O ligowe punkty powalczą dziś jedyne polskie drużyny, które rywalizowały w fazie grupowej Ligi Mistrzów i które jako jedyne mają na koncie grę w półfinale Pucharu Europy. Widzew i Legia miały swojej wielkie okresy, a ich bezpośrednia walka o mistrzowskie tytuły w latach 90. do dziś jest wspominana przez kibiców. Obecnie mecz nie budzi już w Polsce takich emocje, ale w Łodzi i Warszawie to ciągle bardzo ważne momenty w piłkarskim sezonie.

By zrozumieć fenomen rywalizacji pomiędzy Widzewem i Legią wystarczy cofnąć się do lat 90. W 1995 roku do Ligi Mistrzów awansowała Legia, a rok później Widzew. Wydawało się, że w polskiej piłce rodzi się coś trwałego, ale oczywiście życie boleśnie te przemyślenia zweryfikowało. W tamtym czasie jednak walka o mistrzostwo Polski to była wewnętrza warszawsko-łódzka sprawa.

W latach 1994-1997 nic nie generowało w kraju takiego zainteresowania futbolem jak Legia i Widzew. Ekipa z Warszawy zdobyła tytuł w 1995 roku. Kolejne dwa sezony to triumfy Widzewa. Tym cenniejsze, bo dwukrotnie łodzianie zdobycie mistrzostwa przypieczętowali ogrywając Legię i to jeszcze w Warszawie. Mecz z czerwca 1997 roku na stałe zapisał się w historii naszego futbolu. Aż do 86. minuty Legia prowadziła 2:0, ale przegrała 2:3. To był dla piłkarskiej Warszawy prawdziwy szok. Tym bardziej, że rok wcześniej w maju 1996 roku Widzew na Łazienkowskiej przegrywał 0:1 a wygrał 2:1 i też świętował mistrzostwo. W tamtym sezonie łodzianie nie przegrali ani jednego spotkania. Odnieśli 27 zwycięstw. Tyle samo co Legia. Trzeci w tabeli Hutnik Kraków stracił do tego duetu... ponad 30 punktów. To była przepaść, która dzieliła dwa czołowe kluby od reszty stawki.

Później Widzew i Legia zaczęły spuszczać z tonu. Zdecydowanie większy zjazd zanotował ostatecznie Widzew. Ta drużyna po raz ostatni wygrała z Legią w lidze w kwietniu 2000 roku i wtedy także zwycięski gol padł w doliczonym czasie. Z tej piłkarskiej rywalizacji kibice pamiętają z pewnością jeszcze rok 2004, gdy Legia wygrała u siebie 6:0, a gola z rzutu karnego strzelił... Artur Boruc. 

Ogromne emocje budziły transfery pomiędzy Legią a Widzewem. W latach 90. za zdrajców uznano Macieja Szczęsnego i Radosława Michalskiego, którzy po tym jak grali z Legią w Champions League, przenieśli się do Łodzi. Ważnym wydarzeniem było także przejęcie Legii przez twórcę sukcesów Widzewa, a więc trenera Franciszka Smudę, który w 2000 roku ściągnął do Warszawy Tomasza Łapińskiego, Marka Citkę, Rafała Siadaczkę czy Pawła Wojtalę, a więc obecnych lub byłych graczy Widzewa. Później z Łodzi do Warszawy trafili jeszcze m.in.: Łukasz Broź, Bartłomiej Grzelak czy Jakub Rzeźniczak. Za każdym razem budziło to duże emocje.

W ostatnich latach klasyk stracił na znaczeniu. Były przecież długie okresy, w których Widzewa brakowało w Ekstraklasie. Dla obu klubów to jednak ciągle bardzo prestiżowa rywalizacja. Pokazuje to fakt, że łodzianie zagrają dziś w okolicznościowych strojach nawiązujących do sezonu 1996/97. 

Obecna forma Legii i Widzewa nie rzuca na kolana. Legioniści są krytykowani za słabą grę w wiosennej części sezonu. Odpadli z Ligi Konferencji, a w czterech ekstraklasowych spotkaniach ugrali tylko sześć punktów notując ostatnio serię trzech remisów. Dorobek Widzewa to także sześć punktów po dwóch zwycięstwach i dwóch porażkach. W tabeli obie drużyny dzieli 10 punktów. Legia cały czas myśli o podium i mistrzostwie. Widzew musi oglądać się w stronę strefy spadkowej.

Początek meczu w Łodzi o 17:30. Sędzią głównym tego spotkania będzie Szymon Marciniak.

 

Opracowanie: