„Nie wyobrażam sobie świąt bez zapachu choinki” – powiedziała nam Małgorzata Hołub-Kowalik. Lekkoatletka, medalistka olimpijska, mistrzostw świata i Europy zdradziła, jak będzie wyglądać jej Boże Narodzenie, ale też ile poświęcenia wymagają opieka nad kilkumiesięczną córką i treningi przygotowujące do igrzysk w Paryżu.

Marcin Kargol: Gdzie w tym roku będziesz spędzać święta?

Małgorzata Hołub-Kowalik: Jak co roku w domu. Teraz jeszcze wahamy się, czy święta zorganizuję ja, czy moja mama, ale na pewno będziemy w tym rodzinnym, najbliższym gronie.

Święta kojarzą się niejednokrotnie z takimi drobnostkami - na przykład bardzo dobrze pamiętam wygląd i wręcz zapach bombek choinkowych u mojej babci. Jakie jest twoje takie magiczne wspomnienie związane ze świętami?

U mnie za każdym razem w dniu Wigilii lepi się pierogi. Myślę, że nie robi się tego w wielu domach, bo zazwyczaj robi się to wcześniej. My się zawsze śmiejemy, że u nas wszystko musi być na świeżo. Więc dla mnie takim skojarzeniem jest najpierw poranny trening, później szybko, biegusiem wracam do domu, żeby lepić pierogi. I oczywiście święta kojarzą mi się też z zapachem choinki, bo u mnie co roku choinka jest żywa i nie wyobrażam sobie, żeby była sztuczna.

Te święta dla ciebie będą wyjątkowe, bo po raz pierwszy w nowej roli - w roli mamy. Kilka miesięcy temu urodziłaś swoją córkę, Blankę.

Jestem ciekawa, jak Blanka zareaguje na Wigilię i na to wszystko, co będzie się działo. Jest już całkiem duża, ma całe 4 miesiące.

Bardzo dorosła kobieta.

Dokładnie! Już zwraca uwagę na światełka, na różne dźwięki, więc ciekawe, jak zareaguje na śpiewanie kolęd i światełka choinkowe. Myślę, że jej się to bardzo spodoba.

Całkiem niedawno rozmawiałem z Kają Ziomek, łyżwiarką szybką. Wspomniała, że bycie mamą okazało się nie być "życiem po życiu", tylko takim rozszerzeniem dotychczasowego życia; że wszystko da się zmieścić, oczywiście także pieluchy i nieprzespane noce.

U mnie zmian trochę jest - zawsze wszystko jednak kręciło się wokół sportu. Byłam takim trochę samolubem. Musiałam się odpowiednio zregenerować, o odpowiedniej porze zjeść i wszystko było dostosowane idealnie pod trening. Teraz już tak nie jest, choć oczywiście staram się planować, ale Blanka płata mi figle. Choć myślę, że wszystko jest kwestią organizacji. Nie mogę jednak powiedzieć, że się jej nauczyłam. Kiedyś wyjście na trening to była chwila. A teraz pieluchy, zabawki, coś, żeby Blankę nakarmić, coś, żeby nie płakała... i pół plecaka jest zajęte rzeczami Blanki, a ja mam jedną małą kieszonkę.

Pamiętam twoje zdjęcie z Instagrama sprzed wyjazdu na obóz treningowy, gdzie siedziałaś na podłodze z Blanką na rękach, a obok ciebie po prostu trzy tony rzeczy.

To była tylko garstka tych rzeczy, które zabrałam ze sobą. Oczywiście jakiś bujaczek, żeby Blance się nie nudziło, do tego mata do zabawy, pieluchy, bardzo dużo ubranek. Myślę, że wszyscy rodzice wiedzą, o czym mówię.

W ciągu ostatnich kilku miesięcy twoje życie bardzo się zmieniło. Jakiś czas temu wspominałaś, że zdarzało ci się dużo płakać przez sport. Czy obecność Blanki sprawiła, że jednak już stwierdziłaś, że są rzeczy ważne i ważniejsze i nie ma co przez ten sport płakać?

W teorii tak, a w praktyce... Pojechałam na pierwszy obóz do Zakopanego. Pierwsze dwa treningi całkiem udane, po czym przyszedł czas na podbiegu. Bardzo trudny trening, którego nigdy nie lubiłam, ale teraz mogę powiedzieć, że go nienawidzę. Skończyłam ten trening 100 metrów za dziewczynami. Zderzyłam się z rzeczywistością, stwierdziłam, że jestem słaba i zmęczona. Po treningu popłakałam się. Ale kiedy wróciłam do pokoju, zaczęłam się z tego śmiać. Byłam dwa i pół miesiąca po porodzie i byłam bardzo sprawna, jak na tak długą przerwę w bieganiu. Jednak moja głowa była przyzwyczajona do czegoś innego. Przemyślałam to jednak i mam nadzieję, że tych łez już nie będzie.

Właśnie! Przejrzałem twojego Instagrama bardzo dokładnie. Nie znalazłem ani jednego zdjęcia, na którym się nie uśmiechasz.

Jakieś tam jedno może by się znalazło. Zazwyczaj jestem raczej pogodną osobą i staram się cieszyć z tego, co po prostu mam. Wiadomo, każdemu się zdarzają jakieś kryzysy. Wtedy jestem taką płaczką, więc jeśli coś mi nie idzie, to się popłaczę, wyrzucę to z siebie i wtedy jest mi lepiej.

Za nami rok 2023, zamknęliśmy go, podsumowaliśmy. Przed nami rok 2024 - mówiąc o nim, nie sposób nie powiedzieć tego przymiotnika: olimpijski. Co czujesz?

Czuję adrenalinę, dreszcze i niepewność. To wszystko w jednym. Z jednej strony bardzo bym chciała, a z drugiej sama nie wiem, co życie przyniesie. Nie nakładam na siebie żadnej presji. Zrobię to, co będę mogła. Jeśli wszystko się dobrze ułoży i pojadę na te igrzyska, naprawdę będę bardzo szczęśliwa. Natomiast jeśli nie uda mi się przygotować takiej formy olimpijskiej, w której będę mogła rywalizować na światowym poziomie, świat się nie zawali, bo moim światem jest teraz Blanka. Wiadomo, ambicje cały czas we mnie są i zrobię wszystko, żeby pojechać do Paryża, ale ja jestem spełnionym sportowcem. Mam coś, o czym marzy każdy sportowiec, czyli złoto igrzysk olimpijskich, srebro igrzysk olimpijskich. Ale pozostała we mnie ta nutka adrenaliny i dlatego zdecydowałam się wrócić do sportu.

Kilka tygodni temu rozmawiałem z Justyną Święty-Ersetic. Zgodziła się ze mną, że lista kandydatek do sztafety będzie przepotężnie długa w tym roku.

Jak zawsze w roku olimpijskim! To jest taka zasada, że wszyscy szykują się na rok olimpijski, bo każdy na te igrzyska chce pojechać. Ta "stara gwardia" chce jeszcze pokazać, że jest mocna, a ta "młoda gwardia" chce po prostu na tych igrzyskach zaistnieć. Im więcej jest dziewczyn, które będą rywalizować o igrzyska, tym poziom będzie wyższy. A jeśli w Polsce będziemy mieć naprawdę wysoki poziom, wtedy będziemy dopiero mogły rywalizować na świecie. Więc faktycznie, lista jest długa, ale to tylko cieszy.

Na koniec odrzućmy sport i wróćmy do tego, co dzisiaj, czyli do świąt. Życzenia na rok przyszły. Czego sobie życzysz?

Chciałabym i sobie i wszystkim życzyć przede wszystkim zdrowia, pokoju i spokoju. Wiemy, jaki był ten poprzedni rok, wiemy, co się dzieje za naszymi granicami. Wierzę, że to wszystko się uspokoi. Jeśli wszyscy będziemy spokojni, zdrowi i będziemy mieli powody do uśmiechu, to będzie najważniejsze.

Opracowanie: