Wkrótce rusza polska wersja słynnego, a zarazem kontrowersyjnego programu "Big Brother". W Sękocinie, gdzie będzie kręcony program, o jego idei Barbara Górska rozmawia z dyrektorem programowym TVN Edwardem Miszczakiem....

Barbara Górska: Czy to będzie raczej wielki show, czy wielki skandal?

Edward Miszczak: To będzie na pewno bardzo dobry program telewizyjny. Czy będzie show? Mamy nadzieję. Czy będzie skandal? Nie sądzę.

Barbara Górska: W Polsce? Mało tolerancyjnej, bardzo katolickiej, raczej kołtuńskiej?

Edward Miszczak: Myślę, że jeżeli będzie ten wątek, o którym mówisz, będzie to wątek ze strony różnego rodzaju tak zwanego środowiska. Czyli dziennikarze, ja jestem w stanie podać nawet tytuły dziennikarzy, którzy nie rozumieją dzisiejszych mediów i nie rozumieją nowoczesnej telewizji. Ten program podobał się wszędzie na świecie, a oni zostali ze swoją wiarą, że ta telewizja ma być taka a nie inna.

Barbara Górska: Jest rzeczywistość widowni, jest rzeczywistość tych, którzy piszą, no i patrzę ponad głowę Edwarda Miszczaka, szukam diabelskich rogów, patrz w dół szukam kopyt diabelskich, bo mówią różni publicyści, że to antyhumanitarne, ekshibicjonistyczne, eksperyment na ludzkim życiu, na ludzkiej godności.

Edward Miszczak: Profesor Ireneusz Krzemiński napisał w "Rzeczpospolitej” taki tekst. Myślę, że bardzo go szanuję, jako profesora socjologii, ale myślę, że nie rozumie współczesnej telewizji. Napisał bardzo wiele złego o agencie. Myślę, że w ogóle go nie oglądnął, dlatego, że ten program był zupełnie inny niż go opisywał. Myślę, że tak jak ja jestem diabłem z rogami tak profesor Ireneusz Krzemiński jest takim dyżurnym socjologiem. "Rzeczpospolita” poprosiła to napisał. Teza miała być taka to zrobił. Ja nie zgadzam się z ani jednym jego zdaniem.

Barbara Górska: Skoro wywołany został do tablicy, teraz przytoczymy jego wypowiedź i prosimy abyś na nią zareagował.

Ireneusz Krzemiński: To jest właściwie rodzaj pornografii, takiej gorszej pornografii, bo nie szczerej, jeszcze ubranej w takie idee, że będziemy się mogli czegoś dowiedzieć i o sobie niby oni się czegoś dowiadują. Jakieś takie pseudo uzasadnienia.

Edward Miszczak: To właśnie jest taki przykład. To są ludzie, którzy są przez profesora obrażani. Dlatego, że my ich do niczego nie zmuszamy. Jak oni się zachowają będziemy wiedzieli. Być może będą tylko dyskutować na bardzo uczone, socjologiczne tematy.

Barbara Górska: A jakie były motywacje, którzy zgłosili się do projektu?

Edward Miszczak: Po prostu chcą zmienić coś w swoim życiu. Profesor Ireneusz Krzemiński powiedział, gdzieś, kiedyś, w jakimś wywiadzie, że dzisiaj brakuje nam programów, które pokazywałyby jak żyć co robić. To jest właśnie program dla Polaków dzisiaj, którzy szukają wzorów, jak pokonywać codzienność, jak się zachowywać w nowym świecie. Uczymy się tego świata wszyscy. Dla Polaków może to być przykładem, dlatego, że oglądają tam sami siebie. W agencie była gospodyni domowa, był górnik, był policjant aktualny, jego bezpośredni przełożeni patrzyli na niego bardzo nieufnie. Myślę, że wykonał dla ludzi ogromną promocję, tego jak powinien w niesamowicie czasem trudnych warunkach zachowywać się prywatnie policjant. I ja myślę, że takimi wypowiedziami obrażamy tych ludzi, którzy będą w domu „Big Brother’a”, a zarazem obrażamy widzów, którzy będą to oglądali.

Barbara Górska: Posłuchajmy jeszcze jednego przeciwnika, to wypowiedź Bronisława Wildsteina.

