Trzech Polaków – Kamil Stoch, Paweł Wąsek i Piotr Żyła – pojedzie na Turniej Czterech Skoczni. Trener Michal Doleżal chce zabrać sześciu zawodników. Kto więc jeszcze weźmie udział? „Wczoraj odbył się trening i powiem szczerze, że według treningu, to z pozostałych nikogo bym nie zabrał” – mówił w Porannej rozmowie w RMF FM dyrektor ds. skoków w Polskim Związku Narciarskim Adam Małysz.

Wszyscy mają jakiś kryzys. Gdyby to byli pojedynczy zawodnicy, to na pewno łatwiej byłoby gdzieś to wytłumaczyć (...). Trenerzy robią co mogą, pracują przede wszystkim nad sprzętem, bo w sprzęcie jest dużo problemów, które powstały po zmianach, które FIS (Międzynarodowa Federacja Narciarska - przyp. red.) wymyślił. Nawet Michał (Doleżal) nie przyjeżdża do Zakopanego na mistrzostwa Polski, tylko szyje kombinezony przed Turniejem Czterech Skoczni - dodał. Trzeba by było się zastanowić nad tym, co zrobić dalej, czy nie wysłać ich na niższą rangę, czy nie pojechać potrenować przynajmniej ze dwa tygodnie, a nie dwa-trzy dni, by pewne rzeczy zmienić i utrwalić. Tu musi trener zdecydować, my jako działacze nie możemy takich rzeczy robić - zaznaczył. 

Małysz: Nie skreślałbym Stocha

Nie skreślałbym Kamila (Stocha - red.). Kamil jest w niezłej dyspozycji. Brakuje mu bardzo mało, żeby walczyć o podium. To jest zawodnik, który jest w tym momencie przygotowany do tego. Na pewno Piotrek (Żyła - red.), po którym widać, że jego forma zwyżkuje, bo wrócił do swojej pozycji - mówił w internetowej części Porannej rozmowy w RMF FM Adam Małysz pytany, czy obecny sezon dla polskich skoczków jest już stracony. Mamy Pawła Wąska, który może być objawieniem tego sezonu, bo te jego skoki naprawdę całkiem nieźle wyglądają - dodał dyrektor ds. skoków PZN.

Robert Mazurek zapytał swojego gościa też o to, czy będzie kandydował na prezesa PZN. Wszyscy tak mówią i mnie namawiają. Jest to trudna decyzja. Wiemy, z czym się wiąże prezesura. W byciu dyrektorem zmieniłem podejście, bo nie siedzę w biurze, tylko jestem aktywnym dyrektorem. Więc ciężko mi sobie wyobrazić to, że będę prezesem. Ale jak to mówią, nigdy nie mów nigdy - odpowiedział Małysz.

Rozmowa zeszła też na tematy świąteczne. Prowadzący zapytał Małysza, który jest ewangelikiem, o różnicę w zwyczajach katolickich i ewangelickich. Są bardzo podobne. Mamy też choinkę. Oczywiście my możemy przy stole w wigilię jeść mięso, w przeciwieństwie do katolików. Ale przekonałem się do karpia, bo nie ma w nim ości - odpowiedział Małysz.

Robert Mazurek, RMF FM: Dzień dobry państwu, kłaniam się nisko z Warszawy, a moim gościem z Zakopanego jest Adam Małysz, przedstawiać chyba nie muszę.

Adam Małysz: Dzień dobry, witam,

Panie Adamie, to zacznijmy od najważniejszego pytania, które mi przychodzi do głowy. Czy pan ciągle je bułkę z bananem?

Zdarza się, ale rzadziej już na pewno, niż jak byłem zawodnikiem aktywnym.

To może by pan teraz zapodał tę bułkę naszym skoczkom, bo jakoś ostatnio im nie idzie.

Czasy się trochę zmieniły, oni teraz mają takie suplementy, nie potrzebują takich wynalazków jak bułka z bananem.

