełniło najwyższe funkcje w państwie, to nie wypada przesiadać się na kucyka. Trzeba spadać z wysokiego konia i to zawsze jest lepiej.

Kamil Durczok: Kazimierz Marcinkiewicz musiał wiedzieć, a tydzień temu politycy PiS utrzymywali, że stanowisko ministra gospodarki jest już załatwione, że panowie są już po słowie w tej sprawie…

Bronisław Komorowski: Zapominają dodać, że prócz tego Marcinkiewicz chce zostać wicepremierem ds. gospodarczych.

Kamil Durczok: Więc właśnie – Marcinkiewicz musiał wiedzieć, że będzie to oznaczało: Zyta Gilowska albo on. Dwóch wicepremierów ds. gospodarczych być nie może.

Bronisław Komorowski: Jeśli chodzi o wicepremierów, to Marcinkiewicz ma tu zadawnione rachunki z wicepremierami Jarosława Kaczyńskiego, bo Zytę Gilowską swego czasu zdymisjonował i nie akceptował też wejścia do rządu i objęcia funkcji wicepremierowskich przez Romana Giertych i Andrzeja Leppera.

Kamil Durczok: A może chodziło o to, by zagrać na propozycję, która jest nie do akceptacji i jako skrzywdzony wyjść z tej rozmowy z Kaczyńskim. Potem powiedzieć kilku posłom że tak się obchodzą z nami w PiS, więc stwórzmy własny klub.

Bronisław Komorowski: Może. Tylko posłów, którzy by chcieli posłuchać Kazimierza Marcinkiewicza w klubie PiS jest niewielu.

Kamil Durczok: I w związku z tym PO szeroko otwiera ramiona i mówi do Kazimierza Marcinkiewicza: „zapraszamy”.

Bronisław Komorowski: Nie. PO ani nie prowadzi akcji pocieszania niegdysiejszych konkurentów, ani nie prowadzi akcji kaperowania czy wyrywania.

Kamil Durczok: Ale ten wywiad na który pan się powołał to jest trochę sygnał w stronę Marcinkiewicza: „chętnie byśmy usiedli do stołu”.

Bronisław Komorowski: Nie, absolutnie nie. To nie jest żadna oferta, to jest stwierdzenie faktów. Ja te fakty mogę dziesięć razy powtórzyć. Faktem jest to, że jeśli chodzi np. o poglądy gospodarcze, to z Kazimierzem Marcinkiewiczem nas wiele łączy. Jeśli chodzi, powiedziałbym być może, o pewną niechęć do Jarosława Kaczyńskiego i Andrzeja Leppera, to jeszcze więcej nas łączy. Ale to wcale nie oznacza, że staramy się w tej chwili pozyskać dla siebie Kazimierza Marcinkiewicza. To znaczy tyle, że jeśli Kazimierz Marcinkiewicz uzna sam, że jest mu ciasno w PiS i że nie chce iść do biznesu, a chce zostać w polityce, to oczywiście może sobie szukać swojego miejsca na scenie politycznej. Z naszej strony pewnie będzie otwartość, ale nie ma propozycji.

Kamil Durczok: Nie ma propozycji, bo nie ma też co zaoferować?

Bronisław Komorowski: Nie, po prostu jest to kwestia zasad.

Kamil Durczok: Trzeba by przelicytować stanowisko ministerialne, trzeba by było przelicytować stanowisko w biznesie. Nie macie czym, brutalnie rzecz biorąc.

Bronisław Komorowski: Nie zamierzamy do tego rodzaju licytacji startować.

Kamil Durczok: A jaka będzie przyszłość Kazimierza Marcinkiewicza?

Bronisław Komorowski: Tak naprawdę ma do wyboru albo biznes, albo samodzielną drogę polityczną. Teoretycznie jest też trzecia droga – przeczekania w ramach PiS. Przycupnięcia i czekania aż się Jarosławowi Kaczyńskiemu noga podwinie.

Kamil Durczok: Jak pan myśli, to Orlen jest tą spółką o której mówi premier czy myśli Kazimierz Marcinkiewicz?

Bronisław Komorowski: Kiedyś w ten sposób spekulowano, ale zdaje się, że dzisiejsza wypowiedź rzecznika prasowego rządu już te spekulacje przycina negatywnie.

Kamil Durczok: Nasz reporter też mówił przed chwilą, że to raczej nie Orlen.

Bronisław Komorowski: Sądzę, że raczej może wchodzić w grę jakieś dalsze dociskanie kolanem Kazimierza Marcinkiewicza. Składaniem mu, być może, coraz to gorszych ofert także w obszarze biznesu, aby na końcu powiedzieć, że z takim człowiekiem nic nie da się zrobić. Tyle chcieliśmy mu dać, a on nie przyjął.

Kamil Durczok: O bardzo złe intencje pan podejrzewa władze PiS.

Bronisław Komorowski: Nie, to taka gra polityczna. Jak się już zdjęło Kazimierza Marcinkiewicza z funkcji premiera i wsadziło się go w dosyć trudną sytuację w Warszawie, to trudno intencje PiS wobec Kazimierza Marcinkiewicza inaczej interpretować.