"PiS, tak, jak inne formacje, złożyło różne obietnice, w tym kilka strategicznych, które urosły do rangi symboli. Były to głównie obietnice o charakterze socjalnym. Żaden rząd kierujący się pragmatyką wyborcza, nie będzie spełniał takich obietnic na raz"- mówi o 100 dniach rządu, gość "Dania do Myślenia" w RMF Classic, politolog z Instytutu Nauk Politycznych UW, Rafał Chwedoruk. Jego zdaniem "gdyby to wszystko próbowano w 100 dni wcielić, to trzeba by mieć genialny klub parlamentarny i najlepszych legislatorów na świecie". Chwedoruk dodaje, że "gdyby politycy dotrzymywali tego, co obiecali, to frekwencja wyborcza wynosiłaby 90 proc". "Żyjemy w społeczeństwie, gdzie jeden na pięciu obywateli wierzy politykom"- mówi politolog.

Tomasz Skory: Dzisiaj 101 dzień od zaprzysiężenia rządu Beaty Szydło i 99 od przedstawienia exposé pani premier. Powtarzającym się wielokrotnie zaklęciem, towarzyszącym programowym zamiarom rządu, było "damy radę". Dzisiaj chyba przyszła pora, żeby zapytać - dają radę?  

Prof. Rafał Chwedoruk: Zależy z jakiej perspektywy patrzeć. Prawo i Sprawiedliwość, tak jak inne formacje, złożyło różne obietnice, w tym kilka strategicznych, które urosły do rangi symboli i były to głównie obietnice o charakterze socjalnym. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że żaden rząd, kierujący się pragmatyką wyborczą, nie będzie spełniał takich obietnic naraz. Zauważmy, że pierwsza ofensywa opozycji przeciwko PiS, związana z kwestią Trybunału Konstytucyjnego, czy kwestią mediów publicznych, w swoim finale w zasadzie została zakończona 500+, a to kompletnie zmieniło kontekst dyskusji. To zresztą znalazło pewne odzwierciedlenie w sondażach, to znaczy, opozycji przestało być tak łatwo mobilizować mniej zaangażowaną część wyborców przeciwko nowej władzy. Nie ma cienia wątpliwości, że w przyszłym roku kalendarzowym, kiedy znów dojdzie do jakiegoś przesilenia na tle kolejnej kwestii, pojawi się na przykład obniżenie wieku emerytalnego.

W przyszłym roku kalendarzowym, a pani premier w exposé 3 miesiące temu nieprzymuszona przez nikogo zapowiedziała, że to nastąpi w ciągu najbliższych 100 dni. Zresztą kilka innych podobnych obietnic złożyła mówiąc o 100 dniach, że w ciągu 100 dni będzie podniesiona kwota wolna od podatku, będą leki dla seniorów, zostanie podniesiony wiek emerytalny. Nic takiego nie nastąpiło. Udało się zrobić tylko to 500+ i to też nie do końca, bo te wypłaty będzie można dopiero za parę miesięcy odnotować.

Frekwencja w wyborach w Polsce wynosi 40 - 50 proc. Gdyby politycy dotrzymywali w ogóle, ja już nie mówię dodatkowo w terminie tego, co obiecali, to pewnie wynosiłaby 80 - 90 proc. Nie widzę w tym akurat niczego zaskakującego, powiem więcej, często jest tak z obietnicami polityków, że lepiej, żeby ich nie realizowali, bądź w tym przypadku nie realizowali w terminie. Wyobraźmy sobie z budżetowej perspektywy, gdyby to wszystko próbowano rzeczywiście w 100 dni wcielić, trzeba by mieć genialny klub parlamentarny, najlepszych legislatorów na świecie...

...i przepotężną gospodarkę przede wszystkim.

Musimy pamiętać o kontekście historycznym. Polacy - to jest historycznie zdeterminowane - nieufni wobec instytucji państwa, polityków, partii i tak dalej. Moim zdaniem to, co PiS sobie uświadomiło, to to, że jeśli w jakikolwiek sposób symbolicznie przełamią ten stereotyp, że my realizujemy chociaż jedną z tych obietnic, to da im to dużo większy kapitał zaufania, niż wynikałoby to z dokładnej weryfikacji...

...niespełnienie czterech z pięciu obietnic jest chyba istotniejsze, niż spełnienie jednej z pięciu.

Tak, gdybyśmy żyli w społeczeństwie, gdzie na pięciu obywateli czterech wierzy politykom, to rzeczywiście byłby to wielki problem. Natomiast żyjemy póki co w społeczeństwie, gdzie jeden na pięciu obywateli zdaje się, że wierzy politykom i na dodatek, jeśli on zobaczy, że chociaż jedną z tych obietnic dali, jeśli nie mi, to mojemu sąsiadowi pieniądze, to odegra to wielką rolę. Tym bardziej, że elektorat PiS, chociaż bardzo się zdywersyfikował na ostatnich wyborach, to jednak w swoich korzeniach jest elektoratem złożonym z wyborców mniej zamożnych, mieszkających na prowincji i jeszcze bardziej nieufnych wobec życia publicznego.

Słowem, opisuje pan sytuację, w której istnieje taka umowa społeczna, że generalnie to się politykom nie wierzy, a jeśli przypadkiem któryś coś zrealizuje, to zasługuje na poparcie w wyborach.

Fenomen Platformy Obywatelskiej polegał na tym, że ona w zasadzie powiedziała obywatelom, że "nie będziemy zbyt ingerować w nasze życie." Taki klasyczny, XVIII-wieczny liberalizm. Najlepszy jest ten rząd, który najmniej rządzi. To wystarczyło do rządzenia przez 8 lat, gdyby pewnie nie błędy popełnione w latach 2012 - 13 i równoległe reformy - z jednej strony podniesienie wieku emerytalnego, z drugiej ograniczenie OFE - to pewnie Platforma rządziłaby nadal z takim ostrożnym podejściem.

Pana nie dziwi niezborność poczynań opozycji wobec takiej - to przecież tarcza celownicza - to, co z punktu widzenia opozycji, jak wygląda realizacja tych zamiarów programowym rządu z exposé, tych 5 podstawowych. Tymczasem opozycja najpierw podejmuje kuriozalną próbę podniesienia wypłat, gdzie zdanie wcześniej mówiła, że to nierealne. Jest jakiś taki kontredans kooperacyjno- konkurencyjny wokół Komitetów Obrony Demokracji. Nie wiadomo, czy Nowoczesna tam bardziej jest istotna, czy PO. Nie wykorzystuje opozycja swoich szans.

Pamiętajmy, że dwie główne partie opozycyjne w wymiarze ideowym są w zasadzie tożsame. Są to partie liberalne i trafnie pan redaktor zauważył, że program 500+ najdobitniej pokazuje tę słabość. To znaczy, zaatakowanie rządu z pozycji liberalnej zmobilizowałoby tych, którzy i tak głosują na PO i Nowoczesną, czyli głównie zamożniejszych mieszkańców wielkich miast. To skonsolidowałoby, ale zarazem odcinałoby od tych wyborców, którzy się wahają, którzy rozstrzygają w wyborach. Z kolei pójście w prostą licytację z PiS, ograniczałoby wiarygodność wśród żelaznego elektoratu.

Jaki błąd popełniła Platforma Obywatelska po przegranych wyborach? Przeczytaj całą rozmowę na www.rmfclassic.pl