Czyli myśli pan, że mają bułkę z bananem w proszku i dzięki temu powinni lepiej skakać?

W batonach zazwyczaj mają.

Mówiąc zupełnie serio, gdyby to była piłka nożna, to już dawno zmienilibyście trenera, bo tak jest w piłce nożnej, że jak przegrywają, to się wyrzuca trenera, bo to najprościej.

Troszkę inaczej jest w skokach narciarskich, dlatego że w piłce jak przychodzi nowy trener, dodaje troszkę wigoru zawodnikom i zdecydowanie zmienia styl ich gry, ale to co mają natrenowane to u nich zostaje, więc tutaj jest inna sytuacja. Jeśli chodzi o skoki, to ci zawodnicy jednak pewne elementy, które robią z tym trenerem mają utrwalone i w trakcie sezonu bardzo ciężko było... Zazwyczaj w skokach jest tak, że jeśli coś się zmienia, czy coś koryguje, to jest to po sezonie.

No dobrze, a Michal Doleżal może być w związku z tym bezpieczny i pewien tego, że pojedzie na igrzyska w Pekinie?

W tym momencie to od niego zależy na pewno, więc myślę, że tak. Jest to trener, któremu cały czas jeszcze ufamy i na pewno do wiosny żadnych kroków nie będzie podejmowanych. Mimo wszystko Michał musi się wykazać w trudnej sytuacji. Do tej pory te sytuacje były w miarę łatwe, bo zawodnicy skakali. Teraz jest problem, więc trzeba go rozwiązać i wiadomo, że trzeba dać szansę.

No właśnie wie pan, to jest coś, czego kibice nie rozumieją. Jak się patrzy na naszych zawodników, przecież to nie jest tak, że to są jakieś ostatnie fajtłapy. To są mistrzowie ponad mistrzami, to są ludzie, którzy wygrywali, w zasadzie prawie każdy z nich, jak chciał, z całą resztą świata. I teraz patrzę na te wyniki i taki Kamil Stoch - nawet on jest jedenasty w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, a zwycięzca sprzed roku Turniej Czterech Skoczni Dawid Kubacki jest 39. Jest kompletnie bez formy, nie kwalifikuje się do konkursów głównych. Tak źle Polacy nie skakali do czasów Adama Małysza.

Nie jest to na pewno proste, bo w zasadzie wszyscy mają jakiś kryzys. Gdyby to byli pojedynczy zawodnicy, to na pewno łatwiej by było gdzieś to wytłumaczyć. W tym momencie, jak większość z nich nie skacze - można powiedzieć, że oprócz Kamila, który całkiem nieźle sobie daje radę, ale oczywiście też by chciał wygrywać i my też byśmy chcieli - no ale to wszystko kumuluje się i w tym momencie jest jakiś problem. Trenerzy robią wszystko, co mogą. Pracują cały czas przede wszystkim nad sprzętem, bo w sprzęcie na pewno jest dużo problemów, które powstały po zmianach, które FIS wymyślił. Dlatego też nawet Michał tutaj nie przyjeżdża do Zakopanego na mistrzostwa Polski, tylko szyje kombinezony na Turniej Czterech Skoczni.

Ale kombinezony nie zmienią wszystkiego. Jeżeli poprawią coś, jak wszyscy eksperci twierdzą, to dodadzą ile? Pół metra, metr? A nasi przegrywają jakoś tak z kretesem i nie mówię tego po to, żeby się pastwić nad nimi, bo wszyscy jesteśmy dumni z Kamila Stocha, z Dawida Kubackiego, z Piotra Żyły, z nich wszystkich, tylko jak to w ogóle możliwe?

W tym momencie te kombinezony mogą pomóc Piotrkowi, Kamilowi, którzy są w miarę blisko tej czołówki. Ale pozostałym na pewno nie. Tutaj zdecydowanie widać, że popełniają błędy po prostu. I jest pytanie, czy to powstało już podczas przygotowań letnich, czy coś się wydarzyło na tych pierwszych zawodach? Bo od tego momentu był po prostu szlus. Żaden z nich nie skakał. I to nie tylko w Pucharze Świata, ale też jak patrzymy na Continental i FIS Cup, w których zawsze gdzieś tam w czołówce przynajmniej 2-3 naszych zawodników było. Dzisiaj nie mamy.

