"Mamy do czynienia z chaotyczną rewolucją. Nie ma koordynacji. Długo to potrwa, bo prezes Kaczyński ma taki paradygmat: robimy zmiany, a działanie marketingowe mają znaczenie głównie przed wyborami" - mówi gość "Dania do Myślenia" w RMF Classic specjalista ds. marketingu politycznego i psycholog społeczny z UW, dr Norbert Maliszewski. Jego zdaniem władza jest w ręku prezesa PiS, a pozostałe ośrodki nie koordynują komunikacji. "Pozycja premier jest osłabiona i trudno jest jej kontrolować przekaz" - uważa Maliszewski. "Jak się patrzy na badania społeczne, to osób, które są negatywnie nastawione do działań rządu jest około 50 proc."- mówi ekspert. Dodaje, że powinniśmy się przyzwyczaić do 35 proc. poparcia dla Prawa i Sprawiedliwości, bo "to, co robi prezes jest w dużej mierze zgodne z tym, co chciał twardy elektorat". Gość RMF Classic uważa, że zmęczenie konfliktem PO-PiS jest w Polsce bardzo duże.

Tomasz Skory: Pan widzi jakieś szanse na to, żeby ta dość zaogniona sytuacja w kraju się uspokoiła? Mamy permanentne demonstracje przed budynkami rządowymi, mamy od wczoraj nawet licznik dni upływających od wydania wyroku - nie wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Z drugiej strony mamy żelazną dyscyplinę rządzących. Długo się tak nie da. Są jakieś szanse, żeby z tego wyjść?

Norbert Maliszewski: Jak na razie nie, z tego względu, że prezes Jarosław Kaczyński stosuje taką strategię "z nami albo przeciwko nam", czyli pojawiał się i w poniedziałek i dzisiaj w wywiadach i mówił wyraźnie: "Nie ma żadnego kompromisu a propos opublikowania wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 9 marca". Jedyne co, to pojawiają się takie gesty w warstwie retorycznej. Prezes mówi: "My jesteśmy gotowi na porozumienia, ale w ramach konstytucji". Przy czym, jak pojawiają się jakiekolwiek pomysły, na czym te porozumienie mogłoby polegać, to prezes odrzuca jako niekonstytucyjne, niepoprawne, takie, które nie można zaakceptować. Summa summarum, prezes Jarosław Kaczyński jest zdecydowany na takie długotrwałe trwanie w konflikcie, przy czym wysyła takie gesty retoryczne po to, żeby uspokoić tę sytuację i wewnętrzną i międzynarodową.

Z drugiej strony, wśród demonstrantów przed kancelarią premiera można usłyszeć: "Zima wasza, wiosna nasza" - hasło z dość złowrogiego okresu historii ze stanu wojennego. Jako psycholog społeczny uznaje pan te akcje za sprzeciw spontaniczny, czy podkręcany, pobudzany przez jakieś ciemne siły wstecznictwa, jak przedstawia to propaganda?

Nie, sprzeciw jest spontaniczny w tym sensie, że jak się patrzy na badania społeczne, to osób, które są negatywnie nastawione do tego, co się dzieje - do działań rządu - jest to około 50 proc.Co więcej, jak się patrzy na motywację różnych elektoratów, to tak, jak w przypadku PiS-u, osoby głosują za programem, tak w przypadku Platformy czy Nowoczesnej, coraz więcej osób deklaruje takie głosowanie negatywne, czyli przeciwko PiS-owi. To zmęczenie konfliktem jest bardzo duże, te emocje są silne, więc wydaje mi się, że te protesty mają takie dobre uwarunkowania, jeżeli chodzi o poparcie społeczne. To, co bym jeszcze dodał do tego kompromisu - to powiedzmy - opozycja też stawia tutaj taki warunek, który jest warunkiem niespełnialnym dla PiS. To nie tylko w warstwie retorycznej PiS i opozycja mówią o kompromisie, natomiast w rzeczywistej nie dążą do tego, bo kompromis musiałby zawierać jak gdyby porozumienie kompleksowe. PiS zgadza się na publikację wyroku, ale opozycja musiałaby się zgodzić na zmianę konstytucji, przynajmniej jak w tej propozycji prof. Zolla, żeby przegłosować liczbę sędziów.

