Już w najbliższy weekend na skoczni w Wiśle-Malice rozpocznie się Puchar Świata w skokach narciarskich. Na obiekcie im. Adama Małysza trwają ostatnie gorączkowe prace i walka z pogodą, która płata figla organizatorom. O tym, na jakim etapie przygotowania do konkursu skoków jest skocznia w Wiśle z jej dyrektorem Andrzejem Wąsowiczem rozmawiał Wojciech Marczyk z redakcji sportowej RMF FM.

Wojciech Marczyk: Na skoczni już ostatnie przygotowania. Do konkursu czasu już niewiele. Zeskok jest już cały naśnieżony.

Andrzej Wąsowicz: Na skoczni pracowali już dziś deptacze (osoby przygotowujące stok do zawodów - przyp.red.) z grabiami i łopatami w rękach. To były ostatnie szlify. Operator ratraka podsypywał im śnieg. Będziemy już wygładzać warstwę, z której będą korzystać skoczkowie. Natomiast z inną kwestią musimy się na razie wstrzymać. Nie możemy na razie rozkładać śniegu - którego mamy jak widać sporo - na przeciwstok (miejsce, w którym zatrzymują się po skoku zawodnicy - przyp.red.). Musimy się wstrzymać ze względu na wysoką temperaturę - dziś znów było 14 stopni.  Na szczęście wszystkie prognozy mówią o ochłodzeniu, na co my bardzo czekamy.

Wszyscy się cieszą, że mamy wiosnę jeszcze w listopadzie, ale dla organizatorów Pucharu  Świata w Wiśle-Malince to problem.

Największy problem to rzeczywiście pogoda. Bo gdyby temperatura była odpowiednia do tej pory roku, tak jak to bywało "hań dawniej" - jak mówią górale, to nie mielibyśmy tyle stresu, ale wyzwania dają nam dużą dawkę adrenaliny. Myślę, że wywiążemy się z terminu.

Zeskok jest już biały. Teraz do naśnieżenia został tylko przeciwstok, czyli miejsce, w którym zatrzymują się skoczkowie po wylądowaniu.

Tak. Tutaj zgodnie z regulaminem nie musi już być takiej pokrywy 30 centymetrowej. Przepis mówi, że wystarczy tylko 10-20 cm. Śniegu nam wystarczy. Sam tego nie zmierzyłem, ale mam  licznik zużycia wody i on daje mi obraz, ile śniegu rzeczywiście wyprodukowaliśmy. Zakładam, że względu na ciepło codziennie mamy straty, ale jestem pewien, że mamy wystarczająco dużo śniegu - a będziemy produkować go jeszcze więcej - żeby utrzymać jak najgrubszą pokrywę śnieżną. Zależy nam na tym, bo zawody zawodami, ale mam chętnych, którzy chcą skakać w Wiśle po konkursach. To będzie bowiem najprawdopodobniej jedyna skocznia ze śniegiem czynna w Europie.

Ile śniegu potrzebowaliście wyprodukować, że wszystko na śnieżyć?

Ponad 2 tysiące metrów sześciennych przy założeniu, że 30-35 proc. stopniało.

Tory najazdowe już są zalodzone?

Nad torami skończyliśmy pracować wczoraj. Odbywało się to etapami. Sprawdzaliśmy je dzisiaj, ale jutro mają się pojawić Słoweńcy, którzy je montowali. Przy nich wygładzimy tory i sprawdzimy ich jakość, ale ja już teraz wiem, że będzie dobrze.

Nie ma zagrożenia, że nie zdążycie?

Nie. Na chwilę obecną nie. Dzwonił do mnie jeden z pańskich kolegów dziennikarzy z pytaniem, dlaczego odwołaliśmy Puchar Świata. Dementuje tę informację i zapraszam wszystkich, to będą świetne zwody!

Zmartwieni mogą być więc jedynie skoczkowie, bo oni na skocznie wejdą pierwszy raz dopiero w piątek na kwalifikacje.

To jest sprawiedliwe. To jest początek sezonu. Wszyscy muszą mieć jednakowe warunki. Byli tacy, którzy próbowali nas przechytrzyć, ale ostatecznie oni też nie skakali. 


(nm)