Po prostu Polacy przestali latać i nie do końca wiemy, dlaczego. No i wszyscy wiemy, że tuż po świętach zaczyna się Turniej Czterech Skoczni. Ja mam przed sobą taką tabelkę z ostatnich 5 lat. Tam był jeden sezon, kiedy nie wygrał Turniej Czterech Skoczni Polak - wtedy, kiedy wygrał Ryoyu Kobayashi. To było w latach 2019-19. A tak poza tym Polacy. I to 2 razy było tak że Polak był pierwszy i drugi albo pierwszy i trzeci. A teraz co? Kto pojedzie w ogóle? Czy już w ogóle wiemy, kto pojedzie na Turniej Czterech Skoczni?

No jest pewna trójka, czyli Kamil (Stoch - red.), Paweł Wąsek i Piotrek Żyła. Pozostali zawodnicy cały czas będą się jeszcze kwalifikować. Tutaj wczoraj odbył się trening. I tak powiem szczerze, że według tego treningu, to ja bym z pozostałych nikogo nie zabrał. Ale to jest tylko i wyłącznie moja opinia. Trener chce zabrać 6 zawodników. Pewnie będą zabrani po tych zawodach.

Ale jeżeli pan mówi: "Ja bym nikogo nie wziął", no to brzmi dość dramatycznie, co tu gadać.

Dramatycznie, dlatego że te skoki nie są w tym momencie, tych pozostałych zawodników, na tyle dobre, żeby jechać i walczyć w Pucharze Świata. Zajmować nawet 25. miejsce, nie wiem, 20., 30. w wykonaniu Dawida (Kubackiego - red.), no to na pewno go to nie zadowoli. Przynajmniej tak myślę.

Można się tylko załamać, rzeczywiście. On i cała reszta tam jedzie wygrać ten turniej, a nie po to, żeby być trzydziesty.

Dokładnie. I tutaj na pewno trzeba byłoby się jeszcze zastanowić nad tym, ale to należy do trenera. Do trenerów w zasadzie, bo jeszcze są asystenci, co dalej zrobić, czy nie wysłać ich na niższą rangę? Czy nie pojechać i potrenować przynajmniej ze 2 tygodnie, a nie 2-3 dni, żeby pewne rzeczy zmienić i utrwalić. Ale tak, jak mówię, to musi trener zadecydować. My nie możemy jako działacze takich rzeczy robić.

Pan dyrektorem do spraw skoków, kombinacji norweskiej w Polskim Związku Narciarskim. Ale przecież wszyscy wiemy, kim pan jest. Pan jest po prostu mistrzem. I rodzi się takie pytanie. Może po prostu trener powinien was poprosić o radę? A może po prostu coś było nie tak z całymi przygotowaniami? Ale czy to w ogóle oznacza, że cały sezon jest już skreślony, że nie mamy szans na Igrzyskach?

Nie. Ja myślę, że absolutnie nie. Tylko trzeba działać. Nie można robić czegoś na pół gwizdka, jak się to mówi. Czyli jeśli faktycznie jest jakiś problem, trzeba go rozwiązać i trzeba w tym kierunku iść.

Ale pan mówi, że problem jest, tylko jakoś nie bardzo wiadomo, jak go rozwiązać.

Moja opinia, byłego skoczka narciarskiego, który wielokrotnie miał też problemy i musiał wyjechać z Pucharu Świata i pojechać potrenować, ale to ja wtedy czułem, nie wiem, co zawodnicy czują i nie wiem, co trenerzy w tym momencie czują. Ale ja bym po prostu pewne rzeczy odpuścił, żeby być gotowym na igrzyska olimpijskie.