Słynna "jedna Wenta", rzut Artura Siódmiaka przez całe boisko oraz atomowe uderzenia Karola Bieleckiego z dystansu - to już przeszłość. Polska, reprezentacyjna piłka ręczna powoli odbudowuje się po dekadzie nieistnienia na światowych arenach. Już w piątek kadra Patryka Rombla rozpocznie rywalizację na mistrzostwach świata. Polacy są na turnieju dzięki dzikiej karcie. Sam turniej został storpedowany przez pandemię. Część zawodników z czołowych reprezentacji zrezygnowała ze startu. Na trybunach zabraknie kibiców, ale najpewniej nie zabraknie emocji. O nadchodzącej imprezie, ale też o dawnych czasach z wicemistrzem świata oraz brązowym medalistą mistrzostw Arturem Siódmiakiem rozmawia Paweł Pawłowski.

Wszystkie mecze mistrzostw świata piłkarzy ręcznych odbędą się bez udziału publiczności - poinformowali w niedzielę organizatorzy. O to wnioskowali sami zawodnicy, którzy bali się zakażenia koronawirusem.

Składy drużyn będą egzotyczne. Wielu topowych zawodników odmówiło udziału. System przygotowań też jest zaburzony. Granie eliminacji tydzień przed turniejem to coś niebywałego - mówi Siódmiak o emocjach poprzedzających start imprezy.

Koronawirus storpedował głównie reprezentacje Szwecji i Niemiec. Część zawodników w trosce o zdrowie nie pojedzie do Egiptu. Andreas Wolff - bramkarz niemieckiej reprezentacji - skrytykował za to swoich kolegów, przypominając im, że pandemia nie przeszkadzała w wyjazdach na Ligę Mistrzów.

Trzeba być konsekwentnym. Ja nie rozumiem postawy tych zawodników. Wielu z nich jest moimi kolegami, natomiast jeśli jeździ się na Ligę Mistrzów i podejmuje się ryzyko, to nie rozumiem, dlaczego nie jechać na mistrzostwa. Na pewno nie ma po czym odpoczywać. Nie rozumiem też, dlaczego zrezygnowano z ograniczonej liczby kibiców na halach. Przy obecnych rygorach sanitarnych można bez problemu odizolować zawodników i zapanować nad sytuacją - dodaje Siódmiak.

Trybuny miały być zapełnione jedynie w 20 procentach, ale i to nie podobało się szczypiornistom. Zawodnicy wystosowali w związku z tym pismo do władz światowej federacji (IHF) z prośbą o zamknięcie hal dla osób z zewnątrz. W niedzielę doszło do spotkania przedstawicieli IHF z władzami Egiptu, po którym została ogłoszona decyzja.

Jak informowały media, pismo zostało podpisane przez wszystkich kapitanów europejskich drużyn i skierowane zostało do prezydenta światowego związku Hassana Moustafy.

Zależy nam na tym, by na trybunach nie zasiadali kibice. Boimy się o nasze zdrowie i możliwe zakażenie koronawirusem - przyznał niemiecki bramkarz Johannes Bitter.

Mistrzostwa świata w Egipcie odbędą się w dniach 13-31 stycznia, z udziałem reprezentacji Polski, która dostała "dziką kartę". Zespół trenera Patryka Rombla w pierwszej rundzie MŚ zmierzy się w Kairze kolejno z Tunezją, Hiszpanią i Brazylią. Tytułu będą bronić Duńczycy.


Opracowanie: