"Wicepremier ma swoje zadania. Jarosław Kaczyński z jednej strony będzie wspierał pracę pana premiera, z drugiej będzie zajmował się jeszcze lepszą koordynacją pomiędzy ministerstwami i zapleczem parlamentarnym" - mówił w Rozmowie w południe w RMF FM Marcin Przydacz. Szef Biura Polityki Międzynarodowej KPRP dodał, że prezes PiS przede wszystkim będzie się zajmował bezpieczeństwem.

Jarosław Kaczyński został w środę oficjalnie powołany przez prezydenta do składu Rady Ministrów i będzie jedynym wicepremierem w rządzie Mateusza Morawieckiego. Rezygnacje z funkcji wicepremierów złożyli: Mariusz Błaszczak, Jacek Sasin, Piotr Gliński i Henryk Kowalczyk, którzy pozostaną ministrami.

Mariusz Piekarski dopytywał Marcina Przydacza, jakie będą zadania prezesa Prawa i Sprawiedliwości w rządzie. Prezydent Andrzej Duda sugerował wczoraj, że Jarosław Kaczyński ma się zajmować bezpieczeństwem, np. kontrolować wielkie zakupy zbrojeniowe.

Dziś jako jedyny wicepremier będzie zajmował się także i tym, a może przede wszystkim bezpieczeństwem, dlatego że ono jest kluczowym i najważniejszym dla nas wyzwaniem - podkreślił Marcin Przydacz. Podkreślił, że usunięcie ze stanowiska wicepremiera ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka nie jest wotum nieufności wobec niego.

Kolejnym tematem Rozmowy w południe w RMF FM była trwająca kampania wyborcza. Czy otoczenia prezydenta Andrzeja Dudy działa w sztabie wyborczym Prawa i Sprawiedliwości?

PiS prowadzi swoją kampanię i jak słyszeliśmy, są pewne zmiany w sztabie, dochodzą reprezentanci partii koalicyjnych. Zaplecze pana prezydenta jest w bieżącym kontakcie i ze stroną rządową, i z Prawem i Sprawiedliwością, bo tego wymaga interes Polski. Ja natomiast nie mam żadnej wiedzy na temat tego, by ktokolwiek formalnie (z otoczenia prezydenta - przyp. red.) był członkiem sztabu wyborczego Zjednoczonej Prawicy - powiedział szef Biura Polityki Międzynarodowej Kancelarii Prezydenta RP.

Na uwagę, że szef Gabinetu Prezydenta RP Paweł Szrot może być łącznikiem między Pałacem Prezydenckim a sztabem wyborczym, Marcin Przydacz odpowiedział, że "minister od wielu lat ma tam bardzo dobre kontakty".

Według mojej wiedzy nie jest częścią sztabu, natomiast jest jakimś łącznikiem, pasem, przez który komunikujemy się także i my, ministrowie. W naturalny sposób tego typu kontakty są realizowane i potrzebne - zauważył.

W rozmowie poruszono również kwestię referendum ws. relokacji migrantów. Zdaniem gościa RMF FM, "ta cała sprawa pokazuje nam jak w soczewce zasadniczy spór, jaki toczy się pomiędzy Brukselą a Warszawą o prymat prawa. Czy kluczowe decyzje dla bezpieczeństwa Polski mają zapadać w Polsce, czy ma o tym decydować Bruksela lub Komisja Europejska? - pytał.

Takie decyzje powinny zapadać na poziomie suwerennego państwa polskiego. To Polska i Polacy zdecydują. Jeśli Polacy w referendum wypowiedzą się na "tak" lub "nie", to będzie stanowisko wiążące dla polskiego rządu - dodał.

Na pytanie, jak powinno brzmieć pytanie referendalne, odpowiedział, że "to Sejm zdecyduje". Jego zdaniem, pytanie będzie ogniskowało wokół tego, czy Polska ma przyjmować nielegalnych migrantów wbrew woli narodu, a tylko na podstawie decyzji unijnych urzędników.

