Hiszpański piłkarz Arsenalu Londyn Santi Cazorla przyznał w wywiadzie dla gazety "Marca", że po kontuzji, jakiej doznał grając w drużynie narodowej w październiku 2013 r., groziła mu amputacja stopy. "Rany się po prostu nie goiły" - tłumaczył 32-letni pomocnik. Cazorla opuścił wiele miesięcy treningów z powodu kontuzji prawego stawu skokowego, do której doszło cztery lata temu w towarzyskim meczu z Chile. Miał również uszkodzone więzadła w lewym kolanie. W meczu wystąpił ostatnio w październiku 2016 roku, kiedy Arsenal rozgromił Łudogorec Razgrad 6:0 w Lidze Mistrzów.
Podczas spotkania z Chile Hiszpan został kopnięty przez jednego z rywali w kostkę. Musiał zejść z boiska. Od tego momentu zaczęły się jego kłopoty zdrowotne. Przyzwyczajałem się do bólu. Było w porządku, gdy byłem rozgrzany, mogłem grać, ale już w przerwie z oczu ciekły mi łzy - wspominał. Zawodnik przeszedł kilka operacji stopy, ale problemu nie udało się całkowicie rozwiązać. Szczególnie "brutalni" byli dla niego brytyjscy lekarze.
Powinieneś być zadowolony, jeśli jeszcze kiedykolwiek będziesz mógł pobiegać z synem po ogródku - usłyszał od nich Cazorla.
Problemem piłkarza było to, że mimo kolejnych operacji rany się nie goiły i wdawało się zakażenie. Okazało się, że infekcja uszkodziła mi kość piętową i zjadła ścięgno Achillesa. Brakowało mi ośmiu centymetrów - opowiadał.
Lekarz Mikel Sanchez przyznał później, że w całej swojej karierze nigdy nie widział podobnego przypadku. W maju przeprowadził jednak operację rekonstrukcji kości i ścięgna. Lato piłkarz spędził na rehabilitacji, do gry ma nadzieję powrócić w styczniu.
Do Arsenalu Cazorla przeniósł się w sierpniu 2012 roku z Malagi. Przed rokiem, mimo problemów ze zdrowiem, londyński klub przedłużył jego kontrakt do końca sezonu 2017/18.
(ug)