Reprezentant Anglii James Milner złożył poważną deklarację. Zaznaczył, że gdyby Anglikom nie udało się awansować do mistrzostw świata, to kadrowicze za karę powinni oglądać turniej bez możliwości... raczenia się piwem. Jest jednak przekonany, że drużyna "Trzech Lwów" pojedzie do Brazylii.

Zespół trenera Roya Hodgsona musi wygrać na własnym terenie dwa kończące eliminacje spotkania z Czarnogórą i Polską, by być pewnym udziału w mistrzostwach świata. Według 41-krotnego reprezentanta kraju, Anglicy nie zmarnują tej szansy. Grając w czerwcu mecz towarzyski w Brazylii, mogliśmy poczuć przedsmak tego, co czeka nas na mundialu. Już wtedy poznaliśmy wspaniałą atmosferę, jaka towarzyszyć będzie MŚ. Po prostu nie może nas tam zabraknąć - powiedział Milner, który podkreślił, że Brazylijczycy jedzą, oddychają i śpią futbolem.

Po ośmiu seriach meczów w grupie H Anglia z dorobkiem 16 punktów prowadzi w tabeli. Ukraina i Czarnogóra mają o jeden mniej, a Polska jest czwarta z 13 oczkami. Mamy świetną pozycję wyjściową. Nie możemy jej jednak bronić, ale musimy zaatakować na finiszu. Celem jest sześć punktów w najbliższych dwóch potyczkach, by nikt nie miał wątpliwości, że awansowaliśmy zasłużenie - dodał 27-latek.

W piątek Anglicy podejmą na Wembley Czarnogórców, a 15 października zmierzą się na tym samym obiekcie z Polakami. Biało-czerwonych wcześniej czeka wyjazdowa potyczka z reprezentacją Ukrainy.

(MRod)