Marcin Przydacz w Rozmowie w południe w RMF FM mówił, że przeciwnicy polityczni przez ostatnich parę lat podnosili, iż to nie Trybunał Konstytucyjny czy polska konstytucja powinna mieć prymat, tylko unijne rozporządzenia.

Polska konstytucja, uchwalona przecież w latach 90., mówi, że to konstytucja jest najwyższym aktem prawnym. W art. 4 mówi, że to naród sprawuje swoją władzę poprzez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio. I (dzięki temu) jest możliwość wypowiedzenia się w referendum. Ja naprawdę dziwię się, że są tacy, którzy odrzucają ten koncept - stwierdził.

Szef Biura Polityki Międzynarodowej Kancelarii Prezydenta RP był również pytany o tzw. ustawę kompetencyjną, czyli nowelizację ustawy o współpracy Rady Ministrów z Sejmem i Senatem w sprawach związanych z członkostwem Rzeczypospolitej Polskiej w Unii Europejskiej oraz ustawy o Komitecie do Spraw Europejskich. Dlaczego teraz?

Pan prezydent mówił o tym już 1 maja podczas wspólnego wystąpienia z premierem - stwierdził Marcin Przydacz. Jest wiele elementów dobrej praktyki wypracowanej w ostatnich latach pomiędzy ośrodkiem prezydenckim i rządowym. Warto tę praktykę przede wszystkim skodyfikować w postaci ustawy. To po pierwsze - tłumaczył. Po drugie, pan prezydent ma tu pewne swoje, także wynikające z doświadczenia ostatnich lat, przekonania co do tego, jak ta polityka zagraniczna może lepiej funkcjonować. Dlatego jest propozycja tego rozwiązania, bez względu na to, kto będzie w przyszłości sprawował rząd, kto będzie prezydentem - dodał.

Jego zdaniem, nie ma to nic wspólnego z doświadczeniami z przeszłości, kiedy prezydent Lech Kaczyński nie mógł się dogadać z premierem Donaldem Tuskiem ws. wyjazdu na unijny szczyt.

Bez względu na doświadczenia z tamtych lat, dziś są takie wyzwania natury bezpieczeństwa na wschód od naszych granic, takie wyzwania natury prawnej w relacjach z Brukselą, że jest potrzebna jak najlepsza współpraca pomiędzy prezydentem jako urzędem, a urzędem premiera. Dlatego składał pan prezydent ten projekt. Zobaczymy, co Sejm z nim zrobi. My uważamy, że jest potrzebny - mówił Marcin Przydacz.

Czy tymi słowami Marcin Przydacz potwierdził, ze prezydent boi się, iż Prawo i Sprawiedliwość przegra wybory, że nie będzie miał takiego wpływu na politykę międzynarodową i chce zacementować w pewnym sensie swoje uprawnienia?

To są rzeczy ważne z perspektywy naszego interesu w polityce zagranicznej. Wynik wyborów zależy przede wszystkim od głosów wyborców. To rodacy zdecydują, kto będzie rządził w przyszłości, kto będzie za dwa lata prezydentem. Wszystko jest w rękach wyborców. Natomiast na nas spoczywa dziś obowiązek stworzenia jak najlepszych warunków do tego, aby polityka zagraniczna - w tym europejska - była prowadzona jak najlepiej - stwierdził szef Biura Polityki Międzynarodowej Kancelarii Prezydenta RP.

Konstytucja mówi wprost, że w zakresie polityki zagranicznej, a polityka europejska też jest polityką zagraniczną, prezydent i premier są zobowiązani do współdziałania. Z tego przepisu wynika chęć doprecyzowania ustawowego podziału tych zadań. Prezydent mówił o tym wczoraj wyraźnie. Jeśli nawet będzie konieczność wspólnego wyjazdu, czy wspólnego działania na forum europejskim, to musi się to odbywać na zasadzie współpracy pomiędzy prezydentem a premierem - dodał.

Opracowanie: