Korespondencyjny, weekendowy pojedynek Duda-Komorowski przyniósł zdecydowany tryumf temu pierwszemu. Zaplanowana i przeprowadzona z rozmachem konwencja, energetyczne wystąpienie kandydata PiS-u mocno kontrastowały z rozleniwieniem, sennością i małym entuzjazmem Rady Krajowej PO i namaszczanego przez nią na kandydata i reelekta Bronisława Komorowskiego.

Tak, wiem, że to co widzieliśmy w piątek, to nie była starannie zaplanowana konwencja, a tylko "zwykła" Rada PO. Wiem, że to, co najważniejsze w kampanii prezydenta Komorowskiego jeszcze przed nami, ale porównując dziś intensywność, formę, wolę walki i siłę przekazu obu najważniejszych kandydatów, coraz trudniej myśleć o tym, że marzenia PO o łatwym zwycięstwie w pierwszej turze staną się faktem. Ktoś to chyba już napisał, jeśli tak, to powtórzę - mnie też, dotychczasowe reelekcyjne wysiłki urzędującego prezydenta i jego otoczenia, przypominają wysiłki tłustych i najedzonych kotów, by złapać mysz. Można machnąć łapą, można się podnieść, ale po co, skoro ma się pewność, że i tak coś wpadnie samo do miski. Jeśli sztab PO nie wymyśli jakiegoś sposobu na ożywienie kampanii i będzie polegał tylko na wysokich wskaźnikach zaufania do prezydenta, to 10 maja może się bardzo boleśnie rozczarować. Liczenie na łatwą reelekcję w stylu Kwaśniewskiego może być złudne. A w obliczu znużenia rządami Platformy i ostrej kampanii piętnującej bolesne i kontrowersyjne decyzje (albo ich brak) rządzących, sondaże poparcia, dające dziś prezydentowi poważne szanse zwycięstwa w pierwszej turze, mogą zacząć szybko staczać się po równi pochyłej.

W obliczu sennego wystąpienia prezydenta Komorowskiego, przemówienie Dudy (o jego "prompterowym" aspekcie za chwilę) było rzeczywiście intensywne i mocne. To, że starannie omijało większość obszarów, w których prezydent rzeczywiście może działać - to inna sprawa. Ale hasła obniżenia wieku emerytalnego, pomocy młodym czy bycia negocjatorem w konfliktach społecznych są chwytliwe. I biją w kontrkandydata. Na tej fali kandydat PiSu może jechać. I całkiem zgrabnie dojechać do samych wyborów.

No to teraz o prompterze… Bo oto nieoczekiwanie stałem się w post-konwencyjny poniedziałek głównym bohaterem sporu o to, czy kandydat Duda korzystał podczas wystąpienia z promptera/komputera, czy też mówił z głowy. Po tym, jak napisałem o tym na Twitterze, stałem się obiektem przekonywania, wyjaśniania, oskarżeń i sekowania, w którym określenia "żenujące", "kłamliwe", "nienawistne" nie były najostrzejszymi. A zatem - krótkie wyjaśnienie. Konwencji i wystąpienia kandydata Dudy nie oglądałem na żywo. Gdy się za to zabrałem, byłem już po lekturze stwierdzeń o korzystaniu z promptera, po usłyszeniu o nim w debatach telewizyjnych i po obejrzeniu zdjęć pokazujących, że w mównicy kandydat miał umieszczony monitor. Sam również go widziałem w relacji wideo. Ponieważ politycy PiS-u nie tłumaczyli, iż kandydat z niego nie korzystał (a mieli ku temu sporo czasu i okazji) - uznałem to za fakt. Fakt - dodajmy - bez żadnego znaczenia, bo korzystania czy nie korzystania z kartek, notatek, prompterów nie uważam ani za powód do wstydu, ani do chwały. Zdziwiłem się zatem, że politycy PiS - łącznie z kandydatem Dudą - tak ochoczo naigrawają się z prezydenta, że czytał swe wystąpienie z kartki. I o tym napisałem. Fala wyjaśnień ze strony:
- kandydata;
- przewodniczącego komitetu wykonawczego Prawa i Sprawiedliwości;
- przewodniczącego "ogólnopolskich struktur Forum Młodych Prawa i Sprawiedliwości";
- pana, który "załatwiał" mównicę i twierdził, że "promtera" nie używano;
- posłów PiS;
- europosłów PiS;
- działaczy PiS;
- działaczy młodzieżówki PiS;
- prawicowych blogerów, uczestników konwencji, fanów kandydata, którzy "stali blisko i widzieli, że nie korzystał z promptera"
była o tyle zdumiewająca, że nigdy bym się nie spodziewał, że w gorącym czasie kampanii wyborczej, wszyscy oni mają czas, siłę, ochotę i zacięcie, by sprawie korzystania z promptera poświęcać tak wiele energii. Ale rozumiem, że to jest pomysł na kampanię - "nasz młody i bez kartki" kontra tamten "ospały i z kartką". Nie wydaje mi się to pomysł najlepszy, a w każdym razie - najbardziej nośny, ale skoro PiS chce czynić z tego swój kluczowy przekaz - życzę powodzenia.