Bronisław Wildstein: "Shakespeare, who is the fucking Shakespeare?” – jak powiedział jeden z tych bohaterów tego programu, natomiast wszyscy zachwyceni byli i wykreowali go na bohatera kultury masowej. Wreszcie możemy sobie powiedzieć, że nie wstydzimy się swojego nieuctwa, swojej głupoty, swojej trywialności. Można mnożyć te negatywne cechy. To jest ten wymiar, w tym kierunku te programy zdążają.

Edward Miszczak: Ja założę się, że profesor Wildstein nigdy nie oglądał ani jednego odcinka "Big Brother’a”. Ma taką tezę i taką tezę tu wygłasza. Jeśli ten Niemiec, który wypowiedział to słynne zdanie w programie niemieckim, to proszę niech sobie go Niemcy oglądają. Ja wierzę w to, że publiczność, która będzie w domu "Big Brothera” to nie będą Kiepscy i, że ta publiczność to będzie prawdziwy obraz Polaków, a nie to co wykreowała fabuła. Nie to co czterech scenarzystów, którzy zasiedli przy kuflu piwa napisało, bo tak wyglądają Polacy. Jacy są Polacy, okaże się w tym budynku.

Barbara Górska: Czy żyjemy w świecie, gdzie prawdą jest już tylko to co pokażą w telewizji?

Edward Miszczak: Nie jest taki świat, gdzie telewizja nadaje ton. Ja się bardzo cieszę, że mój kanał telewizyjny nadaje ton rynkowi telewizyjnemu. Tak jest, że jedni uciekają w fabułę, a inni w rzeczywistość. My ostatnio sprawdziliśmy w bardzo poważnych badaniach, dlaczego ludzie oglądają TVN, a dlaczego oglądają inne kanały. I okazało się, że „Jedynkę” i TVN oglądają ludzie, żeby zrozumieć. Nie chcą uciekać od rzeczywistości, bo tak zachowują się widzowie „Dwójki” i „Polsatu” – są zmęczeni życiem, mają dość tego życia, włączają telewizor i jest świetnie. Nie, moi widzowie oglądają telewizje po to aby zrozumieć świat. I dlatego dajemy tyle wiadomości i dlatego dajemy takie programy, które podobają się widzom.

Barbara Górska: Skoro nie będzie pornografii na poziomie duchowym, skoro nie będzie pornografii tej rzeczywistej, chyba, że będzie?

Edward Miszczak: Nie, będzie tam to co zdarzy się w tym domu. Czy my to pokażemy, to już nasze zmartwienie.

Barbara Górska: Nie wykluczasz obscenii?

Edward Miszczak: Nie, nie, nie. Ja wykluczam dosłowność. Na pewno nie będziemy pokazywać dokładnie tego co się tu wydarzy. Ale na miły Bóg, ludzie dajcie szansę to pokazać. Jak pokażemy, będziecie zachwyceni. A wy dziennikarze będziecie mogli o tym napisać. I myślę, że Bronisław Wildstein, będzie jednym ze stałych widzów tego programu. Dla niego, ponieważ jest on intelektualistą, człowiekiem bardzo zajętym w ciągu dnia, będziemy emitować bardzo późno w nocy i będzie miał naprawdę co oglądać.

Barbara Górska: A na czym wam zależy bardziej, na komercyjnym sukcesie czy na tym, żeby to się mogło stać takim laboratorium wiedzy.

Edward Miszczak: Nie chcemy odstawać. Jeżeli te programy sprawdziły się na wielu rynkach telewizyjnych. Jeśli dały ogromną radość widzom, jeśli dały ogromny sukces stacjom telewizyjnym, to dlaczego my w imię sztandarów, pod którymi już nikt nie stoi mamy nie zamieścić takiego programu w naszej ramówce? My chcemy też być telewizją sukcesu.

Barbara Górska: To wyjaśnijmy na koniec, co będzie z wyborami parlamentarnymi, czy ci nieszczęśnicy naprawdę nie zagłosują?

Edward Miszczak: Ja osobiście wierzę, że wybory będą na jesieni, ale jeśli by się zdarzyły tak naprawdę wtedy, kiedy chcieliby zwolennicy destabilizacji w kraju, to ja myślę, że jednym z zadań mogłoby na przykład być zbudowanie urny wyborczej. Zaprosimy państwową komisję wyborczą za te okienka i będzie oglądać, jak uczestnicy programu, mieszkańcy domu „Big Brother’a” będą głosować na różne partie polityczne. Dostaną listy wyborcze, zakreślą. To będzie świetna zabawa. Świetna popularyzacja tego co nazywa się obywatelską postawą.