Ponad 150 propozycji wpłynęło na konkurs rewitalizacji lubelskiego Podzamcza. To rekord w skali miasta. Jeszcze żaden z konkursów nie cieszył się tak dużym zainteresowaniem. A pole do popisu jest ogromne. Do zupełnej przebudowy jest 35 hektarów w centrum miasta.

Miasto jako gospodarz terenu ma swoje preferencje. Na pewno z Podzamcza zniknie główny dworzec PKS. Obrzydliwe architektonicznie i zaniedbane obiekty mają być zastąpione tylko przystankiem przesiadkowym. Główny dworzec będzie przeniesiony w inny punkt miasta obok dworca PKP. W miejscu straganów i targowiska urzędnicy widzieliby m.in. galerię handlową.

Mało kto wie, ale pod całym terenem biegnie rzeka Czechówka. Obecnie ukryta jest w kanałach biegnących pod terenem PKS. Jednym z życzeń miasta jest odsłonięcie rzeki i stworzenie terenów zielonych. Niewykluczone, że może być odtworzony staw królewski. Część gruntów może być przeznaczonych pod budownictwo mieszkaniowe albo biurowce. W wytycznych dla firm przystępujących do konkursu miasto zasugerowało również odtworzenie przedwojennej ulicy Szerokiej, która przed wojną była głównym traktem dzielnicy żydowskiej mieszczącej się na Podzamczu. W ogólnych założeniach ten rejon miasta ma się stać przestrzenią publiczną do spacerów i imprez kulturalnych.

Zakres nakreślony przez miasto jest dość ogólny i szeroki. Trudno wyobrazić sobie połączenie stawu, terenów spacerowych i galerię handlową albo kamienice. Przy tym wszystkim wyeksponowane powinny być również kościół św. Mikołaja na wzgórzu Czwartek oraz prawosławna archikatedra. Zadanie trudne, ale z drugiej strony od czego są architekci. Najwyraźniej widzą możliwość, skoro tak licznie zadeklarowali udział w konkursie - mówi Katarzyna Mieczkowska- Czerniak z ratusza. Szczegółowe koncepcje będą musieli przedstawić do 16 grudnia. Zwycięzca zostanie wyłoniony na przełomie stycznia i lutego.

Najtrudniejsze może być zderzenie z obecnymi realiami. Teren Podzamcza to wielkie targowisko, na którym codziennie handluje co najmniej kilkaset osób. Nawet kilkanaście tysięcy robi zakupy. Zmiany mogą się wiązać z utratą miejsc pracy- tego się boimy- mówią handlujący na bazarze. Oni zdecydowanie mniej entuzjastycznie podchodzą do tematu.