To jest długa droga. Ja się zastanawiam - bo wspomniał pan o badaniach społecznych - czego właściwie chcą Polacy, bo ostatnie sondaże pokazują, że zdecydowanie chcą uspokojenia, opublikowania wyroku, kompromisu, ale tak na planie politycznym, wspierają raczej nieprzejednane, twarde stanowisko i to zarówno po stronie rządzących, jak i po stronie opozycji. PiS popiera więcej niż zwykle obywateli, opozycja bierze swoje. Jak pan to wyjaśnia? Przecież to jest rozjazd, niekonsekwencja gigantyczna.

Dużo osób opiera się na wywiadach bezpośrednich TNS i CBOS, tam jest PiS przewartościowany, bo to są wywiady bezpośrednie, ankieter pyta na kogo głosujesz. Jest taka tendencja do głosowania na rządzących...

...na reprezentację.

Platforma miała reprezentację, teraz PiS. Powiedzmy sobie, PiS ma poparcie na około 35 - 33 proc. i teraz zobaczmy - dlaczego miałoby nie mieć? Przecież to, co robi Jarosław Kaczyński, jest w dużej mierze zgodne z tym, co chciał twardy elektorat...

...ale tego twardego było ciut mniej, niż...

Tak, ale zobaczmy, jaką inni mają alternatywę. Zagłosują na bankstera Ryszarda Petru, w ich mniemaniu oni nie mają żadnej alternatywy. Przyzwyczajmy się do tego, że PiS będzie miał około 35 proc., natomiast trzeba zwrócić uwagę na inne słupki - na słupki opozycji. Jeżeli te emocje, takie negatywne, czyli tak jak w 2007 roku była koniunktura, ale PiS straciło władzę. Te słupki opozycji powinny rosnąć, w niektórych badaniach rosną, czyli opozycja ma paliwo, tylko problemem opozycji jest to - i na to liczy Jarosław Kaczyński - że opozycja będzie podzielona. To jest tak zwany efekt samobójczy, bo jeżeli walczą o ten sam elektorat, to uzyskają mniej.

Sytuacja sprawia, że rządzący od wielu tygodni trwają w oblężonej twierdzy i  - może teraz chwilę o marketingu politycznym - muszą się sprawnie posługiwać tak zwanym zarządzaniem kryzysowym. Radzą sobie z tym? Szef MSW nie wymienia opon w prezydenckim BMW, bo takie były instrukcje z czasów PO. PO podsunęła mu kandydata na szefa policji, szef MSZ uprosił o opinię Komisję Wenecką, ale to opozycja podobno roznosi złe opinie o Polsce i tak dalej i tak dalej. Trudno tu znaleźć coś, poza chaosem.

To jest tak zwana chaotyczna rewolucja. To polega na tym, że to, co robi teraz PiS, to w odróżnieniu od 2005 roku, stara się przeprowadzić jak najwięcej zmian. Strategia Jarosława Kaczyńskiego składała się z trzech punktów: to, co robimy, to odsuwamy elity III RP od władzy, wprowadzamy jak najwięcej zmian, blokujemy Trybunał Konstytucyjny, później to, co staramy się zrobić, to mamy te pięćset złotych na drugie i kolejne dziecko, więc wyborcy nam wybaczą, a po trzecie, poczekajmy, później uspokoimy sytuację, odzyskamy poparcie. Problem jest taki, że chociażby te 500+, czyli taki program, który mógłby być doceniony ze względu na ogromny transfer pieniężny, jakiego wcześniej nie było...

Jaki jest powód chaosu w polityce? Przeczytaj całą rozmowę na www.rmfclassic.pl