Wszyscy trzej polscy tenisiści w głównej drabince - rozstawiony z numerem 14. Jerzy Janowicz, Łukasz Kubot i Michał Przysiężny - odpadli w pierwszej rundzie wielkoszlemowego turnieju US Open, rozgrywanego na twardych kortach w Nowym Jorku. Zwłaszcza niepowodzenie 22-letniego "Jerzyka" jest sporą niespodzianką ze względu na fakt, iż zajmuje obecnie 15. miejsce w rankingu ATP World Tour.

Janowicz przegrał po dwóch godzinach i pięciu minutach z 247. na świecie Argentyńczykiem Maximo Gonzalezem 4:6, 4:6, 2:6, który do turnieju przebił się przez trzy rundy eliminacji.

W pierwszym secie decydujący okazał się przegrany serwis przez Polaka w piątym gemie, na 2:3. Mimo obustronnej zaciętej gry rywal nie wypuścił z rąk tej przewagi i rozstrzygnął losy seta 6:4, po 38 minutach.

W drugiej partii Janowicz przegrywał już 1:4, gdy poprosił o masaż pleców, bowiem doskwierał mu ból kręgosłupa. Po przerwie na pomoc medyczną odrobił straty, ale po wyrównaniu na 4:4, przegrał dwa kolejne gemy i seta, po 57 minutach.

To wyraźnie zdekoncentrowało Polaka, który w ostatniej części spotkania nie potrafił utrzymać rytmu gry i psuł sporo zagrań. W sumie popełnił tego dnia aż 53 niewymuszone błędy, przy 24 rywala. Miał tylko trzy asy, trzykrotnie mniej od Gonzaleza, a słabiej wypadł również w statystyce podwójnych błędów serwisowych 11-4.

Przed rokiem łodzianin również odpadł w pierwszej rundzie US Open, ale wówczas był to dopiero drugi jego start w Wielkim Szlemie. Trzy miesiące wcześniej, w swoim debiucie w Wimbledonie dotarł do trzeciej rundy, a w tym sezonie powtórzył te wyniki w styczniowym Australian Open i w maju w Roland Garros. Natomiast na londyńskiej trawie osiągnął pierwszy w karierze półfinał.

W nowojorskiej imprezie czeka go jeszcze start w deblu, razem z Łukaszem Kubotem. Polski duet nie miał szczęścia w losowaniu, ponieważ trafił na parę numer pięć w drabince Aisam-Ul-Haq Qureshi z Pakistanu i Jean-Julien Rojer z Holandii.

US Open już także bez Kubota i Przysiężnego

Kwadrans wcześniej w pierwszej rundzie singla odpadł również Kubot, 71. w rankingu ATP World Tour, po porażce z 41. na świecie Finem Jarkko Nieminenem 5:7, 5:7, 2:6. Trwający dwie godziny i 18 minut mecz był ich czwartym pojedynkiem, a zawodnik ze Skandynawii poprawił ich bilans na 3-1, w tym na twardej nawierzchni na 3-0 (przegrał tylko na trawie).

W pierwszym secie Polak przegrał swój serwis w końcówce, po czym Fin objął prowadzenie w spotkaniu po 41 minutach. W drugim wydawało się, że dojdzie do wyrównania, ale Kubot nie utrzymał przewagi "breaka" i prowadzenia 4:3, po czym również musiał uznać wyższość Nieminena w stosunku 5:7, po kolejnych 57 minutach. Natomiast w trzeciej partii zdołał urwać Finowi tylko dwa gemy.

Także we wtorek z turniejem pożegnał się Michał Przysiężny, przegrywając z Francuzem Julienem Benneteau (nr 31.) 4:6, 7:5, 4:6, 4:6, po dwóch godzinach i 46 minutach gry. 29-letni Polak zakwalifikował się do US Open jako jeden z ostatnich zawodników, ze swoją 104. pozycją w rankingu ATP World Tour.

Jego rywal od lat należy do światowej czołówki i prezentuje zazwyczaj wyrównany poziom gry, a także ma większe doświadczenie. To było widać, bowiem lepiej spisywał się w najważniejszych momentach spotkania, a w każdym secie kluczowe okazywały się pojedyncze przełamania serwisów.

Nadzieja jeszcze w siostrach Radwańskich

W tej sytuacji w singlu pozostały w turnieju głównym tylko siostry Radwańskie. Agnieszka, rozstawiona z numerem trzecim, w drugiej rundzie spotka się z Hiszpanką Maria-Teresa Torro-Flor, natomiast Urszulę czeka w tej samej fazie pojedynek z Amerykanką Sloane Stephens. Natomiast w deblu na pierwszy mecz czeka Alicja Rosolska z gruzińską partnerką Oksaną Kałasznikową. Ich rywalkami na otwarcie będą Węgierka Timea Babos i Włoszka Francesca Schiavone.

W grze podwójnej mężczyzn wystąpią w Nowym Jorku za to, oprócz duetu-Janowicz-Kubot, Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski (nr 8.), którzy wylosowali Ukraińca Serhija Stachowskiego i Rosjanina Michaiła Jużnego. Natomiast Tomasz Bednarek i Słowak Lukas Lacko zagrają z Benneteau i Serbem Nenadem Zimonjicem (nr 7.).