Polscy piłkarze ręczni pewnie wygrali drugi mecz na mistrzostwach świata w Hiszpanii. Biało-czerwoni ograli reprezentację Arabii Saudyjskiej 28:14.

Tylko wyjątkowa nonszalancja naszych szczypiornistów mogła sprawić, że rywale nawiązaliby równorzędną walkę. Na szczęście już od pierwszych minut Polacy byli bardzo zdeterminowani, by szybko zapewnić sobie bezpieczną przewagę. Arabowie pierwszego gola zdobyli dopiero w 10. minucie. Wcześniej w bramce szalał Szmal, a w ataku pewnie rzucali Jaszka czy Orzechowski. Czterobramkowa przewaga utrzymywała się bardzo długo, a końcówka połowy to jeszcze większa dominacja biało-czerwonych, którzy od stanu 10:5 tylko raz dali się pokonać, a sami po świetnych akcjach Kubisztala, Krajewskiego i Jaszki zdobyli cztery gole i na przerwę schodzili przy wyniku 14:6.

W drugiej połowie między słupkami stanął Marcin Wichary, który w niczym nie ustępował starszemu Szmalowi. Bronił rzuty karne, w niezliczonych akcjach był dla Saudyjczyków zbyt trudną przeszkodą do pokonania i nawet jeśli koledzy z obrony popełniali błędy, to na posterunku był popularny "Wichura". Już po kilku minutach zrobiło się już 18 do 6, trener rywali ratował się przerwą i rozmową z zawodnikami, ale niewiele to dało. Bomby Bieleckiego, popisy Kubisztala - Arabowie bezradnie obserwowali lekcję piłki ręcznej, którą dawali im Polacy.

 Najlepszym zawodnikiem meczu wybrano Bartłomieja Jaszkę, ale żaden z biało-czerwonych nie zawiódł. Cieszy przede wszystkim to, że nasi reprezentanci przez cały mecz nie pozwolili rywalom na choćby odrobinę luzu, grali rozważnie i zachowali sporo sił na kolejne pojedynki, bo najważniejsze starcia dopiero przed nimi.